Produkt ten kupiłam sobie na przebarwienia pod oczami, nie są one jakieś specjalnie duże, przykryte podkładem są niemalże niewidoczne, ale chciałabym je jakoś skutecznie usunąć.
W 5 miesięcy zużyłam całe opakowanie kosmetyku używając go 2 razy dziennie na okolicę z przebarwieniami (nie na całą twarz), na różnych etapach fotografowałam sobie, jak to wygląda i po tych 5 miesiącach rezultaty są żadne, po prostu nieistniejące. Nie wiem, ile musiałabym ten kosmetyk używać, żeby zauważyć cokolwiek, choćby najmniejszą poprawę.
Ale może od początku - Tranexamic przychodzi do nas w ładnym wizualnie opakowaniu z pompką, design typowy dla marki The Inkey List. Niby pompka jest air less, ale problemy zaczynają się gdzieś w połowie opakowania, kiedy to pompka nie chce wypluwac produktu, a jest go w środku jeszcze od groma, musiałam otworzyć opakowanie, zamknąć i wtedy pompka zassała produkt. Niestety powyższą procedurę musiałam powtórzyć z 15 jak nie 20 razy, żeby zdołać zużyć kosmetyk do końca. Przy samym końcu też opakowanie air less sie nie spisało, bo kiedy pompka już nie pompowała w ogóle otworzyłam opakowanie i przełożyłam sobie resztę do słoiczka, zeby zużyć do końca to, co zostało. Także opakowanie jest beznadziejne i nie działa tak, jak powinno.
Konsystencja kosmetyku jest żelowa, w kolorze przezroczysto-żółtawym. Ma bardzo specyficzny zapach, ale nie mdlący, taki ciut jakby miętowy(?), nie umiem go opisać. Nie jest on jednak przytłaczający ani mocny, więc czuć go tylko kilka sekund.
Po nałożeniu ten żelowej struktury na skórę wchłania się ona w przeciągu kilkunastu sekund nie pozostawiając żadnej warstwy.
Tak jak napisałam powyżej stosowałam Tranexamic jako terapię miejscową, codziennie po 2 razy rano i wieczorem. Czasem parowałam go z witaminą C, czasem z retinolem, żeby wzmocnić jego działanie. Nie wiem, co w składzie sugeruje, że trzeba go tylko i wyłącznie używać na noc, nic takiego tam nie ma, żeby nie można go było stosować też w dzień. Jeśli chodzi o moje oczekiwania - Zależało mi jak wspomniałam wyłącznie na efekcie rozjaśnienia przebarwień, jestem świadoma, że one nie znikną całkowicie po 5 miesiącach, ale miałam nadzieję na chociaż jakiekolwiek działanie. Oczywiście na dzień stosowałam filtr SPF 50+ z ochroną UVB i UVA, żeby dodatkowo chronić skórę.
Jeśli chodzi o odczucia na skórze, to produkt ten ani jej nie złuszcza, ani zbytnio nie nawilża, wrażenie po nałożeniu jest takie, jakbym nałożyła delikatne serum, ale nic specjalnego. Nie podrażnił mnie, nie uczulił, nie spowodował żadnych efektów ubocznych, no ale właśnie - nie spowodował też żadnych efektów jakichkolwiek. Moje przebarwienia nie są nawet o włos bardziej rozjaśnione, nawet o odrobineczkę. Rozumiem, że nie byłabym sumienna, czy nie stosowałabym filtra (dodam, że ja się nie opalam, w lecie unikam słońca i codziennie stosuję filtry 50+ niezależnie od tego, czy jest lato, czy zima), to mogłabym się czepiać, że być moze to moja wina, czy coś, ale nie. Po 5 miesiącach spodziewałabym się czegokolwiek pozytywnego, a niestety nie otrzymałam nic.
Jest jeszcze założenie, że tranexamic nie jest dla typu moich przebarwień, ale w takim razie jest to oszukiwanie konsumenta, bo jest napisane, że działa on na mój typ (hyperpigmentation and dark spots), także obietnice nie pokrywają się z faktycznym działaniem. Nie wiem, może powinnam kupić kolejne opakowanie i poużywać niemalże rok, żeby coś zobaczyć? Ale skoro po 5 miesiącach nie widzę absolutnie nic, to szansa, że po 10 coś zobaczę też jest mała, a w takim razie wolę iść w jakąś mocniejszą substancję, albo w laser, a nie w coś, co nie robi absolutnie nic.
Opakowanie definitywnie do poprawki, działanie zerowe, nie wiem, co miałabym tutaj pochwalić - chyba brak uczulenia czy reakcji alergicznej. Efektywność, czyli to, na czym mi najbardziej zależało do mojego problemu jest na poziomie zerowym.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie