Bielenda Botanical Clays, Wegański krem do twarzy z glinką różową 

Krem kupiłam u koleżanki posiadającej zniżki na kosmetyki Bielenda, płacąc za pełnowymiarowy produkt 7 zł. Używałam już płynu micelarnego z serii z różową glinką i byłam bardzo ciekawa kremu. Niestety nie spełnił on moich oczekiwań, a wręcz zaszkodził mi. Krem zamknięty w niewielkiej tubce z kanciastą zakrętką. Osobiście wolę inne rozwiązania, ta zakrętka nie jest dla mnie zbyt komfortowa. Konsystencja kremu taka raczej standardowa, nie za rzadka i nie za gęsta. Ma ładny jasnoróżowy kolor. Łatwo rozprowadza się po skórze. Co zaskakujące, ja nie wyczułam drobinek glinki, a czytając wcześniejsze recenzje widzę, że spora część wizażanek zwróciła na nie uwagę. Może do mojego kremu zapomnieli dodać glinkę? :D Zapach jest dość słodki, w pierwszej chwili skojarzył mi się z kokosem. Nie do końca trafia w mój gust właśnie przez to skojarzenie. Krem wchłania się w miarę szybko, niestety może się rolować. Efekt matu trwa bardzo krótko, po niecałej godzinie zaczyna wyświecać skórę. Powoduje u mnie również wysyp krostek i to już na drugi dzień. Jeśli chodzi o działanie nawilżające to takowe rzeczywiście jest. Niestety jak już wspomniałam, skóra szybki zaczyna się świecić, a komedogenna substancja na 3 miejscu w składzie powoduje zapchanie porów. Oprócz tego składnika mamy tu również disodium EDTA oraz paraben; poza tym nie jest źle. Na koniec: moja skóra 25+, mieszana, zimą głównie sucha, skłonna do niedoskonałości, głównie pod postacią drobnych krostek (zapchane pory). Podsumowując, krem nie sprawdził się na mojej skórze, ale może wypaść lepiej u osób bez łatwo zatykalnych porów. Nie jest to jednak produkt, który mogłabym polecić nawet suchym, niewymagającym skórom, choćby ze względu na szybkie wyświecanie i rolowanie. W niskiej cenie można spróbować, ale chyba bardziej jako zapachowy dodatek jeśli ktoś lubi takie słodkie, kokosowe aromaty. Ode mnie dostanie 2 gwiazdki, chociaż uważam że ma potencjał na więcej.

Kupując krem do twarzy nie spodziewałam się w nim drobinek niczym w peelingu. Raz się rozpuszczą a raz niekoniecznie i ogólnie krem niby nie jest jakiś ciężki w konsystencji ale jest mocno wyczuwalny na twarzy. Nie lubię obciążać cery, choć może nie zapchał mnie, jednak samo to go dyskwalifikuje. Dodatkowym minusem dla mnie jest dość ciężki, niby pielęgnacyjny zapach, ale jest w nim coś topornego, gdzie ja wolę świeże, rześkie a najlepiej cytrusowe nuty. Sam krem jest bardzo wydajny, w tubce (choć nakrętka jest dla mnie dyskusyjna, lepszy byłaby taka z domykiem). Nawilża, lekko odżywia, ale nie zauważyłam uelastycznienia - być może trzeba go znacznie dłużej stosować, żeby był taki efekt. Nie polubiliśmy się mimo, że Bielenda jest jedną z moim ulubionych marek. Dyskomfort związany z czuciem tego kremu, tymi drobinkami, zapachem i ogólnie lekko lepką warstwą jakoś mnie zniechęcił. Nie wrócę do niego na pewno.

Niby nie mogę powiedzieć złego słowa o tym produkcie, ponieważ swoją funkcję spełnia - cera jest naprawdę długotrwale nawilżona, pory nie są zapchane, widzę też u siebie efekt zmatowienia cery. Ale nie odpowiadają mi drobinki glinki - nie lubię uczucia piasku na twarzy, budzi to u mnie duży dyskomfort. Zapach jest przyjemny, niczym w SPA. Na minus opakowanie - przy natłuszczonych rękach ciężko zakręcić tubkę, no i kiedy kosmetyku zostaje niewiele, ciężko go wykorzystać do końca. Niestety nie kupię ponownie ze względu na formułę.

Jak w tytule - lubię stosować glinki i robię to regularnie, więc chciałam sprawdzić, jak sprawdzi się te składnik w kremie. Przy mojej mieszanej cerze skłonnej do niedoskonałości powinien rozjaśniać, matowić, ograniczyć działanie sebum. I tak się rzeczywiście dzieje. Pod tym względem krem spełnił pokładane w nim nadzieje. Jednak negatywnym zaskoczeniem jest fakt, że podczas aplikacji czuć wyraźnie mikrodrobinki. Glinka ma więc konsystencję pudru, który powoduje micro peeling. Ja nie używam peelingów mechanicznych do twarzy, przez co ciężko mi bez wyrzutów sumienia i obaw tego kremu używać. Tym bardziej na dzień a właśnie wtedy zależy mi na efekcie matowienia Po dłuższym czasie użytkowania udało mi się wypracować taką metodę aplikacji, że nie odczuwam drobinek. Jednak jest to nie lada sztuka. Trzeba delikatnie gładzić beż żadnego pocierania czy nacisku. Całe szczęście krem poddaje się temu, ma mało zwartą konsystencję. Zaskoczeniem jest rzadko spotykany różowy kolor kremu i bardzo intensywny słodkawy zapach. Gdybym tylko po tym miała poznawać markę, obstawiałabym Faceboom a nie Bielendę. Na plus ciekawy design opakowania i sama tubka. Ja lubię zakrętkę gwiazdkową. Tubka jest malutka i poręczna, można wydobyć produkt łatwo do końca. Wydaje się, że produktu jest mniej niż w rzeczywistości, choć to standardowe 50ml. Standardowe też PAO - 50ml. Dla mnie produkt jest mało wydajny, ale primo - ja zawsze biorę więcej kremu niż przeciętnie , secundo - trzeba mieć więcej, żeby uniknąć właśnie problematycznego pocierania. Reasumując, produkt jest ciekawy i dobrze działa regulująco, jednak nie na co dzień. Trzeba uważać, żeby nie naruszyć bariery hydro-lipidowej. Ciekawy eksperyment, jednak niezbyt uniwersalny. Na pewno nie dla wrażliwych cer. Spróbowałam. Nie polecam, chyba że ktoś chce go stosować jak łagodną i prostą w aplikacji, bo nie wymagającą rozrabiania glinkę.

Ogólnie produkty marki Bielenda trafiają, a mój gust i bardzo przychylnie podchodziłam do tej serii. Glinka i moją mieszana skóra z tendencją do niespodzianek - co mogło pójść nie tak? No właśnie, nic takiego, ale to nie mój typ produktu. Ogólnie, krem dobrze nawilża, nawet lekko matuje. Zapach spoko, działanie jak najbardziej, ale... on ma drobinki! Za pierwszym razem myślałam, że coś jest nie tak, że kupiłam peeling albo coś. A ten krem ma w sobie glinkę, która jest jakby w wersji takie pudru. Czyli jak się smaruje tym buzię, to czuć drobinki. Próbowałam się przyzwyczaić, ale nie... no nie. To nie moja bajka i ledwo go zużyłam.

Krem dostałam w prezencie. Miałam lekko sceptyczne nastawienie gdyż obawiałam się, że krem z glinką nie będzie dla mnie odpowiedni. Okazało się, że bardzo się polubiliśmy. Krem używam na dzień, pod makijaż. Krem ma dość gęstą konsystencję, szybko się wchłania, nie pozostawia filtra. Makijaż dobrze się utrzymuje. Krem jest wydajny, ma bardzo przyjemny zapach. Jestem bardzo zadowolona z krem, dobrze nawilża i ujedrnia moją skórę twarzy.

Na początku byłam nastawiona do niego pozytywnie. Przyciągnęło mnie do jego zakupu różowe ładne opakowanie oraz to, że miał mieć różową glinkę. Jest on w tubce, co pod koniec może utrudniać nabieranie, ale zawsze można przeciąć na pół, więc dla mnie nie ma to dużego znaczenia. Zapach jest słodki i według mnie pachnie trochę malinami i jagodami. Co do nakładania próbowałam już wszystkiego. Najpierw na suchą twarz, przy nakładaniu czułam drobinki, które wprawiały mnie w dyskomfort. Miałam wrażenie jakbym tarła czymś szorstkim twarz. Na sam tonik z Ziaja także nie było lepiej. Uporałam się z nim dopiero w momencie gdy przed nim nakładałam serum lub toniko-serum z Tołpa. Tylko wtedy nie czułam, żebym tarła tym kremem po skórze. Czasami zdarza się mu rolować. Co jednak muszę przyznać, gdy udało mi się w końcu znaleźć na niego sposób, faktycznie fajnie nawilżał skórę i nie podrażniał.

Krem jest w poręcznym opakowaniu w formie tubki, pod nakrętką sreberko, dodatkowo zabezpieczone kartonikiem. Pojemność standardowa 50 ml, niska cena i Polska firma. Zdecydowanie miałam lepsze kremy z Bielendy. Konsystencja jest treściwa, w kolorze różowym. Zapach jest słodki wręcz zbyt silny. Efekt nawilżenia skóry jest krótkotrwały, należy ponownie zaaplikować krem, przez co staje się mało wydajny. Konsystencja jest dziwna, czuć pod palcami grudki glinki, której dodatek jakoś szczególnie nie poprawia stanu cery. Makijaż się trzyma, niestety skóra w ciągu dnia zaczyna się świecić i trzeba ją zmatowić. Stosuje zarówno rano sam krem jak i z serum z witaminą C i dogaduje się z nim. Stosowany na noc jest zbyt mało nawilżający dla mojej skóry. Raczej ponownie się nie skusze.

To jest krem, którego szukałam od dawna :) Nie jest idealny, bo mam kapryśną cerę, która zmienia swoje potrzeby. Jednakże po raz pierwszy pomógł mi uporać się z suchą cerą z widocznymi skórkami. Co prawda twarz rano była po nim dość tłusta, ale po dodaniu olejku z pestek winogron wszystko się unormowało. Krem nadaje się świetnie pod makijaż, jak i na noc - ale tu polecam dodać dwie krople ulubionego oleju w przypadku bardziej suchych cer. Glinka moim zdaniem nie jest do końca trafiona w kosmetyku do suchej cery, bo krem solo wzmaga wysuszenie - stąd świecąca twarz po nocy. Czasami po dłuższym wcieraniu kremu glinka się jakby wytrąca i roluje na twarzy. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebny składnik w kosmetyku przeznaczonym do cery suchej. a szkoda, bo mógłby być wtedy ideałem. :) Na minus też niewygodna zakrętka, tubkę też ciężko postawić pionowo na niej i zabiera więcej miejsca. Zapach jest delikatny i bardzo przyjemny.

Mam cerę mieszaną, która od jakiegoś czasu zmaga się z przesuszeniem. Kremy, które zwykle oceniam jako najlepsze to takie, po użyciu których patrzę na swoją twarz i mam wrażenie, że dosłownie każda najmniejsza komóreczka mojej skóry lśni od odżywienia i nawilżenia. Są to zazwyczaj produkty lekkie, ale bogate w cenne roślinne składniki. Tego kremu nie mogę zaliczyć do swojej czołówki. Może dlatego, że nie ma tak delikatnej konsystencji, która dokładnie wnika w moją skórę, a może to to, że jego głównym zadaniem według opakowania nie jest nawilżanie. Krem w każdym razie jest dobry, ale nie działa u mnie cudów. Po aplikacji skóra jak najbardziej jest gładsza, nawilżona i wydaje się bardziej elastyczna, ale nie ma tu tego wow. Do tego zbyt szybko ,,ulatnia się" z mojej przesuszonej skóry. Czasem muszę nakładać za godzinę albo dwie drugą porcję. Po około miesiącu stosowania mogę powiedzieć że jako tako pielęgnuje cerę, ale nie wyprowadził jej na prostą. Nie polecam do skóry mocno przesuszonej. Co do redukcji zaczerwienień to nie mam zdania. Konsystencja jest średnio gęsta. Można w niej wyczuć drobinki glinki. Krem wchłania się szybko i nie pozostawia filmu. Nie jestem pewna czy zapycha, ale mam wrażenie, że pobudza produkcję sebum. Ma ładny różowy kolorek. Zapach jest dość słodki. Moim zdaniem trochę zbyt słodki jak na krem, ale na szczęście nie czuć go po nałożeniu. Przypomina mi jakieś różowe ciastko z kremem. Z jednej strony podoba mi się pomysł umieszczenia kremu w tubce z ciekawą, ośmiokątną zakrętką, jak przy farbie. W przeciwieństwie do kremów z pompką możliwe tu jest wykorzystanie produktu do ostatniej kropli. Tubkę w końcu można rozciąć, kiedy produkt będzie się kończył. Nie jest jednak to końca wygodne wyciskanie z niej kremu. Często wydostaje się nadmierna jego ilość.

Lubie kremy bielendy. Są specyficzne, bardzo ładnie pachną i są niedrogie i przy tym dobrze nawilżają. Nie robią jakiegoś wielkiego efektu wow, ale naprawdę robią dobra robotę w zakresie nawilżania. Nie czuje, że cera jest sucha i przemęczona tylko po prostu mam ten komfort na buzi. Ten krem z glinka jest całkiem przystępny. Bardzo ładnie pachnie, łagodzi cerę i powoduje że na buzi jest mniej wypryskow. Zapach naprawde jest delikatny i praktycznie później niewyczuwalny. Konsystencha jest gładka, klarowna. Opakowanie jest piękne, jak zresztą każde z Bielendy. Polecam używać pod makijaż, gdyż wydłuża jego trwalosc.

Rewelacyjnie wygładza; zapach mnie zwala mnie osobiście z nóg, choć nie wszystkim musi się podobać; pomaga w zredukowaniu przebarwień po niedskonałościach. Szczerze mówiąc nie wiem co jeszcze napisać, więc będzie krótko- nie używałam go dużo, wręcz przeciwnie- absolutne minimum, a cerę miałam po nim jak z bajki. Chętnie bym kupiła ponownie, ale szukam czegoś, co pomoże mi w walce z niedoskonałościami, które mnie męczą od trzech miesięcy i dobrze nawilży, ale będzie jednocześnie posiadać podobne działanie do tego cudeńka. Jeśli coś polecacie to chętnie posłucham :)

Krem z różową glinką i jagodami acai od firmy Bielenda jest idealny dla cery suchej, odwodnionej, mieszanej i tłustej. Krem ma wegańską formułę i jest to ogromna zaleta. Krem ma gęstą konsystencję i ma różowy kolor. Myślę, że jest to zasługa różowej glinki, która jest w składzie. Krem jest delikatny dla skóry, ładnie nawilża i szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu na skórze. Skóra po nałożeniu kremu wydaje się miękka, gładka oraz łagodzi ewentualne zaczerwienienia, jeśli takie mamy na skórze, w moim przypadku tak właśnie było. Krem świetnie się sprawdza w połączeniu serum+krem lub esencja+serum+krem. Jeśli moja skóra się zaczerwienieni po użyciu serum to ten krem zawsze chroni moją twarz, koi ją i łagodzi zaczerwienienia. Po użyciu tego kremu moje zaczerwienienia wtedy po jakieś dłuższej chwili znikają, więc ten krem jest naprawdę świetny. Krem też bardzo ładnie pachnie. Krem będzie idealny pod makijaż. Dużą zaletą jest to, że w składzie kremu znajdują się: glinka różowa oraz jagody acai. Różowa glinka ma działanie detoksykujące, oczyszczające i kojące, a jagody acai zawierają w sobie między innymi kompleks witamin z grupy B, witaminę: C, E oraz magnez, wapń, cynk oraz kwas ferulowy, więc naprawdę glinka różowa i jagody acai są idealnym połączeniem, bo ma wiele świetnych właściwości oraz witamin, które są przecież potrzebne naszej skórze. Poza tym krem jest bardzo wydajny. Nie podoba mi się, że w składzie kremu znajduje się Methylparaben, który może powodować alergie i nie jest on wskazany dla osób z wrażliwą skórą. Nie podoba mi się też plastikowe opakowanie kremu, lepsze byłoby jednak szklane w słoiczku, wtedy krem zachowałby swoje właściwości na dłużej.

Mimo że jest to krem przeznaczony do cery suchej, wrażliwej i odwodnionej to przy mojej cerze mieszanej też świetnie się sprawdza. Produkt ten błyskawicznie się wchłania, jest świetny pod makijaż, ładnie pachnie i ma bardzo delikatną konsystencję.Dużym plusem jest to że jest to produkt wegański no i posiada w składzie różową glinkę.Kolejny duży plus za przyjemną dla oka szatę graficzną i poreczną tubkę. Jest to krem bardzo wydajny i posiada same zalety

Kupiłam krem (razem z serum i płynem micelarnym) - z ciekawości. Uwielbiam produkty Bielendy, dlatego byłam bardzo ciekawa tej serii. Staram się wybierać produkty eco frendly, wegańskie i z dobrym, naturalnym składem. Krem Botanical Clays z glinką różową okazał się strzałem w dziesiątkę. To mój zdecydowany hit. Konsystencja jest stosunkowo gęsta, ale bardzo lekka. Urzekł mnie przepiękny zapach (nieco wiśniowy i słodkawy). Krem naprawdę czyni cuda - zwłaszcza w połączeniu z wcześniejszym zastosowaniem serum. Moja skóra ma tendencję do wysuszania się - a stosowanie duetu krem + serum bardzo pomogło mi nawilżyć moją skórę i doprowadzić ją do porządku. Skóra staje się miękka i bardziej nawilżona. Jednym słowem: super skład, naturalne składniki i wspaniałe działanie.

Z Bielendą łączy mnie miłość, która trwa już kilka lat. Z wielką radością sięgam po ich nowe produkty. Z serii Botanical Clays do cery suchej sięgnęłam po wszystkie produkty (maseczka, płyn micelarny, krem do mycia twarzy, serum, krem do twarzy),skuszona również urokliwą szatą graficzną opakowań. Krem jest dobry, nie mogę mu wiele zarzucić, ale nie zakochałam się w nim tak bardzo jak np. w Vegan Muesli. Pachnie ślicznie, chociaż zapach jest dość ciężki, mocno perfumowany. Ja używałam go głównie pod makijaż w parze z serum z tej serii. I jest poprawnie. Krem wchłania się dobrze, chociaż trzeba mu dać dłuższą chwilę i nie pozostawia na skórze tłustego filmu. Konsystencja jest dość gęsta, osobiście wolę lżejsze kremy do twarzy. Makijaż nakładał i utrzymywał się dobrze po użyciu kremu, ale ponownie: miałam kremy, które robiły dużo większy efekt WOW. Nie czułam też efektu nawilżenia. Krem był. To wszytko. Opakowanie jest urokliwe, chociaż przyznaję, że preferuję kremy w słoiczku lub z pompką. Szczerze mówiąc, sięgając po krem z tej serii miałam nadzieję na więcej. Zużyłam opakowanie w miesiąc. Szału nie ma, raczej nie kupię ponownie - mam już swoich faworytów od Bielendy. Ten niestety im nie dorównuje. Szkoda.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tego kremu, sprawdza się cudownie pod makijaż. Nałożony pod podkład sprawia, ze wygląda on cudownie na skórze. Pewnie dzięki swoim silnym właściwościom nawilżającym, które świetnie zatrzymują wode w organizmie i dzięki temu przez cały dzień mamy zachowany właściwy jej poziom, a co za tym idzie nasz podkład wygląda świetnie! Opakowanie : Przyjemna różowa tubka, z której bez problemu wydobywa się kremik Konsystencja: Leciutka, o lekkim różowym zabarwieniu, szybko się wchłania i pozostawia wygładzoną i wygładzoną skórę Działanie : Idealna porcja nawilżenia dla skóry

Bardzo lubie ten krem, ma super konsystencje, dobrze wygląda pod podkładem, pięknie rozświetla skórę i odpowiednio nawilża. Jest bardzo wydajny. Na minus zakrętka- ciężko się odkręca.