Bielenda Botanical Clays, Pasta do mycia twarzy z glinką zieloną 

Bardzo lubię produkty do mycia twarzy w formie past. Dla mnie plusem jest, że ta Bielendy nie jest zbyt gęsta. Jest rzadka, a dzięki temu łatwiej się zmywa. Lubię też butelki z dozownikiem, bo nie trzeba brać pojemnika do mokrej ręki. Podsumowując tę krótką recenzję: bardzo fajna pasta:)

Ta pasta chodziła za mną od dawna, aż w końcu skusiłam się jej kupno w biedronce. Zapłaciłam 15 zł. No i jakoś nie poczułam zachwytu. Moja cera: tłusta, z tendencją do niedoskonałości. Lubię porządne oczyszczanie oraz glinki, więc dlaczego by tego nie połączyć? Pasta miała dość rzadką, gładką konsystencję, rzeczywiście jak rozwodniona glinka, zielonkawy kolor i lekko cytrusowy zapach. Nie pieniła się w ogóle, ale dobrze rozprowadzała po skórze i łatwo spłukiwała pod bieżącą wodą. Jeśli chodzi o samo oczyszczanie mojej skóry, to tu zaczynają się schody. Chociaż maseczki z glinki (czy to zielonej czy innych) przynoszą mi sporo korzyści, to bielendowska pasta już nie: bywało, że słabo czyściła twarz, często miałam poblokowane pory i to niedługo po myciu, zaczęły tworzyć się również nowe niedoskonałości. Trochę lepiej było, gdy do wieczornej pielęgnacji włączyłam gąbkę konjac. Na plus to, że pasta nie przesuszyła skóry ani nie spowodowała podrażnień. O opakowaniu, a głównie o pompce, powiedziano już chyba wszystko. Sama butelka ok, przezroczysta, więc widać zużycie. Natomiast pompka zacina się aż miło - a właściwie niemiło. Na początku działała zwyczajnie i już myślałam, że moja opinia w tym zakresie będzie dla odmiany pozytywna :D Otóż nie. Po kilku dniach zauważyłam, że glinka zasycha przy wylocie z pompki, a próba naciśnięcia skutkuje niekontrolowanym pluciem w różne strony. Niemal każdorazowo przed użyciem musiałam przepchać trochę otworek czymś ostrym (padło na wsuwkę do włosów). Gdy pasty zostało około 1,5 cm na dnie, to pompka nie chciała już zasysać, pomimo jej odpowiedniej długości. Zostało mi odkręcanie i wylewanie z butelki. Podsumowując, miałam nadzieję, że pasta okaże się lepsza dla mojej cery, a przynajmniej neutralna, tak jak inne myjadła. Dodatkowo irytowała mnie zatykająca się pompka, co sprawia, że był to jednorazowy zakup. Daję 2 gwiazdki.

Zacznijmy może od opakowania, która dla mnie jest odrobinkę problematyczne. Produkt jest zamknięty w plastikowym opakowaniu z Pompka i tutaj niestety ta Pompka albo się zacina albo ten produkt w niej po prostu zasycha i jest bardzo ciężko go używać. Ten wegański produkt łączy w sobie Glinkę zielona oraz czysty sok z Aloesu, które mają za zadanie zmatowić odświeżyć oraz oczyścić skórę. Produkt ten jest bardzo wodnisty zdecydowanie nie ma tutaj nic wspólnego z konsystencją pasty, mi osobiście sam zapach nie przypadł do gustu jest taki typowo Glinkowaty Faktycznie matowi on skórę, ale niestety z oczyszczaniem twarzy nie ma to nic wspólnego. Ja osobiście nie stosuje tej pasty na co dzień, gdyż w moim przypadku skóra była bardzo wysuszona, więc postanowiłam używać jej co drugi dzień i faktycznie działa nieco lepiej.

Bardzo lubię produkty Bielendy, gdy więc zobaczyłam na wyprzedaży w Rossmannie tę pastę, bez wahania wrzuciłam ją do koszyka. Niestety nie wszystko poszło tak jak powinno i cieszę się, że walczę z nią tylko przy wieczornej pielęgnacji. Po pierwsze pasta jest dość rzadka i praktycznie się nie pieni, potrzebuję więc przynajmniej 3 pompek, by umyć nią twarz. Sprawia to, że jest wyjątkowo niewydajna. Po drugie dziubek dozujący bardzo szybko zapycha się zasychającą glinką, zaczyna się od tego, że produkt wystrzeliwuje w dowolnych kierunkach, w coraz mniejszych ilościach - co któryś dzień muszę go udrażniać przy pomocy wykałaczki. Po pewnym czasie, gdy została mniej niż połowa opakowania pompka zaczyna ciężko chodzić. Sama pasta nie jest zła. Dobrze oczyszcza, nie podrażnia ani nie ściąga skóry. Pachnie delikatnie, przyjemnie. Jednak z uwagi na jej wyjątkową niewydajność i problemy przy aplikacji więcej jej nie zakupię. Chyba że zostanie zmienione opakowanie.

Używałam już innych produktów do mycia twarzy na bazie glinki -jednak żaden produkt nie przypadł mi do gustu tak bardzo jak ten. Dotychczas wszystkie produkty z glinką nadmierne przesuszaly moja skórę. W tym przypadku tak nie jest z czego jestem bardzo zadowolona. Pastę kupiłam na wyprzedaży w rossmanie za około 5 zł więc szkoda było nie spróbować. Jedyną wadą jaką charakteryzuje się ten produkt jest pomka z której produkt rozpryskuje się na wszystkie strony. Myślę że jest to kwestia tego że pasta jest bardziej rzadka niż inne glinkowe produkty oczyszczające -to akurat mi się podoba. Na sezon wiosna/lato -do dwuetapowego oczyszczania twarzy produkt ten sprawdza mi się idealnie. Kiedy jest chłodniej robię bardziej ciężkie makijaże niż teraz, więc nie wiem czy wtedy dala by sobie radę z dokładnym oczyszczaniem resztek makijażu. W cenie produktów oczyszczających do 15-20 zł zdecydowanie polecam .

Jako sympatyczka wszelakich maseczek do twarzy z różnych rodzajów glinek nie mogłam przejść obojętnie obok tego kosmetyku. Opakowanie jest ładne i ma formę pompki, co ułatwia użytkowanie. Należy jednak uważać, ponieważ jest tendencja do wypompowywania dużej ilości kosmetyku pod wysokim ciśnieniem, co grozi ubrudzeniem. Kosmetyk ma dość rzadką konsystencję i jasnozielony kolor. Nie nazwałabym go pastą, z uwagi na jego płynną postać. Rzadka konsystencja może niekorzystnie wpływać na wydajność kosmetyku, ale wystarczy niewielka jego ilość, żeby dobrze oczyścić twarz. W moim odczuciu ma bardzo przyjemny zapach. Pieni się delikatnie, ale pozostawia uczucie dobrze oczyszczonej i odświeżonej skóry. Nie spowodował u mnie podrażnień i uczuleń. Z uwagi na częste zmiany kosmetyków i chęć ich testowania nie wiem, czy skuszę się ponownie.

Pastę zakupiłam w Rossmannie za około 20zł. Dosyć śmieszny produkt. Pryska gdzie popadnie. Konsystencja produktu zupełnie nie sprawdza się w opakowaniu. Produkt zasycha i przy próbie aplikacji na dłoń najczęściej leci na bluzkę, lustro lub gdzieś totalnie w kosmos po łazience. Zdecydowanie wielki minus. Co do jakości, produkt jest w dotyku delikatny, dokładnie jest to „PASTA”. Zapach jest typowy dla glinek. Daje odczucie „DETOKSU”, ale tez moim zdaniem wysusza twarz. Zdecydowanie NIE nawilża. Mam tez wrażenie, że nie wnika wgłąb twarzy tak, żeby odblokować pory, ale z pewnością oczyszcza i odświeża i usuwa nadmiar sebum. Zauważyłam, że dobrze zmywa tłuste produkty z twarzy. Mam też wrażenie, że coś jest nie tak w gęstości produktu, jest zbyt wodnisty

No niestety, ale niektóre produkty Bielenda nie nadają się zupełnie do niczego. Ta pasta to jakaś kompletna pomyłka i porażka. Mam cerę mieszaną. Ta pasta wcale nie oczyszcza, ani nawet nie myje! Podczas zmywania jej z twarzy po prostu się maże i mam uczucie, że skóra nadal jest tłusta. Do tego w dozowniku po kilku godzinach robi się czop, który go zapycha i trzeba go przemyć wodą, a potem strzela jak ropucha jadem. Konsystencja również nie zachęca. Jedyny plus to przyjemny, świeży zapach.

Pasta do mycia twarzy to pierwszy tego typu kosmetyk który miałam okazję przetestować. Produkt dobrze zmywa makijaż oraz zanieczyszczenia z twarzy, powoduje delikatne uczucie ściągnięcia, przy dłuższym stosowaniu cera nie jest przesuszona, ani podrażniona. Nie zauważyłam żeby niwelowal powstawanie niedoskonałości czy jakoś znacznie wpływał na stan skóry. Zapach jest przyjemny typowy dla glinki. Największym minusem pasty jest jej konsystencja... Pasta jest tak rozwodniona, że spływa z rąk podczas aplikacji. Ponadto poprzez zawartość glinki cały aplikator się zapycha... Przy każdym użyciu pompki produkt dosłownie wystrzela z opakowania na różne strony brudząc wszytko dookoła... Myślę, że w cenie pasty można nabyć lepsze kosmetyki myjące które nie zmasakrują nam łazienki i ciuchów w najmniej oczekiwanym momencie ;l

Zielona konsystencja pasty o specyficznym zapachu, dla mnie trochę gryzący ale da się wytrzymać przy stosowaniu. Mam cerę tłustą, czasem mieszaną aż tak, że aż suchą ale tylko na wieczór. W tym wypadku pasta zdała swój egzamin. Nie tłuści się już tak bardzo moja twarz, staje się matowa, gładka. Pasta dogłębnie oczyszcza z nadmiaru sebum, odblokowuje pory, niweluje zaskórniki, oczyszcza z innych zanieczyszczeń, z czego jestem w pełni zadowolona. Jeden minus , pasta jest troszkę wylewna, więc i nie bardzo wydajna.

Pasta do mycia twarzy z zielonej części serii Botanical Clays przypadła mi do gustu podobnie jak jej różowa siostra. ;) To efektywna formuła o względnie delikatnym działaniu, regulująca pracę gruczołów łojowych, redukująca niedoskonałości, pozostawiająca skórę zmatowioną i po prostu dobrze oczyszczoną. Jest ciekawą alternatywą dla dostępnych na rynku żeli do cer trądzikowych, tłustych :) Minus za zastyganie w ujściu pompki

Seria glinkowa wydawała się stworzona dla mnie, a mimo to jest jedną z najgorszych serii Bielendy, które używałam. Przejdźmy do pasty. Ładnie zmywa olejek, którego używam wcześniej do demakijażu, oczyszcza i matuje skórę. Tyle, to robi większość żeli, past i pianek w moim przypadku. Żaden jednak nie robi takiego bałaganu w łazience jak ta pasta. Ogólnie konsystencja pasty jest taka, że zasycha w dozowniku - jak to glinka. Przez to przy kolejnej aplikacji - na drugi dzień - pasta strzela po łazience. Glinka jak to glinka - ciemnozielona, ciężka do zmycia, więc dodatkowa robota gwarantowana. Cała umywalka jest albo w tych wystrzałach albo w osadzie po zmywaniu pasty z twarzy. Przy takich niedogodnościach, wszelkie plusy poszły w zapomnienie :(

Pasta to bardzo dobry produkt do mycia twarzy i nie rozumiem, czemu ma złe opinie. Konsystencja pasty jest rzadka, ale na tyle, żeby łatwo dozować ją za pomocą pompki i nie spływała z dłoni. Łatwo się rozprowadza i delikatnie się pieni. Po spłukaniu skóra jest naprawdę bardzo dobrze oczyszczona. Nie czuć na skórze żadnej nieprzyjemnej warstwy, która mogłaby świadczyć o tym, że na skórze nadal znajdują się jakieś zanieczyszczenia. Przy dwuetapowym oczyszczaniu nie ma o tym mowy. Pasta to produkt do mycia skóry, a nie demakijażu. Dodatkowo pasta ma bardzo ładny zapach, ale nie podrażnia ani skóry, ani wrażliwych oczu. Przy cerze mieszanej, aktualnie przy upałach dosyć szybko się przetłuszczającej, daje radę. Nie czuję, że skóra jest niedomyta, nie pojawiają się na niej też żadne niedoskonałości odkąd stosuję ten produkt. Nie ma co jednak polecać tej pasty, bo nie jest już produkowana. Kto zdążył, ten wypróbował. Może jest jeszcze dostępna w jakichś outletach i marketach.

Z serii z zieloną glinką miałam już płyn micelarny i serum, teraz przyszedł czas na pastę. Lubię taką formę oczyszczania, czuję wtedy, że cera jest porządnie oczyszczona i wygładzona. Miałam więc nadzieję, że Bielendowa glinka spisze się na medal. Jest to przyjemny kosmetyk, docenią go zwłaszcza posiadaczki cery tłustej i mieszanej. + Opakowanie: kocham szatę graficzną tej serii! Połączenie zieleni ze złotem, tropikalne liście monstery, no cudo! Jak to zawsze u Bielendy bywa, jest funkcjonalne, wygodne. Pompka nie zatyka się,mimo, że konsystencja pasty bardzo temu sprzyja. + Zapach: już przy recenzji płynu i serum pisałam, że uwielbiam ten zapach! Dla mnie pachnie jak zielone Frugo! Pachnie soczyście, tak owocowo z czymś zielonym. + Działanie: pasta ma zielony kolor i konsystencję lekko rozwodnionej pasty glinkowej. Szczerze powiedziawszy myślałam, że będzie gęstsza. Tymczasem jest rzadsza, niż sądziłam, lubi spływać. Przyjemnie myje twarz, nie pieni się zbyt mocno. Wystarczą dwie "pompki", aby umyć całą twarz. Łatwo się spłukuje, nie wchodzi w załamania skóry i o wiele łatwiej ją się spłukuje, niż zwykłe glinki. Po umyciu buzia jest gładka, miękka i przyjemna w dotyku. Pasta dobrze radzi sobie z sebum, porannymi zanieczyszczeniami, a nawet lekkim makijażem. Jednak nie jest to bardzo mocne, dogłębne oczyszczanie. Miałam już pasty, które były znacznie mocniejsze, np. Liście Manuka od Ziaji. Jak dla mnie jest to przede wszystkim dobre myjadło na rano. Poza tym, doceniam dobrą wydajność i niską cenę, dostępność też jest ok. Fajny, porządny kosmetyk, Bielenda trzyma poziom, jeśli chodzi o pielęgnację twarzy.

Przyjemna pasta która oczyszcza twarz, ma ładny zapach, fajną konsystencję (nie za gęsta, nie za płynna). Pompka - fajnie ponieważ łatwo się używa (chyba, że glinka zbyt zaschnie ale wystarczy zdjąć warstwę i jest ok), niefajnie bo dodatkowy plastik. Jest wydajny, dość długo używałam. Plus za design

Zacznę od tego, że pasta ma pompkę, która bardzo ułatwia nabieranie produktu. Jednak już przy drugim użyciu zauważyłam, że w aplikatorze zbiera się glinka, która zasycha i utrudnia nabieranie. Zapach bardzo mi się podoba, ma w sobie przyjemną świeżość. Pasta jest koloru jasnozielonego, a jej konsystencja jest rzadka. Dobrze rozprowadza się ją na twarzy, a zmywanie zachodzi szybko i sprawnie. Po umyciu czułam uczucie czystości i świeżości, a skóra była głodka i czysta. Nie była także wysuszona.

Lecę już drugie opakowanie, dużą zaletą jest fakt, że nie szczypie w oczy i świetnie domywa olejek do demakijażu, twarz jest bardzo dobrze oczyszczona.

Kupiłam skuszona napisem glinka zielona. A jak wiadomo glinka oczyszcza, glinka ratuje od wszelkich wyprysków. I na tym po zachwycie. Zwyczajny krem/pasta do mycia twarzy, oczyszcza i tyle. Chyba wolę po prostu kupić glinke i nią umyć twarz. Do tego to pioruńskie opakowanie. Pompka się zapycha bo resztki glinki zostają na pompce, pluje po całej łazience....aj to nie na moje nerwy.