Bielenda Green Tea Power Luffa Mask Detox Detoksykująca maseczka peelingująca do twarzy 2 w 1

Uwielbiam takie rozwiązania, gdzie można zrobić peeling i od razu maseczkę na twarz ☺️ Piękny zapach, świetny efekt a jednocześnie zaoszczędzony czas ♥️ Jak się chce szybko wykonać pielęgnacje to ta maska jest idealna ♥️

Maskę zakupiłam w dyskoncie spożywczym. Postanowiłam pozwolić sobie na chwilę rozpieszczenia i zafundować sobie jakiś drobny kosmetyk do weekendowego spa. Maska zaintrygowała mnie tym tajemniczym peelingiem 'Luffa. Jako osoba ciekawska, a momentami wręcz wścibska, musiałam doczytać nieco więcej o tym 'czymś'. Luffa inaczej Trukwa to roślina z rodziny dyniowatych, po wysuszeniu jej owoców otrzymujemy gąbkę, która ma rewelacyjne właściwości peelingującece. W tej masce mamy ją w postaci niewielkich, dosyć długich włókienek. Mam cerę przesuszającą się, bardzo kapryśną. Często mam problem z określeniem tego, jaka ona właściwie jest. W okresie zimowym przesusza się, łuszczy, jest wrażliwa. Natomiast teraz, gdy mamy dosyć ciepło robi się ona mieszana z tendencją do przetłuszczania w strefie T. Lato to właśnie ta pora kiedy sięgam po maski oczyszczające, delikatnie złuszczające i nawet pomimo delikatnej, naczynkowej i wrażliwej cery, pozwalam sobie czasem na peelingi mechaniczne. Ostatnimi czasy bardzo zaczęłam gustować w marce Bielenda. Marka kupiła mnie całkowicie swoim ceramidowym kremem na noc ( ten w żółtym opakowaniu). Opakowanie maseczki ma przyjemny, zielony kolor z delikatnymi motywami roślinnymi. Część opakowania jest przeźroczysta, więc osoba ciekawska może zapoznać się ze strukturą i wyglądem kosmetyku. Maska ma zielony kolor, ma żelową formułę i są w niej zawieszone 'włókienka luffa. Te włókienka baardzo przypominają mi chałwę :). Maska ma bardzo przyjemny aromat zielonej herbaty, co baardzo odpręża! Gorąco polecam Wam włożenie maski do lodówki, dzięki czemu uzyskamy przyjemny, chłodzący efekt zbawienny w upały. Używanie tej maski było dla mnie dosyć niezwykłym doświadczeniem ! Maska przyjemnie odżywia i oczyszcza skórę, a peeling jest baardzo delikatny. Maska nie sprawiła mi problemu ze zmywaniem, gdyż nie zastyga. Co do efektów - jestem zadowolona, chociaż po zużyciu kilku saszetek w ogóle nie dostrzegam normalizacji wydzielania sebum. Maska to bardzo ciekawa propozycja od bielendy i nie wykluczone, że kiedyś sięgnę po nią ponownie.

Saszetka z roślinnym motywem na seledynowym tle z okienkiem w dolnej części ukazującym zawartość to ciekawa propozycja od Bielendy. Konsystencja żelowej galaretki z dużymi, ostrymi drobinkami i elementami roślinnymi podobnymi suszonym drobnym kwiatom - szybko rozprowadza się na twarzy i szyi, drobinki w trakcie aplikacji trochę szorują po wierzchni skóry, nic nie spływało Po kwadransie zwilżyłam dłonie i masowałam już lekko zastygającą maskę - drobinki już nie drapały nieprzyjemnie, a roślinne kawałki niespecjalnie chciały migrować podczas masażu; zmycie całości chwilę zajęło, ponieważ galaretka na krańcach minimalnie przyschła. Zapach zielonej herbaty bardzo przyjemny, niestety chwilę po aplikacji przestaje być wyczuwalny. Moja cera nadal wraca do siebie po nieudanym eksperymencie z pastą mającą oczyścić ją, bo z mieszanej z przetłuszczaniem w strefie T i rozszerzonymi porami i zaskórnikami na nosie i jego okolicach, suchymi obszarami pod oczami i policzkami przeobraziła się w przesuszoną i silnie podrażnioną, wrażliwą z mocno podkreślonymi zmarszczkami i rozszerzonymi oraz zapchanymi porami na nosie i brodzie. Skóra po zabiegu była lekko rozświetlona oraz zmiękczona, odrobinę wygładzona i jakby bardziej wypełniona - spulchniona, bo wszystkie zanieczyszczenia w porach zostały wypchnięte do wierzchu, przez co łatwiej można było je usunąć przy pomocy silikonowego płatka do mycia i masażu twarzy. Później skóra szybciej wchłonęła serum i krem na noc. Następnego dnia nie pojawiły się nowe niedoskonałości, a wcześniejsze stany zapalne zostały zredukowane. Producent sugeruje, żeby używać tego produktu codziennie - przy takiej częstotliwości stosowania myślę, że drobinki mocno poraniłyby już i tak wrażliwą cerę.

Maseczka GREEN TEA 2w1 z delikatnym peelingiem luffa to pielęgnacja w wersji INSTANT dla każdego rodzaju cery, szczególnie zanieczyszczonej od marki @bielenda Zapewnij skórze codzienny DETOKS dzięki naturalnym składnikom aktywnym zamkniętym w hydro-żelowej formule maseczki 2w1 z delikatnym peelingiem luffa. EKSTRAKT Z ZIELONEJ HERBATY-źródło polifenoli, witamin i soli mineralnych, posiada silne właściwości przeciwutleniające i antybakteryjne, walczy z problemami skóry skłonnej do przetłuszczania, normalizuje ją i zapobiega powstawaniu wyprysków, chroni naskórek przed podrażnieniami. LUFFA-naturalny składnik eksfoliujący, tak zwana gąbka roślinna", doskonale oczyszcza skórę, usuwa martwy naskórek. wygładza go. Produkt oczyszcza skórę, nadaje jej promienny i świeży wygląd, wygładzają przywraca miękkość naskórka. Maseczka wspiera walkę ze zmianami trądzikowymi, poprawia wygląd skóry, pozostawiają odświeżoną i zdetoksykowaną Peeling zapewnia delikatną eksfoliację, dzięki której wchłanianie składników aktywnych jest bardziej skuteczne. EFEKT: idealnie odświeżona, zdetoksykowana, gładka skóra.

Maseczki kupiłam już jakiś czas temu ,ale jakoś musiały chyba dojrzeć żeby je użyć. Kupiłam je ponieważ byłam ciekawa tej luffy to wzięłam odrazu 6 sztuk na promocji w Rossmanie za 0,99 zł. Maseczke wykonywałam tak średnio co 3 dni i powiem, że jestem zaskoczona jej działaniem :) oczywiście na plus. A oto zalety tej maseczki: * przyjemne orzeźwienie dla cery bo długim dusznym dniu * delikatny peeling skóry twarzy i szyji bo na tyle starczy saszetka- mówię delikatny ponieważ tych pesteczek jest malutko, a luffy ( czyli tzw.gąbki ) też nie ma za dużo więc krzywdy na twarzy sobie nie zrobimy masując twarz :) * maseczka mimo właściwości peelingujących nie wysuszyła mi cery co dla mnie jest ważne bo mam suchy typ skóry * szybko się zmywa * ma ładny zielony kolor i dość przyjemny zapach * opakowanie typowa saszetka ale łatwo się ja zrywa więc nie trzeba nożyczek:) . Czy bym ją kupiła jeszcze :) jak tylko się trafi to tak :) . Mam jeszcze do wypróbowania wersję z bioaktywnym fermentem drożdżowym, mam nadzieję że zrobi tak samo dobre wrażenie:).

Maseczkę kupiłam na promocji za 1,39zł, ale dokupiłam jeszcze sobie zapas po 0,99zł (aktualna wyprzedaż). Więc tania :) Uwielbiam zieloną herbatę w kosmetykach, i jej zapach - i w tym przypadku się przeliczyłam, ta maseczka pachnie... dziwnie. Sama aplikacja jest taka sobie, produkt jest dość lejący, wylewa się z saszetki trzeba szybko nakładać. Poza tym jest go za dużo na jeden raz, za mało na dwa użycia. Maseczka nie zastyga do końca, jest jak żelowe serum w grubej warstwie. I ten zapach... specyficzny, ziołowy bardziej, niezbyt rześki jak zwykle ma się właśnie zielona herbata. Drobinki są różne, te ciemne są przyjemniejsze, jak ziarenka, ale są także takie podłużne przeźroczyste niemal - jak jakieś drzazgi. Pierwsze użycie byłam naprawdę bardzo sceptyczna. Ale... Po zmyciu miałam wrażenie, że maseczka działa jak powinna! Skóra jest nawilżona, a jednocześnie zdetoksowana,. Ukojona, ale oczyszczona dokładnie. Efekt wygładzenia, zniwelowane zaczerwienienia, jakby lekko wyrównany koloryt (przynajmniej przez pewien czas po masce). Jest zmatowiona, a jednocześnie rozświetlona, nawilżona doskonale i napojona. Wszystko czego cera mieszana powinna oczekiwać. Prawdziwy detox!

Prostokątna saszetka w najczęściej spotykanym formacie skrywa 8 g produktu.Jest w zielonym kolorze i z przodu zdobią ją kwiatowe obrazki. Opakowanie jest plastikowe , delikatnie transparentne.W dolnej części wyraźniej można dostrzec co skrywa wnętrze.Jej otwarcie ułatwia miejsce do zerwania. Z tyłu produkt został dobrze opisany w dwóch językach oraz dodano grafikę instruktażową.Jest data ważności oraz inne przydatne info. Maska w mojej ocenie ma dobry skład ,mamy tutaj m.in ekstrakty np.z zielonej herbaty,ogórka oraz luffę i len.Jest mikroplastik,którego raczej unikam. Produkt to propozycja 2 w 1 łącząca pielęgnację z peelingiem,dla każdego rodzaju cery.Jest to maska zmywalna. Specyfik ma zieloną poświatę i lekką, żelową formułę w której zagłębione są dobrze widoczne drobiny lnu dodane w niewielkiej ilości oraz kawałeczki luffy,które mają pełnić funkcję złuszczającą. Aromat jest przyciągający,świeży i charakterystycznie herbaciany.Jest wyczuwalny tylko na początku. Maskę łatwo wydobyć z opakowania i łatwo się ją nakłada,daje delikatny chłodzący efekt na skórze.Nie spływa z buzi. Podczas zabiegu nie odczułam na żadnego pieczenia czy swędzenia,choć mam cerę suchą i nadreaktywną. Produkt błyskawicznie się wchłonął ,nie ściągając naskórka.Pod koniec czasu drobinek było niewiele,więc peeling był słabo efektowny. Maseczkę bardzo łatwo się zmywa.Pozostawia skórę odświeżoną,miękką i gładką w dotyku. Po zastosowaniu nie zauważyłam żadnych działań niepożądanych,ale również pozytywne efekty są dla mnie przeciętne. Z jej dostępnością nie powinno być problemu ,ja kupiłam ją w Rossmannie. Cena nie jest wygórowana,choć u mnie wystarczyła na jedno użycie,porównując z innymi produktami tego typu oceniam,że jest niewydajna.

Maseczka w ładnej zielonej saszetce. Konsystencja żelowa o zielonym kolorze z peelingującymi drobinkami. Dobrze się ją nakłada. Maseczka nie podrażnia. Prawie cała się wchłonęła. Po zabiegu skóra wydaję się oczyszczona. Wygląda lepiej. Ale nie ma jakiś szczególnie super efektów. Ma ładny delikatny zapach. Wystarczy na dwa użycia. Może działanie miałaby lepsze gdyby stosowało się ją częściej.

Nieczęsto zdarza mi się sięgać po maseczki, raczej wolę pełnowymiarowe produkty, ale od czasu do czasu lubię spróbować czegoś innego. Moja cera w ostatnim czasie nie wyglądała najlepiej, więc sięgnęłam po maskę detoksykującą od Bielendy. Opakowanie jest bardzo letnie, mocno energetyzujące, zapach maseczki jest wpisuje się w mój gust - świeży i naturalny. Konsystencja maseczki jest żelowa, wzbogacona o peelingujące drobinki (których moim zdaniem mogłoby nie być). Maska dobrze się nakłada, w opakowaniu jest jej dosyć dużo, mi wystarczyła na całe 2 użycia (nie stosowałam jej na szyję). Producent zaleca trzymanie maseczki na twarzy przez 15 minut, a następnie wykonanie peelingu. Ja krok mówiący o peelingu pominęłam - nie lubię peelingów mechanicznych, gdyż skóra mojej twarzy jest bardzo delikatna. Nie ukrywam, że drobinki, choć nie było ich dużo, były bardzo ostre. Dodatkowo maseczka po 15 minutach praktycznie wyschła, więc o żadnym peelingu nie było mowy. Producent pisze również o stosowaniu tej maseczki codziennie, co na pewno nie jest dobrym pomysłem, w szczególności, gdy chcemy wykonywać nią peeling. Jeśli chodzi o działanie maseczki to bardzo mi się ono spodobało. Twarz po jej użyciu wyglądała bardzo ładnie, wyrównany został koloryt, znikły zaczerwienienia, skóra była gładka i przyjemna w dotyku. Zauważyłam również zmniejszoną ilość wydzielanego sebum, co przemawia do mnie, by tej maseczki używać rano. Ogólnie cera była złagodzona i ukojona.

Ostatnimi czasy dużo zachwycam się maseczkami z Bielendy. Opakowania są śliczne, do tego mają przezroczyste okienko przez które można podejrzeć jaką konsystencję ma maseczka. Mam cerę trądzikową, raczej staram się nie sięgać po peelingi mechanicznie, stawiając bardziej na te enzymatyczne. Ta maseczka skusiła mnie jednak w sklepie :) Opakowanie otwiera się dość ciężko, polecam nożyczki, bo inaczej trzeba się będzie mocno naszarpać. Drobinki peelingujące są ogromne, nigdy nie trafiłam na większe w peelingu. Na pierwszy kontakt ze skórą zdają się być dość ostre, jednak gdy przychodzi czas peelingu jest on całkiem przyjemny i delikatny. Drobinki te to roślinna gąbka, więc duży plus za naturalność. Maseczkę nałożyłam na oczyszczoną twarz, jej ilość w sam raz wystarcza na jedno użycie. Trzymałam ją 15 minut, po czym tak jak zaleca producent przez 2 minuty masowałam twarz, złuszczając naskórek. Na koniec maseczkę zmywa się letnią wodą, co jest dość proste. Skóra po zastosowaniu maseczki jest wyraźnie oczyszczona, promienna i gładka. Peeling w żaden sposób mnie nie podrażnił, wręcz ukoił cerę. Zdecydowanie znowu po nią sięgnę, ale z pewnością nie codziennie, tak jak poleca opakowanie. Codziennym peelingiem tylko krzywdę można sobie zrobić

Maseczka zachęca energetyzującym kolorem opakowania, dlatego zwróciłam na nią uwagę. Konsystencja jest żelowa, wzbogacona drobinkami. Łatwo rozporawdza się ją na twarzy. W opakowaniu znajduje się idealna ilość na jedną aplikację na twarz i szyję. Po nałożeniu zostawiłam ją na twarzy na 15 minut - tak jak zaleca producent. Po tym czasie rozmasowałam resztki, chociaż delikatnie już zaschnęła i zgęstniała. Życie nie jest trudne - łatwo schodzi pod wpływem cieplej wody. Cera wygląda lepiej niż przed nałożeniem, Jaś wygładzona, ukojona. Uzyskałam nią naprawdę niezły efekt. Oczyszczenia nie zauważyłam ale mimo to jestem zadowolona z efektów.

Maseczka w pierwszej chwili wydała mi się dziwna - pływają w niej jakieś paproszki, które dają na prawdę dziwne odczucie po nałożeniu na twarz. Generalnie jednak maseczka bardzo dobrze się sprawdziła. Jej żelowa konsystencja działa kojąco na moją cerę, a po jej zmyciu widać wyraźną poprawę wyglądu. Skóra jest gładka, nie została podrażniona. Maseczka ładnie pachnie i łatwo wydobywa się ją z saszetki .

Choć kosmetyki marki Bielenda w większości sprawdzają się u mnie całkiem nieźle, to co do tego produktu mam nieco mieszane uczucia... Maseczka ma przyjemny świeży zapach oraz dosyć rzadką konsystencję, w której znajdują się płatki kwiatów luffa i drobiny ścierające. Jej aplikacja jest bardzo prosta i przyjemna. Skóra po zmyciu jest odświeżona, wygładzona i subtelnie nawilżona. Nie ukrywam, że po zapoznaniu się z obietnicami producenta liczyłam na dogłębne oczyszczenie skóry twarzy, niemniej jednak z takich efektów, jakie uzyskałam również jestem zadowolona i narzekać nie będę :) Co więcej, produkt nie podrażnia, nie uczula, nie zapycha - idealny do każdego rodzaju cery. Na plus wydajność - saszetka spokojnie wystarczy wam na dwie aplikacje oraz przystępna cena. Czy polecam? Jak najbardziej jest to produkt warty wypróbowania, zwłaszcza jeżeli lubicie stosować maseczki o delikatnym działaniu oczyszczającym.

Maseczkę dostałam do przetestowania więc nie narzekam , jednak miałam nadzieje na większy rezultat po jej zastosowaniu. Skóra jest odświeżona a dzięki peelingującym drobinką pozbyłam się martwego naskórka ale to tyle. Nie zauważyłam nawilżenia

Marka Bielenda od dłuższego czasu zaskakuje mnie świetnymi nowościami, dobre składy, przepiękne opakowania oraz ciekawe produkty, nic tylko kupować i testować. Niestety w przypadku tej maski czuję niedosyt i jestem zawiedziona. Maska znajduje się w plastikowej saszetce, która jest przeźroczysta i dzięki temu kupując można zobaczyć co znajduje się w środku. Maseczka jest żelowa, przyjemna w konsystencji, bardzo łatwo się aplikuje na twarz. Ma przepiękny zapach, świeży lekko cytrusowy. Nie spływa z twarzy. Producent sugeruje nosić maseczkę około 15 minut i ja się do tego zastosowałam. Po 15 minutach zmyłam maseczkę. Elementów peelingująych jest na tyle mało, że poza lekkim efektem odświeżenia nic więcej nie zauważyłam. Efekt jaki zauważyłam to odświeżona, lekko odżywiona i nawilżona cera. Co do detoksyfikacji wypowiedzieć się nie mogę. W składzie maseczki znajduje się ekstrakt z zielonej herbaty więc efekt obserwowałam kilka dni po nałożeniu maseczki i faktycznie lekko ukoiła moje już istniejące wypryski, ale nie pojawiły się nowe. Skóra wydzielała mniej sebum, zatem zakładam, że ekstrakt z zielonej herbaty zadziałał pozytywnie na moją skórę. Reasumując jest to maska, która nie zaszkodzi w pielęgnacji ale też nie da efektu wow. Według mnie maseczka, może sprawdzić się na wyjazdach żeby dodatkowo nawilżyć twarz i ją odświeżyć. Jednak czy cena za tą maskę jest warta efektu jaki daje? Według mnie nie, istnieje wiele lepszych maseczek niż ta, w lepszej cenie. Dlatego też więcej nie kupię tego produktu.

Zgadzam się z wieloma opiniami co do tego produktu - maseczka po prostu jest przeciętna, niewiele robi. Konsystencja jest żelowa, delikatnie zielonkawa, z zawieszonymi "kwiatkami" luffa oraz malutkimi drobinkami. Drobinek jest na tyle niewiele i są na tyle drobne, że peeling jest bardzo delikatny. Maseczkę zaleca się trzymać na twarzy ok. 15 minut, a potem wykonać nią peeling i zmyć. Maseczka dobrze się rozprowadza i łatwo zmywa. Peeling, jak już wspomniałam, jest bardzo delikatny i nada się dla cer wrażliwych (ja mam mieszaną). Niestety jednak maseczka niewiele robi - tak, delikatnie wygładza cerę ze względu na peeling i ją odświeża, ale nic więcej nie robi. Nie odczułam specjalnego nawilżenia, oczyszczenia, nic. Dodam jeszcze że bardzo nie podoba mi się to, co producent pisze na wszystkich maseczkach z tej serii: "Stosuj codziennie". Naprawdę bardzo niewiele osób będzie miało potrzebę stosowania maseczki codziennie, to raczej rodzaj pielęgnacji specjalnej. Co więcej, peelingu już na pewno nie powinno się stosować codziennie, nawet tak delikatnego!

Skusiła mnie ta ładna nowość, postanowiłam wypróbować. Maseczka ma delikatną, żelową konsystencję z drapiącymi drobinkami. Wystarczyła mi na 2 użycia. Dobrze się nakłada, dobrze się zmywa, ale niestety rezultaty jej zastosowania mierne. Skóra była odświeżona, wygładzona i nic więcej: żadnego oczyszczenia, wypryski nie goiły się szybciej, a nawet mam wrażenie, że po jej użyciu wyskoczyło mi kilka nowych...

Maseczka mnie skusiła,bo to nowość, bo dwa w jednym. Producent obiecuje wiele, oczyszczenie, detoksykację, odświeżenie i efekt pilingu. Maska orzeźwiająco pachnie, ma lekką, żelową konsystencję, jest jej dość mało, ledwo starcza na 1 zabieg. Drobinek luffy za wiele nie ma, efekt pilingu jest raczej dla atrakcji, niż naprawdę. Maska z pewnością odświeża i koi skórę. Łatwo się zmywa, ale nie ma żadnej rewelacji.