Moje pokolenie z lat 80. XX wieku i wcześniejsze dobrze znają klasyczny krem Nivea, który wszyscy, albo prawie wszyscy, kochali, a co bardziej konserwatywni wciąż wielbią. W morzu nowszych i z pewnością o wiele lepszych kosmetyków produkowanych obecnie, znajduje się jeszcze jednak powiew sentymentu do nivea`owskiej tradycji, chociażby i sama firma wypuściła jakiś czas temu linię produktów nawiązujących do klasyka. Nie wiem czy akurat producent rossmannowskiej Isany wymyślający ten kosmetyk miał również gdzieś z tyłu głowy krem Nivea zapakowany w metalowe, okrągłe pudełko, a jeśli nie, to prawdopodobnie nieświadomie stworzył jego namiastkę, a przynajmniej mnie kojarzy się przede wszystkim z kultowym już kremem.
Nie ważne czy miał to być powrót do przeszłości, czy zupełnie coś innego, Isana stworzyła sympatyczne dzieło, które pewnego dnia przypadkowo wpadło mi w oko i w konsekwencji do koszyka. Stałam się więc właścicielką i użytkowniczką kosmetyku, który producent przeznaczył do pielęgnacji twarzy, dłoni i ust. Mam krem od blisko miesiąca i jak na razie stosowałam go na dłonie. W moim przypadku na usta i twarz kompletnie się nie nadaje. Po nałożeniu na moje wymagające wargi powodował uczucie ściągnięcia i potrzebę szybkiego zastosowania mojej sprawdzonej maści z witaminą A. Do twarzy nawet nie próbuję – mam odwodnioną cerę i wymaga ona specjalnego traktowania przez specjalnie dobrane kosmetyki. Mimo to nie chcę nikogo odstraszać, bo osoby o mniejszych problemach mogą śmiało wypróbować kosmetyk na sobie. Podkreślam jedynie, że wymagania mojej skóry są zbyt silne, by zaspokoił je ten krem.
Stosuję więc ten przesympatyczny produkt na dłonie. Nie wiem co bardziej powoduje, że tak polubiłam ten kremik. Opakowanie czy zapach? Bo działanie nie jest jakieś wyborne, ale nie jest też słabe. Krem spisuje się w codziennej pielęgnacji skóry, czyli w trakcie dnia, kiedy myję ręce mydłem lub traktuje je płynem do naczyń. Mam w użyciu jednocześnie kilka kremów do rąk, Isanę więc przeznaczyłam do użycia w pracy i trzymam ją na biurku. Akurat tak się złożyło, że korzystałam w pracy z innego, gorzej działającego kremu, więc z przyjemnością ten zajął jego miejsce.
I cóż mogę powiedzieć? Krem posiada dość gęstą konsystencję, ale nieco lżejszą od klasycznej Nivei (cały czas nasuwa mi się to porównanie), jest też nieco tłustszy w odczuciu (czy to zasługa masła shea?) i błyszczący. Niewielką ilość rozprowadzam na skórze, która staje się miękka i nawilżona, a uczucie ściągnięcia błyskawicznie znika. Jest więc krem Isany przyjemnym towarzyszem dnia codziennego i nie omieszkam zaopatrzyć się w kolejne opakowanie również do domu. Nie zregeneruje on mocno zniszczonej skóry, nie ochroni też przed czynnikami atmosferycznymi, ale przyniesie ulgę, gdy jej potrzebujemy w trakcie zabiegania i w czasie pracy.
Krem pozostawia na powierzchni skóry lekko błyszczącą warstwę, w odczuciu jest ona nieco śliska, a jednak nie tłusta czy lepka i nie przeszkadza w czynnościach, które wykonujemy, nie zostawia śladu na przedmiotach.
Korzystanie z kosmetyku uprzyjemnia delikatny zapach brzoskwiniowo-hibiskusowy, mamy tu woń kwiatu brzoskwini, słodycz owocu i odrobinę kwaskowatości hibiskusa, ale połączenie tworzy przyjemny aromat, który długo utrzymuje się na skórze.
Krem zapakowany jest w metalowe, okrągłe, małe pudełeczko pełne kolorów . Na wieczku skromne napisy (nazwa producenta i nazwa kremu) otoczona jest wianuszkiem stworzonym z kwiatów brzoskwini, co tworzy bardzo kobiecy design. Spodnia część w malinowym kolorze wypełniona jest informacjami o przeznaczeniu kremu, jego składzie oraz producencie. Nic z powierzchni czy to wieka czy spodu nie ściera się, więc opakowanie wygląda estetycznie. Chociaż jestem fanką bardzo minimalistycznie wyglądających opakowań, to jednak wygląda tak uroczo, że przemawia do mnie, a z drugiej strony nie ma tu żadnej przesady.
Wspomnę jeszcze, że wieczko dobrze trzyma się opakowania, a żeby odsłonić wnętrze trzeba uchwycić je dobrze palcami, a najlepiej paznokciami. I tu znów przychodzi mi na myśl opakowanie Nivei - kto zna, ten wie, co mam na myśli.
Nie będę nikomu wmawiać, że jest to idealny produkt pielęgnacyjny, ale wzbudza taką we mnie sympatię swoim wyglądem, zapachem, a i działanie nie jest najgorsze, że chętnie będę zaopatrywać się w kolejne egzemplarze, szczególnie, że cena jest rewelacyjna, a i wydajność, mimo małej pojemności, jest zadowalająca.
Zalety:
- urocze opakowanie
- przyjemnie nawilża i niweluje uczucie ściągnięcia skóry dłoni
- przyjemny kwiatowo-owocowy zapach
- cena
- wydajność
- pozostawiony film nie przeszkadza w pracy
- fajny krem na co dzień
Wady:
- na skórze moich ust całkowicie się nie sprawdził
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie