Bielenda Professional SUPREMELAB Essence of Asia, Glow! Antioxidant Face Cream with Japanese Camellia Oil SPF 20 Antyoksydacyjny krem do twarzy

Zaczynając recenzję od przyznania "gwiazdek" uświadomiłam sobie, że ocena tego produktu będzie jednak dość trudna. Poczynając już od samego opakowania. Za opakowanie airless, które uwielbiam dałabym 5 gwiazdek, a jednak 1 musiałam odjąć, bo nie rozumiem, dlaczego produkt umieszczony jest w kartoniku tak dużym, że zmieściłoby przynajmniej 4 kremy. Pomijając niepotrzebne zużycie papieru, to przecież ile miejsca więcej zajmuje to w transporcie. Mało to ekologiczne. Ale tak - wiem - cała marka Bielenda Professional SUPREMELAB jest tak pakowana. Pojemność 50 ml PAO 6 miesięcy Zapach niby ładny, ale zbyt intensywny, po czasie bywa męczący. Konsystencja bogata, ale krem rozprowadza się na skórze dobrze. Niby się wchłania, a jednak pozostawia skórę błyszczącą, a sam krem jednak jest dość ciężki nawet dla mojej dojrzałej, spragnionej nawilżenia i regeneracji skóry. Nie takiego glow oczekiwałam. Mimo że ostatnio rzadko sięgam po puder, tu wielokrotnie jednak bez lekkiego zmatowienia nie mogło się obejść. Krem nawilżał, ale czy działał przeciwzmarszczkowo? Raczej nie. Ogólnie nie robił na mnie jakiegoś mega pozytywnego wrażenia. Więcej po niego nie sięgnę.

Bielenda Glow! Antyoksydacyjny krem z olejem z Kamelii Japońskiej to kosmetyk, który wpasowuje się w kategorię „ujdzie, ale bez szału”. Krem ma przyjemną, aksamitną konsystencję – rozprowadza się łatwo i szybko wchłania, co czyni go wygodnym wyborem na poranne zabiegi pielęgnacyjne. Punkt za higieniczne opakowanie z pompką – to mały detal, który naprawdę potrafi uprzyjemnić codzienną rutynę. Filtr SPF 20 dodaje bonus za podstawową ochronę przeciwsłoneczną, a delikatny zapach umila aplikację. Niestety, zaraz po nałożeniu krem serwuje efekt „pełnego blasku” – i nie mam tu na myśli rozświetlającego glow z kampanii reklamowej. Skóra zaczyna się mocno świecić, co dla posiadaczy cery tłustej może być prawdziwym utrapieniem. Bez pudru matującego ani rusz. Choć krem odżywia skórę i daje poczucie komfortu, nie zauważyłam spektakularnych zmian, o których zapewnia producent. Zmarszczki pozostały tam, gdzie były, a efekt „wzmocnienia i ukojenia” był raczej subtelny, jeśli w ogóle obecny. Podsumowując – to przeciętny krem do codziennego użytku, akceptowalny dla osób szukających lekkiego nawilżenia i podstawowej ochrony przed słońcem. Jeśli jednak oczekujesz cudów z zakresu anti-aging – możesz się rozczarować. Glow? Owszem, choć nie do końca taki, jaki byłby pożądany. Efekt wow? Niestety, nie tym razem.