Tyle zachwytów... a to jest beznadzieja
Czytałam tyle pozytywnych opinii na temat tego kosmetyku, że w końcu postanowiłam przekonać się na własnej skórze, z czym mamy do czynienia. Kupiłam więc sobie opakowanie jakiś czas temu i zaraz przystąpiłam do używania. Niestety nie mogę powiedziec, żebym była z niego super zadowolona.
Ale może zacznę od opakowania. Produkt przychodzi w ładnym dla oka kartoniku, jak inne kosmetyki marki, całość otwiera się jak taka szufladka. No jest to naprawdę spoko pomyślane, ale też pewnie droga impreza.
Sama buteleczka produktu jes szklana z plastikowo-gumowatą nakrętką, ktora można zamknąć (jest poziom 0 i 1), więc spoko pomyślane na podróż, że nic nam się nie wcisnie przez przypadek.
Przed użyciem trzeba go wstrząsnąć. Po wycisnieciu na dłoń widzę, że kosmetyk ma tint, ale nie jest to coś pomarańczowego, jak inne marki potrafią sprzerdzielić, tylko naprawdę łady odcień dla bardzo jasnej cery jak moja. Kolor jednak jest też na tyle delikatny, że mam wrażenie, że dopasowałby się też do średniej karnacji, bo nie ma go wiele, po prostu widać, że ta cera jest tak delikatnie ujednolicona, ale nie nazwałabym tego jakimkolwiek kryciem. Niestety po kilku godzinach ten tint ciemnieje i moja skóra wygląda dziwnie i niezdrowo, dla bardzo jasnej karnacji ten odcień się nie nadaje, bo skóra wygląda na przyciemnioną, chociaż przy nakładaniu nic takiego nie ma.
Konsystencja jest bardzo płynna, przyznaję, że za pierwszym użyciem zdziwiłam się, że ona jest aż tak płynna. Z racji koloru i wodnistości też trzeba z nią uważać, bo można sobie upierdzielić jasne ubrania.
Jeśli mowa o zapachu, to on jest, ale jest jak dla mnie dość nieokreślony, czasem mi pachnie jakimiś takimi grzybami, a czasem ma taką delikatną woń banana, no sama nie wiem, czym to pachnie, ale na pewno pachnie mi inaczej z buteleczki, niż na twarzy (przy czym na twarzy pachnie jakoś tak dziwnie i tego zapachu nie lubię).
Jeśli chodzi o nakładanie to niestety tego kosmetyku nie da się nalożyć na 2 palce, trzeba go nałożyć tak na oko, ponieważ wodnista konsystencja nie pozwala na swobodne rozprowadzenie go w linii na 2 palcach, aby następnie go aplikować na twarz.
Aplikacja jest bezproblemowa i naprawdę przyjemna, ale zawsze martwię się, że aplikuję jednak za mało, bo nie wiem, jak mam sobie to inaczej odmierzyć. Mogłabym łyżeczką, ale nie chce mi się bawić jakimiś łyżeczkami jak się spieszę rano do pracy a jeszcze trzeba nałożyć makijaż.
Przy nakładaniu mam wrażenie, że kosmetyk ma taką atłasową konsystencję, że jest taki jakby nieco olejkowy(?), nie wiem, jak to opisać. Ale nakłada się go przyjemnie. Od razu widać delikatne ujednolicenie skóry, ale nie jest to mega krycie, pieprzyki i niedoskonałości prześwitują.
Niestety filtr ten pozostawia na buzi strasznie klejące wykończenie, lepi się, ale też pod palcami po kilku chwilach od nałożenia na buzię wydaje się matowy i taki przysychający. Mnie się to nie podoba. Czuję, jakbym miała taką jakąś ciężką bazę pod makijaż nałożoną, a to tylko filtr. Jest bardzo mocno odczuwalny na twarzy, klejący strasznie, nawet jeśli go przypudruję. Dodatkowo też jeśli nałożę na niego makijaż to po pierwsze on nakłada się tragicznie, a po drugie podkład przykleja się jakby do tego filtra niezależnie od tego ile bym odczekała pomiędzy aplikacjami jednego a drugiego. Podkład na nim wygląda matowo, bardzo sucho, wchodzi w zmarszczki, smugi i suche placki i strasznie się wszystko klei. Próbowałam go z podkładem YSL Touche Eclat, Nars Sheer Glow i Bobbi Brown Skin Foundation oraz z nowym podkładem w serum Loreal True Match Nude Serum Foundation i mimo tego, że te podkłady są świetliste normalnie na Niodzie wyglądają po prostu tragicznie. Są suche i plackowate. Dlatego dla mnie ten produkt nadaje się wyłącznie do noszenia solo. Niestety solo też nie jest super. Klei się cały dzień, muszę go przypudrować, jeśli przypudruję nawet rozświetlającym to wygląda sucho. No nie sprawia mi przyjemności używanie go.
Nie do końca pasuje mi też to, że to jest tylko spf 30, używam retinoidy i kwasy i wolałabym, jakby tu była ochrona 50+ a nie tylko 30, oczywiście można w teorii to reaplikować, ale właśnie... W teorii, bo nie wyobrażam sobie aplikowania tej suchości kolejny raz, po prostu nie. A druga sprawa, nie chce mi się dokładać tego bo odcień ciemnieje z czasem, więc jakbym nałozyła więcej to przecież już w ogóle moja twarz będzie odbiegać kolorem od reszty ciała.
Ten produkt mnie nie zachwycił wcale. Nie kosztował mało, więc jestem podwójnie zawiedziona, tym bardziej, że to mój pierwszy produkt Niod i no szczerze powiedziawszy mocno przemyślę, czy chcę spróbować kolejne, jeśli mają być takie meh jak ten, a cena jest jednak spora.
Mi osobiście się nie spodobał, nie odkupię go, chociaż oczywiście zużyję do końca, skoro za niego zapłaciłam, ale jednak unikam używania go, zamiast z chęcią codziennie aplikować, a to już chyba mówi samo za siebie. Niby nie ma koloru, a jednak ciemnieje w ciągu dnia, klei się, jest bardzo mocno wyczuwalny, plamisty, nie da się na niego nałożyć niczego, a do tego wygląda sucho a przecież jest klejący. Dla mnie póki co jeden z najgorszych filtrów, jakie używałam.
Edycja grudzień 2021: Dalej uważam, że to jest najbardziej gówniany filtr, jaki w życiu miałam. Wciąż staram się go jakoś zużyć, bo po prostu wydałam na niego kasę i nie chcę, żeby poszła do śmietnika, ale po prostu nie jestem w stanie go używać codziennie. Nakładam go tylko w dni, kiedy nie robię makijazu i zostaję w domu. On po prostu tworzy na twarzy pomarańczową maskę o matowym wykończeniu. To wykończenie jest takie, jakby on zawierał glinkę, bardzo suche. No wygląda to strasznie, jak oompa loompa dosłownie. Wstyd mi nawet jak mam listonoszowi otworzyć drzwi... Po prostu wszystko, co w tym filtrze mogło pójść nie tak, to poszło. Jeśli jesteście bardzo jasne to zdecydowanie odradzam, ja jestem na poziomie kolorystycznym N1 Loreal True match i po prostu mam pomarańcze na buzi. Jedna wielka TRAGEDIA!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie