Klairs Soft Airy UV Essence SPF 50+ PA++++ Delikatny krem z filtrem do codziennej ochrony przeciwsłonecznej

Bez kremu z filtrem nie wychodzę z domu ale ciężko mi było znaleźć dobry lekki krem aż w końcu trafiłam na ten i to był strzał w dziesiątkę. Ten krem jest cudowny, lekki, nie bieli , jest bardzo delikatny- taki subtelny :-) i dobrze się wchłania a co najważniejsze to ma wysoki filtr. Świetnie sprawdza się pod makijaż, nie świeci się i idealnie współgra z podkładem. Zapach delikatny taki nie przeszkadzający, cena wysoka . Trudno dostępny w sklepach stacjonarnych

Mam lat 30+, cerę mieszaną w stronę tłustej, podatną na zapychanie i trądzik, stosuję tretinoinę na trądzik i starzenie. Filtr ten jest bardzo często porównywany do filtra Purito z centellą i podobno różnice sama nieznaczne. Dla mnie te kosmetyki znacznie się różnią. - filtr Klairs jest przyjemny, nawilżający i dobrze się wchłania, zastanawiam Purito zostawia ciężką wyczuwalną, warstwę na twarzy - oba filtry nie są wodoodporne, ale Klairs znacznie lepiej trzyma się skóry i nie powoduje pocenia, nie spływa tak od razu z twarzy, - oba mają dodatek olejków eterycznych, ale Purito (lawenda) mnie podrażnia a Klairs (pomarańcza) nie, Klairs też znacznie szybciej staje sie bezzapachowy, - Klairs może nie jest tytanem ochrony, ale jest lepszy niż Purito, - oba z nich mają identyczny zestaw filtrów (są podobno produkowane w tej samej fabryce), - Purito podało dokładną ilość zastosowanych filtrów, o Klairs nic nie wiadomo takiego - jednak jeśli jest taka sama jak Purito, to myślę, że Klairs nadaje się w zasadzie tylko baaaardzo rekreacyjnie i bardziej po to, żeby po prostu przyzwyczaić się do uzywania filtra w dłużej ilości, bo jednak coś tam chroni i lepiej się trzyma skóry niż Purito. Ponadto: + filtr nie zapycha, + nie podrażnia, + nie bieli, + można go łatwo równomiernie rozsmarować, - cena, - dostępność, - niewielka ochrona (ale lepsza taka niż żadna). Krem wystarcza na niecałe 2 miesiące przy przepisowym używaniu. Nie kupię, bo zależy mi na pewnej ochronie.

Wcześniej używałam słynnego Babydream z rossmana - był fajny, nie zapychał ale moja skóra świeciła się po nim niemiłosiernie, okropny tłuścioch... wymagał tony pudru do zmatowienia Klairs soft airy uv essence to zupełnie inna bajka... rzeczywiście, jest zdecydowanie droższy (30zł za 200 ml vs 80zł za 80ml) ale naprawdę warto! Po około 10 minutach od aplikacji jest już całkowicie wchłonięty, nie ma absolutnie żadnej tłustej warstwy.. skóra zyskuje tylko delikatny, satynowy glow jak po nałożeniu niektórych baz po makijaż. To jedyny dotąd krem z filtrem, po nałożeniu którego odrazu mogę wyjść z domu bez konieczności używania pudru. Pod makijaż też sprawdza się świetnie - nie rolluje się. Dla mnie absolutny HIT. Cena mogłaby być niższa, ale teraz robię tak, że jak jestem tylko w domu to używam Babydream, a ten klairs zostawiam sobie na wyjścia. Mam go już 2 miesiące i jest go jeszcze naprawdę sporo. ========= UPDATE!!! ========== Krem, dokładnie jak niesłynne Purito ma oszukany skład, który zapewnia SPF15 a nie SPF50, jak zapewnia producent. W tym wypadku zmieniam ocenę z 5/5 na 1/5. Jeśli nie wiecie o co chodzi - wygooglujcie "purito drama". Krem ma prawie identyczny skład co purito.

Mój absolutny ideał! Niezwykle lekki, o satynowym wykończeniu. Wchłania się bardzo szybko. Jest nieco lżejszy niż Purito, jednocześnie dobrze nawilża. Nie zapycha. Skutecznie chroni przed słońcem. Minusem jest niezbyt przyjemny dla mnie zapach (to oczywiście subiektywne, i zapach nie jest mocno rażący). Szkoda również, że ten krem jest tak słabo dostępny w Polsce. Już czekam na kolejne opakowanie i czuję, że ten krem zostanie ze mną na dłużej.

