It's Skin Babyface Poreless BB SPF 38/PA++ Krem BB

Jako posiadaczka skóry z rozszerzonymi porami, zainwestowałam hajs w tego uroczo wyglądającego gagatka. Mam skórę mieszaną ze skłonnością do szybkiego wyświecania w strefie T. Po pierwsze trzeba zwrócić uwagę na kilka cech tego produktu, które można uznać dwojako, zależnie od potrzeb. A mianowicie krycie tego produktu jest naprawdę dobre. Jest można powiedzieć bardzo gęsty, także to konkretna szpachla, którą możemy stworzyć na buzi. Pokryje sporo, tym bardziej przy dość ciemnym zabarwieniu. Wykończenie ma typowo matowe i niewiele trzeba je pudrować. Ja osobiście nie wyobrażam sobie nałożenia na moją twarz wyłącznie tego produktu, bo kolor jest ciemny i to krycie wręcz dające efekt mocno nienaturalny. Natomiast względnie dobrze sprawdził się on jako domieszka do jaśniejszych i rzadszych podkładów. Dodawała krycia i barwy do tych leciutkich opcji. W ten sposób wykończyłam całe opakowanie i mocno nie marudziłam. Ale naprawdę rozumiem, że wiele osób może uznać ten produkt za mocne nieporozumienie. Chyba tak nie do końca o to nam chodzi w efekcie "poreless".

Wersja Poreless tego produktu, jak sama nazwa wskazuje, ma zmniejszyć widoczność rozszerzonych porów. Zalecana do skóry tłustej i mieszanej. Powiem tak: ten produkt, to najgorsze co możesz sobie zafundować, jeśli masz skórę mieszaną czy tłustą. Czy w ogóle skórę. Krem jest gęsty, paskudnie się go aplikuje, wchodzi głęboko w pory, co skutkuje niczym innym jak zapchaniem i powstaniem masy nowych niedoskonałości - pryszczy, wągrów. Dopiero po odstawieniu tego dziadostwa, moja skóra w pełni się zregenerowała. Krem jest bardzo ciemny (sama mam oliwkową cerę), pomarańczowy, szybko oksydował i stawał się jeszcze ciemniejszy. Gdy odkryłam, że to przez niego mam cały czas problemy z cerą, od razu go odstawiłam, a on sam przeleżał lata w mojej kosmetyczce, aż się nie przeterminował. Jeśli kochacie swoją cerę, unikajcie szerokim łukiem.

Poreless oznacza tutaj zapchanie tych porów, dzięki czemu porów mniej, bo w końcu wypełnione są masą niedoskonałości. Nie pamiętam kiedy ostatnio wyskoczył mi trądzik po użyciu jakiegoś kosmetyku. Strasznie zapycha. Kolor okropny = w żaden sposób nie dopasowuje się do kolorytu mojej skóry. Oksyduje - z brązu przechodzi w okropny pomarańcz. Cena też niczego sobie. Nawet za darmo bym nie chciała. Naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć nic dobrego o tym produkcie, no może poza opakowaniem, bo jest naprawdę urocze oraz wygodne w użytkowaniu. Ciężko wypowiedzieć mi się na temat trwałości i wydajności, więc zaznaczam tak jak czuję - na pewno nie wykończę tego produktu.

Kosmetyk tak zły, że nie pociesza mnie nawet to, że kupiłam go w promocji. Po pierwsze kolor. Podobno wersja "poreless" jest najjaśniejsza, to nie chcę widzieć tych ciemniejszych! Nie dość, że ciemny, to wściekle pomarańczowy. Nie tylko więc nie będę tak mocno opalona, żeby mi pasował, ale też nigdy moja cera w kolorycie neutralnym/oliwkowym nie uzyska odcienia takiej pomarańczowej cegły. Mocną stroną może być krycie. Bo kryje jak szpachla i też w konsystencji przypomina szpachlę. Krem jest dośc gęsty, można powiedzieć, że puszysty. Przy rozprowadzaniu okazuje się, że jest gęsty jak guma, na skórze ciągnie się i błyskawicznie zasycha. Trzeba nakładać ostrożnie, powoli, małymi fragmentami, żeby jakoś to cienką warstwą rozsmarowywać. Owszem, zmniejsza widocznośc porów, ale wszystko nałożone tak grubo w końcu zniweluje pory. Matuje, nawet mocno matuje. Niestety w ciągu dnia się wyświeca i do efektu szpachli dochodzi efekt tłustego wosku. Przy rozprowadzaniu osadza się na brwiach i linii włosów, przez co jest jeszcze bardziej widoczny. Probowałam używać go na różne kremy, rozjaśniać pudrem sypkim, zawsze wygląda na mojej cerze najwyżej na 2+. Jedynym sposobem, żeby go zużyć okazało się mieszanie z innymi, jasnymi podkładami. Na pewno nie kupię tego kosmetyku nigdy więcej i nikomu go nie polecę. Może na niektórzych tłustych cerach będzie wyglądał lepiej. Jeśli jednak nie możecie wybpróbować odrobiny na próbce albo od kogoś, to nie próbujcie w ciemno, nie warto. O właświościach pielęgnacyjnych i cennych składnikach się już nie wypowiadam, bo właściwości użytkowe są tak słabe, że żadne cuda w pielegnacji ich nie poprawią.