Opakowanie jest wizualnie po prostu przepiękne, w kolorze różowej perły ze srebrnymi dodatkami. Zawiera 30 ml produktu, który pachnie, ale mnie ten zapach ni ziębi, ni grzeje, ot, taki sobie, jednak w stronę raczej przyjemnego, niż ohydnego :D Mamy też pompkę, która działa bez zarzutu dozując odpowiednią ilość produktu.
Konsystencja Dream Skin jest średnio płynna, lekko silikonowa, w kolorze jasnego beżu. Na twarzy po roztarciu nie przyciemnia skóry, po prostu działa tak samo, jak krem, czyli wchłania się zostawiając satynowe wykończenie.
No i właśnie - przechodząc do działania napiszę tylko jedno, dla mnie to serum, to nie jest żadne serum, tylko baza pod makijaż/krem do twarzy. I jako serum pod jakiś krem to według mnie się kompletnie nie nada, ale za to jako krem na inne serum, czy właśnie baza pod makijaż spisuje się zjawiskowo, ujednolica cerę, spłyca zmarszczki, skóra od razu staje się promienna i taka jakaś lepsza, ciężko mi nawet nazwać ten efekt, ale naprawdę to co widzę w lustrze mi się podoba. Moja buzia po nałożeniu tego specyfiku jest po prostu piękniejsza, zaczerwienienia zredukowane, pory niewidzialne, skóra jest gładka, miękka, delikatna i pełna blasku. Naprawdę widzę efekt i ten efekt przerasta moje oczekiwania.
Ale... Działanie jest tylko chwilowe, to znaczy nie na chwilę, ale na cały dzień, wiecie, co mam na myśli, jednak jak już zmyjemy wieczorem makijaż, to buzia wygląda tak samo, jak wyglądała rano przed nałożeniem Dream Skin. Nie zauważam jakichś długofalowych efektów, chociaż może się czepiam i po prostu potrzeba więcej czasu, żeby twarz zaczęła sama z siebie wyglądać tak, jak wygląda po nałożeniu tego serum.
Nie zauważyłam zapychania, czy innych nieprzyjemnych efektów, typu przyspieszenie świecenia się, czy pojawienie się wyprysków. Wydajności nie jestem w stanie za bardzo ocenić, bo butelczyna jest nieprzezroczysta i czasami nie używałam go codziennie.
Co do efektów pielęgnacyjnych to niestety nie zauważyłam nic spektakularnego. Nawilżenie, jakie zapewnia jest raczej na poziomie słabym, aczkolwiek nie mam aktualnie problemów z przesuszeniem, czy z suchymi skórkami, ponieważ używam pod Dream Skin serum nawilżające.
Zastanawiam się, czy kupiłabym ponownie. Zważając na działanie doraźne odpowiem bez zastanowienia, że tak, tak i jeszcze raz tak, ale zważywszy na fakt, że cena jest kosmiczna (to mało powiedziane), a to serum (które jak już sobie wyjaśniliśmy żadnym serum nie jest, tylko delikatnym kremem, albo bazą pod makijaż) to nie jest tak naprawdę serum i raczej nie da nam efektu na stałe, tylko taki "do zmycia makijażu" to nie wiem właśnie przez tą horrendalną cenę. Jednak jeśli macie gotówkę na zbyciu i marzycie o "wypięknieniu" swojej cery choćby od rana do wieczora (w nocy i tak mało kto nas widzi, no nie?:DDD), to naprawdę mocno polecam.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie