Bielenda Skin Shot 2 Step Pro Care, Maska w płacie + ampułka `Algi morskie nawilżenie i antyoksydacja` 

Maseczka na pewno wyróżnia się na sklepowych półkach. Składa się z 2 części - ampułki oraz nasączonej płachty. Użyłam jej gdy czułam, że moja skóra jest przesuszona i nieco podrażniona. Po otwarciu i rozłożeniu płachty byłam zdziwiona - tak źle wykrojonej płachty jeszcze nigdy nie widziałam, jeden z otworów był nawet urwany. Może to błąd produkcyjny, ale za to odejmuję gwiazdkę. Samo działanie ok, ale jest pewne "ale". Podrażnienia zostały ukojone, minęło uczucie suchości, ale pory wydawały mi się jeszcze bardziej rozszerzone, niż były przed użyciem tej maski :(. Pojawiło się też kilka zaskórników, ale nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, że to wina tego produktu. Także w moim przypadku produkt nie wywołał efektu wow. Cena produktu dosyć wysoka. * Moja skóra ma tendencję do zaskórników, jest skóra mieszaną z nadmiarem sebum w strefie T. Zaskórniki jednak lubią się pojawiać nie tylko na twarzy. Stosuję retinol w pielęgnacji, więc od czasu do czasu moja skóra bywa przesuszona i lekko podrażniona, ale suche skórki się nie pojawiają.

Maska intryguje swoim wyglądem, zwłaszcza dzięki tej ampułce przyciąga wzrok przez co takie zakuchopoliczki jak ja dają się nabrać. Opakowanie podzielone jest na dwie części, w jednej znajduje się ampułka z serum, w drugiej płachta, całość ładnie się wtapia w grafikę liści, wygląda to fajnie, na pewno inaczej. O ile opakowanie z ampułką otwiera się łatwo, to to z płachtą stawia opór, a sama płachta złożona jest w kosteczkę i trzeba się gimnastykować, żeby ją otworzyć, strasznie mnie to irytowało. Trochę nie rozumiem tej koncepcji, bo równie dobrze płachta mogłaby być nasączona serum i wszystko poszłoby o wiele sprawniej, a tak trzeba się naszarpać z opakowaniami. Serum jest oleiste i trzeba uważać przy jego nakładaniu, bo przecieka przez palce. Płachta jest cieniutka i dobrze docięta, przez 20 minut trzyma się skóry, nic się nie odkleja, ani też płachta szybko nie wysycha. Po nałożeniu maski niestety poczułam na skórze lekkie uczucie pieczenia, które ustało z czasem, ale sprawiło, że relaks zamienił się w obawę jak ta "przygoda" się skończy. Efekt nawilżenia? według mnie zwykły krem do twarzy daje lepsze efekty. Sorry, nie rozumiem o co chodzi w tym produkcie? Niestety moja skóra nie polubiła tej maski, miałam wrażenie, że została tylko obklejona różnymi substancjami, to nie było fajne odczucie. Szybko musiałam ratować się kremem nawilżającym, bo uczucie ściągnięcia było nie do zniesienia. Maska nie zrobiła dla mnie nic... Nie mogę jej polecić, u mnie kompletnie się nie sprawdziła, a najbardziej rozczarował mnie fakt, że nawet tego nawilżenia zabrakło, nie wspominając o innych efektach.

Z okazji wypadającego w tym tygodniu Dnia Matki zostałam hojnie obdarowana przez swoją watahę działającą w zmowie z Mężem. Otrzymałam między innymi zestaw paru maseczek Bielenda. Zaraz kolejnego dnia korzystając z luźniejszego wieczoru postanowiłam wypróbować jedną z nich. Padło na zieloną wersję "skin shot". No i nawet coś by się w tej nazwie zgadzało. Bo był to strzał, owszem, ale w kolano choć liczyłam, że będzie to strzał w 10. *posiadam cerę mieszaną ze świecącą strefą T i suchymi policzkami.