Origins GinZing, Refreshing Eye Cream to Brighten and Depuff Rozjaśniający krem pod oczy (stara wersja)

Miałam duże nadzieje co do tego kremu, ale niestety okazał się dla mnie sporym rozczarowaniem. Mam wrażliwą i suchą skórę wokół oczu, a podczas stosowania tego produktu odczuwałam intensywne pieczenie – zarówno na samej skórze, jak i w okolicach oczu. Efekt był na tyle niekomfortowy, że musiałam go zmyć już po kilku minutach. Krem kupiłam w ciemniejszym odcieniu, miał na celu rozświetlenie i ukrycie cieni, co w teorii brzmi świetnie, ale na mojej skórze produkt kompletnie się nie sprawdził. Odcień, choć na pierwszy rzut oka wydawał się dopasowany, nałożony na skórę wyglądał ładnie i faktycznie rozjaśniał skóre pod oczami, ale o z tego skoro bardzo mnie piekł i musiałam się go pozbyć. Zdecydowanie nie polecam tego kremu osobom o wrażliwej i suchej cerze, ponieważ formuła może podrażniać i pogłębiać dyskomfort. Myśle że krem spisałby się osobom o skórze normalnej tłustej, wtedy te osoby byłyby zadowolone z jego właściwości rozswietlajacyh i nawilzajacych. Dałam go mojej mamie na której krem wygląda oblędnie i świetnie pod makijażem.

Byłam ciekawa działania tego produktu, szczególnie po wielu pozytywnych opiniach które na jego temat słyszałam, dlatego kiedy dostałam ten krem pod oczy od mamy ucieszyłam się. Jednak zadowolenie nie trwało długo, ponieważ krem pod oczy mi się nie sprawdził. Może i ma potencjał, wygląda całkiem ładnie, ma w sobie malutkie drobinki minimalnie rozświetlające okolicę oczu, natomiast poza tym nie zauważyłam żadnych dodatkowych efektów. Co więcej nie sprawdził mi się pod makijaż, ponieważ się rolował. Oczekiwania były wysokie, ale zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię.

Jeden z moich ulubionych produktów na dzień pod makijaż. Krem posiada delikatny kolor oraz perłowe wykończenie. W natychmiastowy sposób rozświetla skórę pod oczami .W swoim składzie ma żeń-szeń, kofeinę oraz witaminę C. Spojrzenie staje się pełne blasku. Krem na również delikatny i przyjemny zapach. Polecam!

Lekki krem po oczy, dobry i na dzień i na noc. Fajnie współgra z makijażem. Nawilża skórę pod oczami i poprawia jej wygląd właśnie przez to nawilżenie. Niestety nie zauważyłam innych efektów, zmniejszenia zmarszczek, zmniejszenia opuchlizny czy redukcji cieni. Jak dla mnie zbyt drogi na to co oferuje czyli działanie nawilżające.

Krem to produkt z boxa, firma jest mi znana ale to mój pierwszy kosmetyk jaki stosowałam z jej asortymentu. Krem jest ciekawym produktem choć nie do końca zachwyciło mnie jego działanie. Słoiczek jest mały, pomarańczowy z białyą zakrętką, zawierający standardową ilość kremu - 15 ml. Grafika jest przejrzysta z charakterystyczny drzewnym logiem producenta, nazwa kremu, wszystkie szczegółowe informacje znajdują się na zewnętrznym kartoniku ochronnym. Konsystencja jest kremowa o śliczna perłowo-różowym kolorze. Zapach prawie wcale nie wyczuwalny. Skład napakowany jest wieloma substancjami aktywnymi: silika, gliceryna, oliwa z oliwek, ekstrakt z ogórka, ekstrakt z żeń szenia, ekstrakt z orzechów kasztana , ekstrakt z liści zielonej herbaty, ekstrakt z owocników maczużnika chińskiego, ekstrakt z kory magnolii, wyciąg z jabłka, prowitamina B5wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej, masło shea, wyciąg z korzenia pokrzywy indyjskiej, kofeina, kwas foliowy, lecytyna, biotyna, kwas hialuronowy, witamina C, mika, barwniki i znikoma ilość konserwantów. Perłowa struktura kremu sprawia że działa on rozświetlające na okolice oczu. Odświeża spojrzenie i nadaje mu blasku. Łatwo się aplikuje, rozprowadza i nie tłuści skóry. Ma działanie wygładzające, zmiękczające i delikatnie napinające. Sprawdza się stosowany pod makijaż, nie koliduje z innymi kosmetykami jakie przy nim stosowałam. Działanie pielęgnacyjne w moim odczuciu jest niestety mizerne w stosunku do mojej suchej skóry. Nawilżenie i odżywienie jest średnie a większej regeneracji skóry brak. Nie powodował występowania u mnie przesuszeń skóry ale czułam pewien niedosyt tego działania nawilżającego. Drugą wadą kremu jest fakt że czasami potrafi podrażniać mi oczy, nie zawsze i myślę że było to spowodowane że wchodził w reakcję z innymi kosmetykami. Podsumowując podoba mi się efekt promienności i świetlistości po zastosowaniu kremu. Jednak poziom pielęgnacyjny nie do końca mnie satysfakcjonuje, a występujący czasami podrażnienia oczu sprawiają że nie sięgnę więcej po ten kosmetyk.