Po latach prób przekonałam się, że jedną z najważniejszych rzeczy w kremie z filtrem jest dla mnie to, żeby był kosmetycznie elegancki. Nie ważne jak dobry skład, jeśli używanie kremu będzie dla mnie uciążliwe to w końcu rzucę go w kąt. Chciałabym wielu rzeczy od idealnego kremu z filtrem do twarzy - żeby miał dobry dobór filtrów, nie zawierał alkoholu, nie wysuszał skóry (mam suchą), nie kleił się za bardzo i nie był zbytnio tłusty, był bezzapachowy, nie bielił zbytnio, nie rolował się, leżał dobrze pod makijażem, nie brudził ubrań i żeby był osiągalny cenowo. Ideału nie udało mi się dotąd znaleźć, mimo mnóstwa przetestowanych kremów (ok. 50), ale ten krem jest dla mnie najbliższym ideału kompromisem. W aplikacji jest jak krem nawilżający, jest niewidoczny na twarzy, nie jest tłusty, nie klei się, nie wysusza i nie podrażnia mi skóry, mogę na niego nałożyć bez problemu makijaż. Używam go już kilka miesięcy (bardzo hojnie) i jego używanie nie stało się dla mnie upierdliwe. Z minusów - nie jest bezzapachowy - ma taki sobie zapach, ale jest on delikatny i szybko się ulatnia. Na początku lekko szczypał mnie w oczy (dla mnie norma przy kremach z filtem), ale co ciekawe dość szybko przyzwyczaiłam się do niego i już mnie nie szczypią. Zawiera pomarańczowy olejek eteryczny, którego w kremie z filtrem być nie powinno. Zawiera tylko 2 filtry, jeden UVA (Uvinul A Plus) i jeden UVB (Uvinul T 150), co jest nietypowe, większość kremów z filtrem opiera się na kompozycji kilku filtrów - muszę tu zaufać producentowi, że krem oferuje taką ochronę jak deklaruje. Krem nie jest wodoodporny, ale to akurat nie jest dla mnie problemem - nie pocę się szczególnie, a przynajmniej mogę go łatwo zmyć na koniec dnia.

No w końcu!!!! To jest sztos, kosa i mistrzostwo!!!! Większość osób nienawidzi kremów z SPF, bo bielą, są tłuste i niszczą makijaż. Klairs to zupełnie inna bajka! Kremów z spf 50 używam prawie cały rok, bo moja cera jest ekstremalnie naczynkowa i nawet 15 minut na przystanku w słoneczny dzień bez filtra na twarzy kończy się dla mnie czerwonym burakiem przez najbliższe dwa dni. Do tej pory stosowałam La Roche Posay Ultra Leggere, ale do ideału było mu daleko. Ale ten krem... ten krem to zupełnie nowa generacja! W końcu jest i on, idealny krem z chemicznymi, nieprzenikającymi filtrami i wysoką ochroną zarówno UVA jak i UVB. Czytałam też na fejsbukowej grupie, że skład nie jest zły. Ale najważniejsze... w ogóle nie bieli i wchłania się całkowicie. Tak, serio! Ciężko było mi w to uwierzyć, ale jest leciutki, zupełnie przeźroczysty po wsmarowaniu (zero białej poświaty, naprawdę!) i wchłania się ekspresowo. Co prawda nie aplikuję zalecanej, ogromnej ilości, ale też nie żałuję go sobie i wygląda świetnie. Nie niszczy makijażu, nic mi się nie zbiera i nie roluje. Nie wpływa na jego trwałość, ani nie wzmaga świecenia. Ma trochę dziwny zapach, lekko oponowo-plastikowy, ale nie jest bardzo intensywny i czuję go tylko w momencie wyciśnięcia porcji kremu na dłoń. Kosztuje swoje i jest dostępny tylko online, ale warto! Moja tubka niedługo sięgnie denka i już druga czeka w kolejce. Na razie-niezastąpiony. Jeśli nie lubicie filtrów, bo niszczą wam makijaż i powodują efekt smalcu na twarzy, spróbujcie tego, nie pożałujecie! To moje prawdziwe odkrycie wszech czasów.