AA My Beauty Power, Rozświetlająca maska do twarzy 

Kartonik w barwach zachodzącego słońca informuje o zawartości 5% niacynamidu, czerwonej glinki oraz witaminy C, hipoalergiczności i nie testowaniu na zwierzętach, dodatkowo ma mieć w składzie 95% składników pochodzenia naturalnego, ma rozświetlać cerę. Bladoróżowy plastikowy słoiczek z przezroczystym zabezpieczeniem informującym o pierwszym otwarciu zawiera 40 ml maski pachnącej jak inne kosmetyki z glinką. Nabieranie kosmetyku silikonowym pędzelkiem jest wygodniejsze i na pewno bardziej higieniczne niż robienie tego palcami, stworzenie jednakowo równej, grubszej warstwy nie stanowiło problemu, choć początkowo może nie chcieć przyczepiać się do skóry, jakby była jakaś odpychająca bariera. Kolor zbliżony do zbyt ciemnego podkładu czyli ciemny beż z domieszką stonowanego różu, po aplikacji na twarz zmieniający się w rdzawą, zasychającą skorupę. Po ostatnich perturbacjach i próbach normalizacji moja skóra twarzy na policzkach i pod oczami stała się lekko sucha, a strefa T uległa złagodzeniu bo z masy przetłuszczania, niedoskonałości i podrażnień uzyskałam lekko wyświecającą się skórę z krostkami i zaskórnikami (głównie na nosie i brodzie). Maska nakładana na oczyszczoną skórę twarzy w trakcie wieczornej pielęgnacji zasycha w ciągu 5 minut, używałam także na 10 minut zalecane przez producenta spryskując mgiełką nawilżającą. Zmycie przy pomocy celulozowej myjki nie było trudne, jednak musiałam poświęcić na to kilka minut, a i tak twarz wydawała być się pokryta lekko tłustym filmem. Po dokładnym umyciu, czasami nawet z użyciem pianki oczyszczającej skóra twarzy była lekko napięta, ale nie zauważyłam obiecanego rozświetlenia. Pory skóry wydawały się wypychać z siebie znajdującą się w nich treść, którą usuwałam przy pomocy silikonowego płatka z wypustkami pokrytego żelem oczyszczającym, dodatkowo widoczne były ropne krostki. Po nałożeniu kremu nawilżającego cera wyglądała znośnie. Podczas porannej pielęgnacji dostrzegłam, iż proces wypychania niedoskonałości nie zakończył się: pojawiło się więcej krostek a także nos i broda pokryte były wyczuwalnymi nierównościami z czarnych kropek, a cera była otoczona sebum. Dlatego czekało mnie ponowne mycie płatkiem z wypustkami i żelem oczyszczającym. Kolejnego dnia skóra wyglądała lepiej - była już uspokojona i lekko rozświetlona, bez stanów zapalnych i subtelnie zmatowiona w kierunku satyny. Eliminacja niedoskonałości i zmian trądzikowych to takie fifty-fifty, bo wpływa na czystość skóry, jednak zajmuje to dłużej niż kilkuminutowe noszenie maski na twarzy. Rozjaśnienie przebarwień - raczej subtelne i stopniowe, po 3 aplikacjach zauważyłam lekkie stonowanie barwy brązowych plamek. Jędrność, sprężystość i działanie przeciwzmarszczkowe - lekkie naciągnięcie bez suchego ściągnięcia, wygładzenie lekkich nierówności; na te głębsze raczej będzie to krótkotrwałe wyrównanie powierzchni. Każde kolejne użycie kończyło się takim samym skutkiem, a używam tej maski raz w tygodniu od 7 tygodni i mam nadal prawdopodobnie połowę zawartości słoiczka.