Yoskine Glass Look, Ultra Glow Perfector Day Cream Rozświetlający krem na dzień

Konsystencja: Typowo kremowa, gładka, w kolorze bieli z lekkim odcieniem różu Wydajność: Standardowa Zapach: Bardzo delikatnie kwiatowy, ledwo wyczuwalny Działanie: Niestety, nie działa. Nie nawilża, nie rozjaśnia, nie odmładza. Wręcz przeciwnie, w moim przypadku wysusza skórę i niedługo po jego użyciu muszę się ratować innym kremem, bo czuję, jak ściągniętą mam cerę. Po pierwszych użyciach myślałam, że to od zimna, czy od pudru, ale taka reakcja występuje nawet bez wychodzenia z domu i bez makijażu. Podsumowanie: Nie polecam, wywołał bardzo nietypową reakcję w moim przypadku, nie pamiętam kiedy (czy kiedykolwiek) zdarzyło mi się, by krem zamiast nawilżać wysuszał. Szkoda, bo jest bardzo estetyczny, szybko się wchłania i dużo obiecuje, ale efekt jest mizerny.

Próbkę tego kremu dostałam przy okazji zakupów w Douglasie, starczyła mi na trzy dni codziennego porannego używania. Kiedyś już miałam próbkę kremu Yoskine i zapamiętałam cudowną, gładką i kremową konsystencję, bardzo gęstą a jednocześnie szybko wchłaniającą się. Aż odkopałam swoją starą recenzję by sprawdzić czy dobrze te właściwości pamiętam - i co do Glass Look mam takie same odczucia. Aplikacja tego kosmetyku to czysta przyjemność, mam poczucie odpowiedniego natłuszczenia i nawilżenia skóry, plus krem cudownie współgra z całą kolorówką. Ma lekko różowy kolor z drobinkami (mica w składzie), co ma odpowiadać za efekt "glass", pożądany w kremie rozświetlającym. Nie jest to efekt przesadzony czy wieczorowy, spokojnie nada się na dzień, daje takiego zdrowego "glow" cerze, która wygląda na zdrową i zadbaną. W składzie między innymi natłuszczające emolienty, rozjaśniający ekstrakt z mandarynki japońskiej, gliceryna, olej marula, przeciwzmarszczkowy kwas aminomasłowy, masło shea, Druga, ciemniejsza strona medalu, to fenoksyetanol, Disodium EDTA i kilka silnie komedogennych składników (Dicaprylyl Ether, Carrageenan, Cetearyl Ethylhexanoate). Efekt wygładzenia odczuwalny na skórze może być też skutkiem kilku silikonów i zagęszczaczy, mających poprawić strukturę kremu. Niby nic w tym złego, ale może się okazać, że tę wspaniale aksamitną konsystencję przypłacimy zapchanymi porami i zaskórnikami. Ja przez trzy dni takich niedogodności nie zaobserwowałam, ale nie wiem, czy na dłuższą metę chciałabym nakładać regularnie taki krem na twarz. Spojrzałam na cenę - raczej bym nie chciała za 150 zł. :) Uważam, że jest masa innych, równie dobrze działających kosmetyków z lepszym i bardziej naturalnym składem, w wyraźnie niższej cenie. Yoskine jest dla mnie trochę jak ultra przystojny facet, z którym nie łączą mnie żadne zainteresowania - miło popatrzeć, może i nawet parę razy dotknąć, ale nic więcej. :)