Dla mnie to jeden z najgorszych kosmetyków Origins. Zazwyczaj nie kupuję kremów pod oczy, wolę używać kremu nawilżającego. Ten był akurat w zestawie prezentowym, który dostałam na urodziny. Moja skóra pod oczami jest sucha, z cieniami, czasem opuchnięta. Miałam sporo nadziei co do tego produktu Origins, szczególnie, że producent obiecuje rozjaśnienie cieni. Niestety nie jestem w stanie używać tego kremu w okolicy oczu. Powoduje u mnie okropne podrażnienie i zaczerwienie. Próbowałam też nakładać na krem nawilżający, żeby po prostu nie zmarnować tego kosmetyku ale za każdym razem miałam to samo. Oddałam mamie, w jej przypadku do podrażnienia nie doszło. Ale nie było efektu wow. Cienie nie zostały rozjaśnione, dla jej suchy skóry, krem nie był też wystarczająco nawilżający. Znając markę Origins, pewnie ten krem jest mega drogi, a szału nie ma.

Krem jest zamknięty w wygodnym słoiczku z szerokim otworem, co ułatwia wydobycie produktu do końca. Ma delikatnie perłową i różowawą barwę, co daje ciekawy efekt na skórze - okolice oka są delikatnie rozświetlone i wygląda to na efekt wypoczęcia. Krem dobrze się rozprowadza, niewielka ilość wystarczy, by nawilżyć obszar wokół oka. Nie uczula, nie podrażnieniu, po prostu dobrze dba o naszą skóre i daje ładny efekt wizualny - nawet nie potrzeba korektora. Jest wydajny, co rekompensuje dość wysoką cenę. Lubię go.

Stosuję ten krem dosyć długo i niestety nie widzę żadnego działania, wręcz mam wrażenie, że moja skóra pod oczami jest bardziej podrażniona i zaczerwieniona. Niestety nie mogę go polecić.

Stosuje w parze z Origins, Ginzing, Energy - Boosting Tinted Moisturizer SPF 40 (Krem koloryzujący), który też jest moim KWC. To taki mój zestaw obowiązkowy codziennie rano od jakiś 3 lat. Produkt spełnia wszystkie obietnice producenta. Top 1 to depuff, świetnie nawilża i rozświetla. Efekt zmęczonego oka znika w moment. Skóra staje się jasna i promienna. W składzie ekstrakt z kofeiny i żeń-szenia. Na noc stosuje inne produkty pogate w retinol, hialuron, peptydy itp, ale rano zawsze tylko ten. Zdarza mi się, że znajomi pytają co robię że taki efekt :) Origins i do przodu :) Dla mnie po prostu WOW! * Cera sucha, blada, 40 lat. * Kolor: origin

Po wypróbowaniu kremu do twarzy z tej serii niestety temu kremowi nie wróżyłam sukcesu. A tu proszę, miłe zaskoczenie. Krem dawał nawilżenie na poziomie średnim plus. Mogłoby być trochę lepsze, ale nie było źle. Skóra wyglądała dobrze i nie była przesuszona i ściągnięta. Najlepsze w nim jest jednak to, że ma on w sobie delikatny różowy kolor. Pięknie rozświetla spojrzenie i nawet bez makijażu to miejsce wygląda lepiej, ponieważ delikatnie przykrywa cienie. Bardzo dobrze spisuje się pod makijażem. Gdyby miał minimalnie większe nawilżenie to byłby ulubieńcem.

Miniaturki kremu dostałam do zakupów kosmetyków Origins od marki Sephora. Według producenta krem GinZing posiada właściwości rozjaśniające, pomaga zwalczać nieestetyczne cienie i opuchliznę pod oczami. W jego składzie znajdziemy sporo aktywnych składników jak żeń-szeń, kofeinę, wyciąg z magnolii, kompleks witamin z grupy B, ekstrakty z jabłka i z ogórka, wyciąg z kasztanowca, masło shea oraz krzemionkę i mikę. Moja skóra pod oczami zmaga się jedynie ze zmarszczkami, nie posiadam worków ani jakichś większych zasinień z którymi nie poradził by sobie korektor. Krem zamknięty jest w plastikowym opakowaniu w ładnym pomarańczowym kolorze z białą nakrętką. Jego pojemności to 5 ml która okazała się bardzo wydajna. Jego zapach jest ładny i delikatny, który czuć jeszcze przez jakichś czas. Konsystencja jest gęsta, o lekko brzoskwiniowym zabarwieniu gołym okiem widoczny jest naturalny blask rozświetlających drobinek. Krem po roztarciu pod oczami daję rozświetlającą poświatę i według mnie bardziej pasuje do pielęgnacji dziennej niż nocnej. GinZing Refreshing Eye Cream świetnie sprawdza się pod makijaż, korektor nie zbiera się i nie waży. Ładnie rozświetla okolicę oczu jednak użyty w większej ilości nie wygląda ładnie, w jego przypadku mniej znaczy lepiej. Mimo tak bogatego składu nie zauważyłam jakiegoś większego nawilżenia skóry pod oczami podczas jego stosowania, mam wrażenie że krem przy dłuższym stosowaniu lekko przesuszał okolice pod oczami. Krem nie zachwycił mnie na tyle abym sięgnęła po jego pełnowymiarowy słoiczek.

Krem jest bardzo średni. Oprócz tego, ze posiada rozświetlające drobinki(które są bardzo fajne ponieważ ładnie podkreślają oko i je rozświetlają) nie robi absolutnie nic. Bardzo średnio nawilża, zbryla sie pod podkładem czy korektorem, co jest totalna porażka, bo kiedy go używać? Rozświetlające dorobki powinny ładnie stapiać sie z korektorem. Absolutnie nie niweluje cieni i opuchlizny.

Dostałam próbkę tego kremu do zamówienia z Sephora. 10ml produktu wystarczyło mi na około miesiąc stosowania rano i wieczorem. Krem jest dosyć gęsty, ma lekko pomarańczowy kolor z drobinkami rozświetlającymi, które na skórze nie są mocno widoczne. Nie ma żadnego konkretnego zapachu, nie podrażnia, nie wysusza, ale też nie zauważyłam żadnej pozytywnej zmiany na skórze. Uważam, że ten krem jest jak najbardziej fajny, ale tańsze propozycje robią u mnie lepszy efekt.

Krem jest naprawdę skuteczny. Spełnia wszelkie obietnice producenta. Cienie pod oczami po pierwszym tygodniu użycia stają się mniej widoczne. Spojrzenie jest bardziej świeże. Dodatkowo bardzo dobrze nawilża skórę wokół oczu. Podczas używania nie pojawiały się u mnie opuchnięcia. Myślę, że to zawdzięczamy pomarańczy i kofeinie które tak jakby poprawiają mikrokrążenie. Obecnie nie znalazłam lepszego kremu więc pozostanę mu póki co wierna. Głównie ze względu na usuwanie cieni oraz to rozświetlone spojrzenie. Zapach również jest na plus !

Refreshing Eye Cream to Brighten and Depuff zawiera żeń-szeń, który nawilża i redukuje obrzęki oraz daje połyskujące rozświetlenie (w kolorze jasnoróżowym), aby rozjaśnić i zminimalizować widoczność cieni pod oczami. A co w praktyce dał mi?, hmm GinZing jest świetnym nawilżającym kremem pod oczy, ale nie działa zbyt wiele na cienie pod oczami, ale połączenie z korektorem pod oczy, daje już o wiele lepszy efekt! Połączenie korektora i kremu pod oczy całkowicie usuwa "ciastowaty" wygląd, jednocześnie zakrywając przerażające ciemne obszary pod oczami, a przydym nawilża delikatną skórę pod oczami, jak i nie podkreśla przez korektor lini zmarseczkowych. Spodziewałam się świetnego produktu, który okazał się przeciętny, lecz gdy połączyłam go z korektorem, owieli bardziej się polubiliśmy

Używałam tańczysz i o wiele droższych kremów pod oczy i ten jest zdecydowanie moim ulubionym. Po nałożeniu widać od razu efekt rozjaśnienia i krem starcza na bardzo długo, bardzo polecam

Krem jest cudowny pod oczy, skóra jest po nim odżywiona, napięta, nawilżona, cienie pod oczami są zmniejszone, co do samego kremu to jest to lekka konsystencja która bardzo, szybko się wchłania i cudownie nadaje się pod makijaż bo korektor nie roluje się pod nim. Jedyny minus to opakowanie bo jednak wyciskane jest moim zdaniem znaczenie bardziej higieniczne

Krem przeznaczony do stosowania pod oczy, jego zadaniem jest pomóc nam walce z opuchliznami, workami pod oczami, ma na celu również ich nawilżenie. Polecany do wszystkich rodzajów skóry. Kosmetyk zamknięty jest w praktycznym pomarańczowym słoiczku o poj 15ml. Jego głównym składnikiem jest żeń-szeń i kofeina które działają bardzo pobudzająco, niweluje oznaki zmęczenia przez co worki pod oczami stają się zminimalizowane. Kosmetyk ma bardzo ładny i orzeźwiajacy zapach. Konsystencja jest lekka i kremowa. Po nałożeniu kremu skóra pod oczami jest ładnie rozświetlona. Ogólnie jestem zadowolona z kosmetyku. Moze kiedyś jeszcze się skuszę jak będzie znowu promocja.