Mizon Black Pearl Eye Gel Patch Płatki pod oczy

Na zakup zdecydowałam się zachęcona (niestety) pozytywnymi opiniami oraz ze względu na bardzo dużą promocję. Płatki znajdują się w elegancko prezentującym się czarnym opakowaniu ze złotą nakrętką. Kilka zabezpieczeń (od naklejek po sreberka) chroni nasz produkt przed niepowołanymi osobnikami, dając nam pewność, że nikt przed nami go nie otwierał. W kartoniku poza słoiczkiem umieszczono szpatułkę i ulotkę (po angielsku, niemiecku, francusku, włosku i hiszpańsku). Same płatki mają kolor grafitowy i zanurzone są w pokaźnej ilości esencji przypominającej konsystencją śluz ślimaka. Do egzemplarza jest co prawda załączona szpatułka, jednak zupełnie nie spełnia ona swojej roli. Korzystanie z niej przypomina próby wyławiania czegoś, co konsekwentnie wymyka nam się z rąk. Właściwie tylko pęseta pozwala je uchwycić, więc właśnie z takiej specjalnie "oddelegowanej" do tych płatków korzystałam, żeby oszczędzić sobie wkładania tam palców. Płatki mają specyficzny, według mnie niepraktyczny kształt - w tej węższej części są mocniej przechylone i ostro zakończone, przez co spiczasty koniec uniemożliwia ułożenie węższą częścią przy nosie (przypadkowe włożenie tą ostrą częścią do oka jest bardzo nieprzyjemne). Nie wiem, czy to uznawanie tylko jednego sposobu nakładania płatków za poprawny, czy jednak niedopatrzenie producenta, który nie przewidział, że ktoś może chcieć je nałożyć inaczej. Płatki wyglądają ładnie, ale kompletnie nie trzymają się skóry, notorycznie spływając z twarzy. To zdecydowanie nie jest produkt, który można stosować "przy okazji" zajmowania się innymi sprawami - praktycznie wymusza on pozostawanie w jednej pozycji, choć nawet wtedy potrafi się przesunąć. Właściwie dopiero pod koniec zwiększa się przyczepność, która w pierwszej chwili napawa optymizmem, choć szybko człowiek uświadamia sobie jej wadliwość, o czym za chwilę. W kwestii efektów nie mam złudzeń, nie wymagam usunięcia zmarszczek. Tu jednak po kolejnych próbach muszę z przykrością stwierdzić, że nie odczułam poprawy w nawilżeniu czy wyrównaniu kolorytu. Skóra w dotyku była sucha, a dodatkowo jeszcze "upiększona" o ślady po krawędziach płatka (efekt "doskonałej" przyczepności pod koniec). Paradoksalnie lepsze efekty płatków pod oczy odczułam, gdy zastosowałam je w okolicach tworzenia się bruzd nosowo-wargowych. W tym przypadku również nie mogę mówić o zachwycie, jednak tu przynajmniej jakiś efekt dostrzegłam. Przyjacielem terminowego zużycia na pewno nie jest PAO wynoszące zaledwie 3 miesiące. Teoretycznie pozwala ono na zużycie całego opakowania przy codziennym stosowaniu, jednak w praktyce niski komfort stosowania powodował, że po te płatki sięgałam raczej niesystematycznie, bez przyjemności, za to ze świadomością, że czeka mnie kilkanaście minut irytacji. Wolałam już nałożyć odżywczy krem-maskę: krótsza aplikacja, mniej kłopotów z trzymaniem na twarzy i zmywaniem, a przede wszystkim odczuwalny efekt, którego przy tych płatkach zdecydowanie mi zabrakło.