Cały komplet lidlowych maseczek dostałam od mamy, która doskonale wie, że nic mnie tak nie ucieszy, jak kosmetyki (i kwiaty doniczkowe :-D ). Co prawda nie jest to moja bajka składowa, ale taki jednorazowy wyskok jestem w stanie przyjąć.
Moja cera to typowy tłuścioch z wszelkimi jej przypadłościami, jednak w warunkach zimowych także odwodniona i lubiąca bogatszą pielęgnację. Dlatego to właśnie teraz zdecydowałam się na użycie odżywczej maseczki marki Cien.
Maska ma wyczuwalnie bogatą formułę, ale jednocześnie jest bardzo przyjemna w aplikacji. Nie jest przesadnie gęsta, a bardziej taka tłustawa, jak śmietanka. Posiada delikatnie kremowy kolor i słodki zapach z nutami miodu i migdałów.
Zawartość saszetki wystarczyła na 2 solidne aplikacje. Na jeden raz byłoby jej zdecydowanie zbyt dużo i obawiam się, że zaczęłaby spływać z twarzy.
Maska gładko się rozprowadza i mniej więcej połowa wchłania się. Resztę ściągałam suchym płatkiem kosmetycznym, co nie stanowiło najmniejszego problemu, bo dzięki tej tłustej formule pozostałości nie rolowały się. Na skórze został jedynie olejowy film, który nie dawał uczucia obciążenia czy oblepienia. W mojej ocenie dawał bardzo przyjemne otulenie, a że maskę stosowałam wieczorem, to owy film zupełnie mi nie przeszkadzał.
Maseczka przede wszystkim daje fajne ukojenie cerze zmęczonej ogrzewaniem, mrozem i traktowanej kwasami. Odżywia, niweluje suchość i nieprzyjemne napięcie. Natłuszcza, zapobiegając utracie wody przez naskórek. Sprawia, że skóra staje się bardziej elastyczna. Cera nawet na drugi dzień jest zrelaksowana, gładka i promienna. Lepiej prezentuje się pod makijażem i wolniej wydziela sebum. A przy tym, mimo bogatej formuły i składu niesprzyjającemu cerom tłustym, nie zapchała mojej kapryśnej skóry.
A będąc już przy składzie muszę z przykrością stwierdzić, że sporo możnaby w nim poprawić. Dosyć wysoko mamy parafinę, a w roli konserwantów EDTA, parabeny, BHA i donor formaldehydu, czyli naprawdę słabo. Na plus obecność oleju ze słodkich migdałów, wit. E, stabilnej pochodnej wit. C, kwasu linolowego, miodu, gliceryny, pantenolu, pochodnej retinolu, aminokwasów jedwabiu, wit. B6, biotyny. Do tego kilka emolientów i na samym końcu zapach.
Maseczka znajduje się w zwykłej saszetce wstępnie naciętej. Grafika skromna, przedstawia tytułowe składniki aktywne. Z tyłu szczegółowy opis. Jest ok i funkcjonalnie.
Cena bardziej niż niska, a dostępność jedynie w marketach Lidl.
W tej cenie, to naprawdę ciekawy i skuteczny kosmetyk. I chociaż ma niedociągnięcia w składzie, to i tak polecam. Ja jestem zadowolona, ponieważ dostałam to, czego oczekiwałam i co podpowiadał emolientowy skład.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie