AA Japan Rituals, Kremowa maska nawilżająco-wygładzająca `Rytuał nawilżający` 

✔️Maseczka znajduje się w saszetce która jest podzielona na dwie części po 4 ml. Z boku po jednej stronie są lekkie nacięcia, dzięki którym można rozerwać bez problemu. Co do szaty graficznej jest ładna a z tyłu są zawarte najpotrzebniejsze informacje. ✔️Maseczka jest kremowej konsystencji i całkiem gęstej, co nie spływa i bez żadnego problemu rozprowadza się. ✔️Zapach maseczki jest ładny i lekko wyczuwalny przez jakiś czas. ✔️Po zmyciu maseczki twarz jest nawilżona, rozświetlona jak i milusia w dotyku. Nie zauważyłam żadnego uczulenia a do tego jest ona nie droga wiec warto ją kupić a kosztuje koło 2 zł.

Bardzo dobra maseczka a w zasadzie są połączone ze sobą 2 lubię mieć 2 oddzielnie szata graficzna biała z wizerunkiem kwiatów kojarzący się z koreańska pielęgnacją cena ok 4 złote kupiłam w naturze maseczka jest kremowej konsystencji przyjemnie się ją nakłada zaskakujące jest że duża jej ilość jest wchlonieta przez skórę jakby chciała jej jak najwięcej nie było potrzeby ścierania wacikiem wsmarowalam jak krem i zostawiłam nie zmywajac skóra po niej jest dobrze nawilżona i odżywiona wygląda zdrowo i promienie oznaki zmęczenia znikły bardzo dobry produkt mile zaskoczenie

Używam wszystkich masek z serii Japan Rituals i z każdej jestem zadowolona. Ta, podobnie jak pozostałe, ma przyjemną kremową konsystencję. Używam jej zarówno na dzień, jako krem pod podkład, jak i na noc, wtedy nakładam grubszą warstwę - sprawdza się w obydwu przypadkach. Skóra po jej nałożeniu staje się gładka, przyjemna w dotyku, wyraźnie ją nawilża. Specjalnego efektu spłycenia zmarszczek nie zauważyłam, ale przy regularnym stosowaniu stan cery się poprawił. I jeszcze ta cena...

Maseczkę zakupiłam jako dwupak. Zazwyczaj używam tych w płachcie, ale tu skusił mnie opis i obietnice producenta dotycząca wygładzenia skóry. Maseczkę nakładam również na szyję, jest lekka i łatwo ją zmywać. Przyjemnie pachnie. Bardzo odpowiada mi jej kremowa konsystencja niczym krem. Po pierwszym użyciu widziałam już spore efekty - moja skóra stała się wygładzona, nieco zmatowiona, drobne zmiany i zaczerwienienia rozjaśnione i mniej widoczne. Dla mnie to przykład idealnej maski bankietowej, pozostawia na skórze delikatną lepkość, która idealnie trzyma podkład. Maseczkę nakładam również na noc, smaruję wtedy cienką warstwę, a rano budzę się z piękniejszą cerą. Moja skóra jest zdecydowanie bardziej nawilżona, a do tego wydaje się być jędrniejsza. Zaznaczam, że maska jest bardzo wydajna, z jednej saszetki mam aż dwie porządne aplikacje doliczając całą szyję. Polecam bo jest niedroga i warta wypróbowania.

Maseczka strasznie sie zbrylowala i nie chciala sie wchlonac - czulam sie lepka. Ostatecznie musialam ja zmyc. Drugiej saszetki nawet nie otworzylam.............

Przynajmniej raz w tygodniu, w porywach do dwóch, staram się urządzić sobie maseczkową ucztę. Przyzwyczaiłam się już do tego i widzę, że taka systematyczność daje dobre efekty. Tym razem wybrałam Japan Rituals czyli rytuał nawilżająco-wygładzający, mimo że nie mam skóry skłonnej do alergii, a dla takich cer przeznaczony jest ten produkt. Ale w związku z tym miałam nadzieję, że „krzywdy” mi nie zrobi. OPAKOWANIE, KONSYSTENCJA, ZAPACH Maseczka jest zamknięta w saszetce. Tworzą ją w zasadzie dwie porcje produktu, każda po 4 ml. Trochę się zdziwiłam, bo to nie jest duża objętość, jak na jednorazowe nałożenie na twarz, szyję i dekolt. Ale o tym potem. Opakowanie maseczki jest białe, ma czytelne napisy i grafikę w formie kwiatków koloru bordowo-metalicznego. Zaś produkt w nim umieszczony również jest biały i ma kremową, dość gęstą konsystencję. Jego zapach natomiast jest słabo wyczuwalny, bardzo delikatny. Musiałam kilka razy się nim „zaciągnąć”, by poczuć w nim kwiatowy, świeży sznyt. SKŁAD Produkt ma bardzo długi skład. Musiałabym napisać książkę, aby wszystkie składniki przedstawić. W związku z czym wspomnę tylko o tych, które mnie najbardziej zaciekawiły. Najpierw dwa, nieznane mi dotąd składniki. Pierwszy to ekstrakt z shiso czyli z mięty japońskiej. To podobno jeden z najmocniejszych antyoksydantów. Naukowcy z Uniwersytetu Osaka dowiedli, że ma większą moc niż kwas askorbinowy czyli witamina C. Ma on za zadanie wspomagać procesy regeneracyjne i utrzymanie wilgoci wewnątrz naskórka, chroniąc przed nadmiernym wysuszeniem. Słowem przywraca skórze zdrowy wygląd. Drugi ze składników, który mnie zainteresował to ferment cukrowy. Brzmi małozachęcająco, ale w gruncie rzeczy robi dobrą robotę, bo zapewnia odmładzanie i niweluje oznaki stresu oraz zmęczenia. Prócz nich znajdziemy w składzie m.in. Hialuronian sodu czyli pochodną kwasu hialuronowego, idealny do nawilżania twarzy oraz sam kwas hialuronowy, a także Kolagen hydrolizowany, który utrzymuje wilgoć w skórze, napina i uelastycznia ją, wygładza oraz wypełnia zmarszczki. Jest też ekstrakt zielonej chińskiej herbaty. Brzmi nieźle, prawda? Zatem do konkretów czyli moich subiektywnych odczuć. APLIKACJA I WRAŻENIA Maseczkę ze względu na dobrą konsystencję przyjemnie się aplikuje na buzię, nie spływa z niej. Na wszelki wypadek potraktowałam dekolt po macoszemu, nakładając maseczkę jedynie na twarz i szyję. I chyba miałam rację, bo w ten sposób trafiła tam odpowiednia ilość produktu, sądząc po jego wchłanialności przez moją skórę. Po nałożeniu jej, odczuwałam lekkie, przyjemne chłodzenie. Po 10 minutach produkt był już ledwo widoczny na mojej buzi, a po 15 minutach wydawało mi się, że całkowicie się wchłonął. Ale to nie do końca była prawda. Pozostał po prostu na twarzy w formie cienkiej warstwy, leciutko lepiącej się. Odczekałam jeszcze 10 minut i, jak zaleca producent, wklepałam pozostałość. O dziwo to się udało, bez wspomagania wacikami, ręcznikami papierowymi czy zmywania wodą. Co przy innych maseczkach często się zdarza. Wniosek z tego dla mnie płynie taki, że produkt ładnie się wchłonął i że nałożyłam go w sam raz:) DZIAŁANIE Po aplikacji i wklepaniu pozostałości maski moja twarz była miękka, nie lepiła się, choć na jej powierzchni wciąż czułam pielęgnacyjne dobrodziejstwo maseczki. Buzia wyglądała tak, jak lubię - była nawilżona, a nie przesuszona, nie tłusta, choć na czole i policzkach zauważyłam lekki błysk, który można nazwać rozświetleniem. Wyglądał on zdrowo i promiennie. A co najważniejsze – moja skóra nie domagała się porcji kremu nawilżającego, co zdarzało mi się po innych maseczkach nawilżających. Po regularnym stosowaniu maski (zużyłam 3 podwójne opakowania) zauważyłam, że mam twarz lepiej nawilżoną i bardziej wygładzoną oraz ładnie odświeżoną. Maseczka mnie nie podrażniła ani nie uczuliła. PODSUMOWANIE Maseczka ma lekką formułę. Jest niekłopotliwa, nie trzeba jej zmywać, wystarczy wklepać i to się udaje. Ale można też ją zostawić na twarzy na noc, nie wklepując produktu po zakończeniu czasu, przewidzianego do jej pozostawienia na twarzy. Wtedy obudzimy się z twarzą pełną energii i zregenerowaną! Systematycznie jej stosowanie poprawia kondycje cery, wygładza ją i dobrze nawadnia. Ja jestem na „Tak”!

Bardzo rzadko testuję markę AA, ale zdecydowanie muszę to nadrobić. To moja pierwsza maska z tej firmy i polubiłyśmy się od pierwszego użycia. Teraz zawsze mam ją w swojej łazience i bardzo często z niej korzystam. Produkt znajduje się w saszetce z japońską szatą graficzną, o pojemności 8 ml. Maseczka ma bardzo ładny zapach, który tylko uprzyjemnia pielęgnację. Jej konsystencja jest kremowa i świetnie rozprowadza się na buzi. Nie spływa oraz dobrze się utrzymuje. Trzymam ją najczęściej około 15 minut, po czym następnie wklepuje. Skóra po jej użyciu jest gładka i przyjemna w dotyku. Do tego odpowiedni nawilżona i odżywiona. Skóra wygląda o niebo lepiej. Buzia jest rozświetlona i sprawia wrażenie zdrowszej. Nie wystąpiły u mnie żadne podrażnienia. Jestem z niej bardzo zadowolona, bo zapewnia naprawdę porządne nawilżenie. Polecam!

Nie oczekiwałam po tej maseczce zbyt wiele. Ot, kolejna, którą wrzuciłam do koszyka. Muszę przyznać, że mile się zaskoczyłam. Jeśli faktycznie kosmetyków o podobnym składzie używają w krainie kwitnącej wiśni, to nic dziwnego, że mają takie gładkie twarze. ;) Maseczka ma przyjemny, delikatny zapach. Wygodnie się ją rozprowadza po twarzy. Nie trzeba jej zmywać, można pozostawić do wchłonięcia albo delikatnie wmasować. Efekt po użyciu maseczki jest naprawdę bardzo fajny. Skóra jest odczuwalnie nawilżona i wygładzona. Staje się promienna. Polecam nałożenie jej na noc - bez zmywania.

Maseczka Japan Rituals '`Rytuał nawilżający` sprzedawana jest w formie podzielonych na dwie aplikacje saszetek. Jest to bardzo wygodne w użyciu. Niewielka cena, odpowiednia pojemność - coś na zasadzie próbki. Jedna część spokojnie wystarcza na całą twarz, szyję i dekolt. Maseczka ma kremową konsystencję, łatwo się rozprowadza i nie spływa. Zapach kosmetyku jest bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny dzięki czemu nasze wrażliwe nosy nie ucierpią. Maseczkę po nałożeniu zostawiamy na skórze na 10-20 min., po tym czasie możemy ją wmasować lub pozostawić na noc. Jest to kolejne ułatwienie, bo nie trzeba męczyć się ze zmywaniem czy ściąganiem. Samo działanie maseczki jest poprawne. Z pewnością po jej użyciu skóra jest nawilżona i odżywiona. Ja ją najbardziej lubię używać wieczorem i pozostawiam ją na całą noc. Rano skóra jest wypoczęta i rozświetlona. Maseczka nie spowodowała u mnie podrażnień, nie uczuliła mnie. Nie jest to zła maseczka, ale też nie zachwyciła mnie.

Szczerze mówiąc nie zauważyłam różnicy pomiędzy 'Rytuałem nawilżającym' a 'Rytuałem regenerującym'. Według mnie działają one tak samo. Nawilżenie skóry jest bardzo intensywne. Nie ma potrzeby stosowania po nich innych kosmetyków, ponieważ pozostawiają na skórze odczuwalny film. Dla najlepszego efektu najlepiej używać ich na noc. Mają one wtedy czas, aby w całości wchłonąć się w skórę. Rano nadal można odczuć na twarzy nawilżający film, który wystarczy zmyć żelem. Maski bardzo dobrze wpływają na skórę. Oprócz intensywnego nawilżenia skóra jest po nich miękka, gładka i odżywiona.