Clochee Matte Cream SPF 50 Matujący krem SPF 50

Krem trzymam w lodówce (jak prawie wszystkie kosmetyki naturalne), więc jest gęsty, nie rozwarstwia się. Po nałożeniu na twarz ma sie wrażenie, że się waży, nie kryje. Po odczekaniu minuty, 2 minut, zaczyna ładnie wtapiac się w skórę. Kupiłam go, poniewaz zależało mi na: a) naturalnym kosmetyku b) kryjącym c) z wysokim SPF. gdybym po pierwszym razie poddała się, recenzja byłaby negatywna. Nie poddałam sie i po kilku razach "lepiej się poznaliśmy". Nie kładę grubej warstwy na twarz, by nie powodować maski, więc i tak dodatkowy krem z spf nakładam wcześniej ((czego chciałam uniknąć, ale jest to krem na tyle zadowalający mnie, że nie robi mi to aż takiego problemu). Polecam. A za to, że jest "trudny", dejmuję 1 gwiazdkę.

Ma strasznie dziwna konsystencje. Ciężko rozprowadzić go po skórze. Roluje się i wyglada bardzo ciężko. Pod makijaz zdecydowanie się nie nadaje. Do tego jest drogi, w niższej cenie można znaleźć o wiele lepsze kremy Spf50

Trafiłam na ten kosmetyk zaczynając swoją przygodę z filtrami fizycznymi w kosmetykach do twarzy, wcześniej stosując nieświadomie tylko chemiczne. No i niestety nie trafiłam dobrze ;) Mam cerę mieszaną, bez większych problemów. Tyle jest dla mnie minusów tego produktu, że nie rozumiem jak może być taki drogi a tym bardziej podziwiam osoby, które nauczyły się go nakładać i bardzo go lubią. Zużyłam połowę opakowania, stosując różne metody nakładania i efekt ani razu nie był nawet zadowalający. Za każdym razem wyglądałam jak tapeciara, która nałożyła zbyt dużo słabej jakości taniego fluidu. Doszło do tego, że czasami wstydziłam się za własną twarz i zaczęłam na ważniejsze wyjścia stosować stare produkty bez spf, które akurat miałam. I wtedy stwierdziłam, że to koniec - pół opakowania leci do kosza, a robię to w ostateczności.

Nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez nałożenia kremu z filtrem UV. Długo szukałam czegoś co będzie dobrze chroniło moją cerę przed promieniowaniem i zarazem ja matowilo. No i mam go.. naprawdę dobry krem, który nie wyświeca się, nie bieli a dodatkowo pielęgnuje i pełni funkcję podkładu/kremu bb. Szczerze mówiąc za bardzo nie mam sie do czego przyczepić, no może trochę do konsystencji, jest na swój sposób toporna i trzeba się nauczyć z nią obchodzić. Mój sposob na aplikację to naprawdę szybkie i zdecydowane ruchy i nakladam krem na jeszcze nie do konca wchłonięte serum, by dodać trochę poślizgu. Ale myślę, że to kwestia indywidualna i każdy musi znaleźć swój własny złoty środek na aplikację.. No i 4 pompki jak zaleca producent to dla mnie przesada. Przy 2 uzyskujemy naprawdę porządne krycie. Odcień raczej neutralny, beżowy - bez różu czy pomaranczy.. porównała bym go do Revlonu CS 150 Buff, albo Vichy Dermablend Opal. Myślę, że dla bardzo jasnych cer może być zbyt ciemny. Mam cerę tłustą i cenię sobie w tym produkcie, że potrafi ją utrzymać cały dzień w ryzach. Nie jest to jakiś płaski mat, ale taki zdrowy, powiedziałabym satynowy. Właściwości pielęgnacyjne są naprawdę powalające. Skóra po wieczornym demakijażu niejednokrotnie wygląda lepiej niż rano przed jego nałożeniem. Krem bardzo dobrze nawilża i myślę, że też wycisza niedoskonałości. Jest to naprawdę dobry produkt z wręcz perfekcyjnym składem. Produkt jest zamknięty w buteleczce z ciemnego niebieskiego szkla z pompką, bez żadnego katronowego opakowania. Plus, za tego typu opakowanie, bo producent dba o naszą planetę jednak łatwo stłuc produkt, chociażby podczas transportu do domu i możemy kupić mocno wymacany egzemplarz. Regularna cena to ponad 100 zł, ale mi jak do tej pory udawało się go upolować na promocji za kilkadziesiąt zł. Jestem zdania, że ten produkt jest wart swojej ceny. Polecam każdemu kto szuka dobrego kremu pielegnacyjnego, porządnego spf-u i średnio kryjącego podkladu w jednym. Dzieki Clochee zaoszczedzam sporo czasu rano.

Przekonałam się do zakupu tego kremu pod wpływem próbki (co prawda innego kremu tej marki - rozświetlającego 30 spf). Szukałam wysokiej ochrony i dobrego w składzie filtru. Krem ogólnie spoko, lekki kolor. Buzia ładnie po nim wyglądała. Ze względu, że używałam go podczas dni wolnych mogłam sobie pozwolić nakładać go co 2 godziny - ale mimo tego i tak moja skóra była czerwona.

Miał być taki super. Prze dwydaniem ponad 100 zł chciałam mieć pewność, że będą to dobrze wydane pieniądze. Okazały się jedne z najgorszych. Na plus jest, że krem ma kolor, ale jaki.... Taki ciemny, że to tragedia. Mam jasną karnację i próbowałam naprawdę wielu mieszanek. Ale na nic moje starania. To po prostu straszny bubel. Niby się utrzymuje i matowi, ale sposób aplikacji dramat. Nie tego się spodziewałam. Nigdy więcej.

Po obejrzeniu filmu u Klaudii Cukier Puder, która bardzo zachęciła mnie do jego kupna oraz trwającej promocji w drogerii internetowej postanowiłam zaryzykować, zwłaszcza,że szata graficzna trafiła w mój gust wprost idealnie. Nałożenie tego kremu jest faktycznie dość specyficzne- tak jak opisała to Klaudia. Jest on niczym ekstramalnie szybko zastygający podkład. Nakładam go zawsze na 4 razy: czoło,aż do skroni, następnie boki twarzy oraz nos, broda i szyja. Ten krem jest niczym Nyx Glitterprimer dla całej cery, jeśli nałoży się go umiejętnie. Skóra po nim przez około 5 minut pozostaje odrobinę lepka i jeśli w tym czasie nałożymy podkład, jest on nie do ruszenia (mój zwykły dzień zaczyna o 6:30 i trwa do 23-00). Cudowną zaletą tego kremu jest to,że nawet jeśli zaśpię,a muszę być gotowa w 10 minut, to ten krem jest lepszy niż wszystkie kremy BB,CC czy inne nowoczesne kremo-podkłady razem wzięte. Jeśli nakładam ten krem (przy cerze tłustej) to wystarczy mi minimalna ilość jakiegokolwiek podkładu (najczęściej używam Lumene Matte lub 4 kropeczki podkładu Bell Nude Liquide Powder),a cera wygląda jakby miała naprawdę bardzo dobrze kryjący podkład. Ten krem pięknie komponuje się zarówno z kremami Tołpa, Nacomi, MIYA, Lancome czy każdym serum z The Ordinary.

Gęsta, rolująca się, pomarańczowa, plastelinowa maź, zapychająca pory, wyglądająca na twarzy jak podkład z lat dziewięćdziesiątych zakupiony za 5 złotych w kiosku ruchu. Pompka przy każdej aplikacji wypluwa długą stwardniałą kluchę produktu, a resztę rozpryskuje gdzie popadnie. Szkoda kasy i nerwów.

Jest to najgorszy krem z filtrem jaki używałam. Starałam się mu dać szansę, miałam wrażenie że ocenię go na 2 gwiazdki za dobre krycie, ale niestety nie. Co z tego że kryje i mógłby niektórym posłużyć za "podkład" jak po godzinie się utlenia i robi pomarańczowy? Ten krem jest koszmarny, zapycha pory mimo "dobrego" składu, oblepia twarz jakby nałożyć na nią betonową szpachle. Nosząc go czułam jak skóra się poci, dziwnie mrowieje, nie może oddychać. Ten krem byłam w stanie nakładać tylko beauty blenderem, ma tak tempa konsystencje. Opakowanie też nie jest przemyślane, pompka ma bardzo wąskie ujście i wypuszcza zbyt mało produktu, trzeba wyciskać i wyciskać i wyciskać, aż palec boli.

Długo szukałam kremu który będzie miał cechy kremu BB i w pełni naturalny skład. Ten krem idealnie stapia się z moją skórą- jestem bladziochem w stronę różową. Dzięki temu kremowi moja skóra wygląda bardzo naturalnie, a koloryt jest wyrównany. Nie ma efektu maski, a krem utrzymuje się cały dzień. Niestety po kilku miesiącach krem zaczął zmieniać kolor na bardziej pomarańczowy, do tego tak zgęstniał, że jestem zmuszona odjąć mu gwiazdki i już raczej go nigdy nie kupię. Szkoda, bo skład super, ale jednak nie sprawdził się w trakcie użytkowania.

Krem dostałam od koleżanki, której tez on nie odpowiadał. Dla mnie jest kompletną porażką, dodam, że mam zaczerwienienia bardziej miejscowo, niż na całej twarzy. Zalet tego kremu według mnie nie ma żadnych. -zapycha -ma tępa i tłustą konsystencję -przez SPF 50 bieli twarz -zachowuje się po prostu jak krem BB, zmienia kolor na beż -na mojej karnacji wygląda zbyt jasno, jakbym była chora -drogi

Spodziewałam się matującego kremu - nazwa to sugeruje. Otrzymałam gęstą maź, którą trudno rozprowadzić na skórze. Krem po chwili robi się tępy. Gdy jednak uda mi się pokryć nim twarz, czuję dyskomfort i bez przypudrowania transparentnym pudrem, nie jestem w stanie go używać, ponieważ jest jakiś lepki i ciężki. Kolor tragiczny - niby beż, a wpada w róż, sądzę, że mało komu będzie pasował. Wcale nie matuje, sam jest tak oblepiający, że wygląda jak ciasto i trudno sprawić, by się nie błyszczał. Pod koniec dnia jest jeszcze gorzej. Nie kupię go ponownie, ponieważ nie dość, że nie posiada żadnej zalety, to ma wysoką cenę i nie uchronił mnie przed powstaniem nowych przebarwień. Pompka się zacina.

Jest to kosmetyk, o którym trudno powiedzieć coś dobrego. Przede wszystkim ma bardzo gęstą i okropnie tępą konsystencję, nie da się go równomiernie rozprowadzić na twarzy. Zupełnie nie rozumiem opisu producenta, który mówi o "lekkiej formule" tego kremu. Nie stapia się ze skórą, a widać go na skórze, zwłaszcza, że usadawia się w porach, które podkreśla. Jeśli zastanawiacie się nad jego kupnem polecam przetestować go chociażby na wierzchniej części dłoni- przekonacie się o jego tępości oraz o tym jak doskonale podkreśla wszystkie załamania na skórze. Kolor w postaci jasnego beżu na mojej twarzy zaczyna przybierać różowawy odcień, co wygląda beznadziejnie. Efekt matowienia jest na początku, znika po ok. 2-3 godzinach.

Produktu używam od około miesiąca. Niestety moje ogromne nadzieje legły w gruzach. Produkt jest ciężki do rozpracowania, zostawia plamy na twarzy. Nie potrafię produktu równomiernie rozprowadzić, po około dwóch godzinach świecę się jak żarówka odnoszę wrażenie jak by produkt spływał mi z twarzy. Aby nie wyrzucać tego produktu stwierdziłam, że będę go mieszać z kremem bb. Ratuje on troszeczkę sytuację ale muszę się duzo napracować.Produkt jest naturalne fajny skład no ale niestety nie dla mnie....

Stosuję każdego dnia rano po aplikacji serum olejowego i przed nałożeniem makijażu. Krem oparty na genialnych, naturalnych składnikach świetnie matuje i co najważniejsze - chroni skórę przed promieniami UV. Dodatkowo pielęgnuje, więc czego chcieć więcej?