Estee Lauder Perfectionist Pro, Multi-Defense Aqua UV Gel SPF 50 Krem-żel do twarzy

Ten krem to absolutny sztos!!! Nie jest pustym filtrem tylko zawiera dodatkowe składniki odrzywcze nie bieli, szybko się wchłania, idealnie nadaje się pod makijaż i współgra z każdym podkładem nie rolując się pod nim. Skóra po jego zastosowaniu jest miękka i aksamitna. Z powodzeniem może być stosowany przez osoby z tłustą skóra i mieszaną bez obawy o zapychanie i wyswiecenie. Znalazłam swój ideała.

Słowem wstępu, od dawien dawna jestem w poszukiwaniu idealnego dla mojej cery środka ochrony przed słońcem. W moim przypadku jest to sprawa skomplikowana, bo naturą dane mnie były przetłuszczająca się strefa T, szerokie, lubiące się zatykać pory, skłonność do podrażnień oraz alergii, nie wspominając o „nagrodach” związanych z wiekiem. Przetestowałam kilka opcji dość popularnych na rynku, jednak z pozostawienia w codziennej pielęgnacji najczęściej je eliminowały trzy właściwości: tłusty film, zatkane pory oraz wybielanie cery. Aż w końcu nastąpił TEN dzień, w którym wrzuciłam do koszyka internetowej drogerii specyfik firmy Estée Lauder. Skuszona obietnicami producenta, z niecierpliwością czekałam na dostarczenie paczki. Produkt jest zapakowany w eleganckie kartonowe pudełko koloru mięty, na którym są umieszczone niezbędne dane. Tubka jest z miękkiego srebrnego koloru plastiku, nie posiada pompki, tylko wąską szyjkę, z której z łatwością wydobywa się niezbędna ilość (producent przypomina, że dla twarzy oraz dekoltu ma to być 1,0 - 1,5 ml). Specyfik jest koloru mleczno-białawego o konsystencji żelowej, lekkiej, pod wpływem ciepła topniejącej i szybko rozprowadzającej się po twarzy. Atutem jest przyjemny kwiatowy zapach, który szybko się ulatnia. Produkt z filtrem przeciwsłonecznym powinien być wyczuwalny po nałożeniu na skórę, w tym tkwi jego funkcja ochronna, ale dany żel nie jest ciężki, szybko wtapia się, pozostawiając nieuciążliwy film. Po około 10-15 minutach od zastosowania twarz delikatnie się błyszczy. Zawarte w żelu filtry chemiczne nie wybielają twarzy. Makijaż nakłada się bez utrudnień, podkład jak zwykły, tak i mineralny utrzymuje się do demakijażu, nie warzy się w drobnych zmarszczkach i skrzydełkach nosa. Jedyne co, dla miłośniczek total matt look, wymagane jest porządne przypudrowanie i kontrola strefy T w ciągu dnia. Zatem moje oczekiwania były następujące: doskonała ochrona przed słońcem, lekka formuła, brak wybielania, brak uczulenia oraz podrażnień, brak zanieczyszczenia porów. Czy producent spełnił je? Oczywiście, a nawet dodał jeszcze uczucie nawilżenia, lekki lifting, świadomość, że jest to nie pusty filtr, lecz wzbogacona formuła o witaminy C i E, wyciąg z zielonej herbaty, resweratrol i inne korzystnie wpływające na cerę związki. Dotychczas zostały opisane niebiańskie aspekty tegoż kosmetyku, czas nastąpił roztopić nieco wosku w skrzydłach Ikara: mała wydajność (zważając na to, że co kilka godzin trzeba ponowić rytuał nanoszenia ochrony przeciwsłonecznej, tubki starczy na standardowy czas wakacji w krajach cieszących się obfitą uwagą naszej gwiazdy) w połączeniu z ceną nie sprzyja zamieszkaniu na stałe w codziennej pielęgnacji, dla cery tłustej lub mieszanej błyszczenie strefy T wymaga dodatkowych czynności, by ustrzec się przed blaskiem twarzy widocznym z kosmosu (u mnie pojawia się, niestety, dość szybko do 2 godzin). Czy mogę polecić? Zdecydowanie tak! Produkt ma swoje niuanse, jednak korzyści od jego stosowania są przodujące.