Z ochroną przeciwsłoneczną bywa u mnie różnie z jednej strony wiem, jak bardzo jest ważna, z drugiej większość kremów SPF mnie rozczarowuje. Zapychają, bielą, nie chcą współpracować z makijażem albo po prostu są tak ciężkie, że czuję je na twarzy przez cały dzień. Dlatego zawsze podchodzę do nich z dużą rezerwą. Tym bardziej że maluję się codziennie i taki produkt musi dla mnie współpracować z makijażem :). Mam cerę dojrzałą w wieku 48 lat, sucha, przebarwienia, często się odwadnia, nierówny koloryt, szara, ziemista i taka pergaminowa.
Marka Physic Formula dawno była na mojej "chciej liście" a Rose All day od razu zwrócił moją uwagę, woda różana, ekstrakt z owocu kakadu, ekstrakt z jagody goji, brzmi obiecująco, a obietnice producenta mówią o wygładzeniu, rozświetleniu i długotrwałym nawilżeniu, jednak znajdziemy tutaj co prawda na samym końcu ale jednak bht czy phenoxyethanol i silikon, mimo wszystko to nie powstrzymało mnie od skuszenia się na niego :).
Krem był zamknięty w szklanej solidnej buteleczce z pompką dozującą, dodatkowo zapakowany w kartonik z okienkiem na którym znajdziemy skład, działanie i właściwości produktu. Sama formuła jest lekka, pod palcami wydaje się przyjemnie jedwabista, dobrze się rozprowadza i nie ma problemu z aplikacją. Na początku daje przyjemne uczucie ukojenia i faktycznie nawilża skórę, co czuć od razu po nałożeniu. Największym zaskoczeniem był dla mnie efekt rozświetlenia, producent wspomina o „glow”, ale tutaj mamy wręcz delikatną różową poświatę, która na mojej cerze wyglądała całkiem zdrowo, ale dla wielu osób może być minusem. Krem faktycznie rozjaśnia i wygładza, skóra wygląda świeżo, ale… no właśnie, nie do końca dogadał się z moim makijażem. Niestety, w moim przypadku nie sprawdził się najlepiej jako baza pod podkład. Po kilku godzinach zauważyłam, że twarz szybciej się wyświeca, a podkład nie wygląda już tak dobrze jak na początku jakby delikatnie się rozwarstwiał i nie trzymał skóry tak długo, jak zazwyczaj. Nie mogę powiedzieć, że krem jest ciężki, ale czułam go na skórze przez większość dnia. Nie jest to SPF, który wchłania się błyskawicznie i znika bez śladu ten zostawia po sobie delikatny film ochronny. Dla mnie osobiście to minus, bo lubię produkty, które stapiają się ze skórą i są niemal niewyczuwalne. Po kilku podejściach zdecydowałam, że na twarzy nie do końca się u mnie sprawdzi, ale za to świetnie nadaje się do pielęgnacji szyi i dekoltu. Tam nie muszę martwić się o makijaż, a dodatkowe nawilżenie i antyoksydanty zawsze się przydadzą.
Podsumowując, Physic Formula to ciekawy krem SPF, ale raczej dla osób z suchą i wrażliwą skórą, które nie mają problemu z nadmiernym wyświecaniem. Skład ma całkiem fajny, dużo antyoksydantów i składników pielęgnujących, które dbają o skórę nie tylko przed słońcem, ale i przed starzeniem. Także, jeśli szukacie rozświetlającego kremu z filtrem, który pozostawia zdrowy glow i dobrze nawilża to może Ci się spodobać. Natomiast jeśli, tak jak ja, potrzebujesz czegoś lekkiego, niewyczuwalnego i dobrze współpracującego z makijażem, to jednak nie do końca mój faworyt. Czy kupię ponownie? Nie, bo jeśli mam wybierać SPF, to na ten moment nadal rządzi u mnie Q+A ze skwalanem.
Zalety:
- dobrze chroni skórę przed słońcem, po ekspozycji dekolt nie był czerwony ani podrażniony oraz nie pojawiły się nowe przebarwienia, świetnie sprawdza się na szyi i dekolcie
- łagodzi i koi skórę, nawilża, sprawdzi się przy nocnej pielęgnacji
- zapach
- szklane, wygodne, porządnie wykonane opakowanie
- pompka dozująca
- wydajność
- konsystencja, nie maże się na skórze, nie roluje, nie wałkuje
Wady:
- pozostawia różową poświatę, nie każdemu to się spodoba
- jest lekko wyczuwalny na skórze przez cały dzień
- nie współpracuje dobrze z makijażem, skraca jego trwałość i przyspiesza wyświecanie się skóry
- dostępność stacjonarna marki
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie