Wahałam się nad dwiema gwiazdkami, bo być może Komuś ten zapach jednak się podoba, ale – wyszłabym na hipokrytkę
Oj, nie... nieładne, przesadzone, wulgarne, kiczowate...
I to nie tylko same perfumy, ale wszystko co jest z nimi związane.
Już sama nazwa jest nie na miejscu. "K"... Chyba od słowa "king", bo flakonik wieńczy okropnie kiczowaty korek, imitujący koronę. Drążę móżdżkiem dalsze dywagacje nad możliwą genezą nazwy. Niby taki "król życia"? Być może, natomiast to określenie ma dość pejoratywne znaczenie, kojarząc się z kimś o niezbyt wyrafinowanym systemie wartości, czy wręcz z przestępczym półświatkiem.
Idźmy dalej. Dalej jest coraz gorzej, bo zobaczyłam reklamę.
Przystojnego, mogącego się podobać młodego Mężczyznę, o bardzo – męskim typie urody, rozpięto aż po pępęk, niczym typowego, podstarzałego i sponiewieranego życiem bywalca Bazaru Różyckiego. Koszula noszona w taki sposób w miejscach publicznych, nie symbolizuje luzu w trakcie upałów, a brak elementarnej kultury osobistej. I nie jest sexy, tylko wręcz przeciwnie.
A zapach...
Zapach o teoretycznie pięknych akordach aromatycznych, cytrusowych, i drzewno-korzennych okazał się być tyglem po prostu wszystkiego – może oprócz kwiatów (z wyjątkiem lawendy), i ekstremy spod znaku tytoniu, kadzidła i kawy.
Wszystkiego, co mocno aromatyczne – zmieszano bowiem jagody jałowca, czerwoną pomarańczę, cytrynę, papryczkę pimento, szałwię, geranium, lawendę, cedr, paczulę i wetywerię – i to w wysokich stężeniach, przy projekcji – żadnej. Nie ma stopniowego wyszczególnienia etapów zapachu na nuty głowy, serca i bazy, i ciekawego przenikania się oraz ewoluowania woni. Do końca wszystko po prostu bije jednocześnie, z tą samą mocą, męcząc okropnie, a zawarta w reklamie sugestia o letnim charakterze perfum, to nieporozumienie.
I jeszcze jedno – tak oszałamiająco urodziwi Ludzie, jak Pan z reklamy, są wręcz skazani na prostą, skromną elegancję – również w zakresie stonowanych perfum – bo coś bardziej wyzywającego – rozchełstana koszula, lub mocny, drapieżny zapach, kradnie Ich prezencji całą klasę.
Szkoda.
Wady:
- kompozycja – o akordach aromatycznych, cytrusowych, drzewno-korzennych, okazuje się być tyglem intensywnych woni uderzających mocno i jednocześnie,
- trwałość – perfumy są bardzo trwałe, ale w tym przypadku to wada,
- projekcja – żadna - brak wyszczególnienia etapów zapachu na nuty głowy, serca i bazy, i ciekawego ewoluowania oraz przechodzenia woni – do końca wszystko po prostu bije jednocześnie, z tą samą dręczącą mocą,
- nazwa – "K" by Dolce & Gabbana – jak "król życia" – określenie trochę jak dla szefa podrzędnej zorganizowanej grupy przestępczej,
- flakonik – byłby ładny, klasycznie prosty, o błękitnej zawartości, gdyby nie kiczowaty, plastikowy korek, imitujący koronę,
- reklama – klasycznie przystojnego Modela, którego uroda aż się prosi o elegancką stylizację, rozpięto aż po pępek, w stylu wakacyjnych panów, obnażających publicznie piwne bebzuny do słońca,
- cena – szokująco wysoka – z niezrozumiałych, nieuzasadnionych powodów