Mizon Black Snail, All-in-One Cream Krem do twarzy ze śluzem ślimaka

Opis producenta brzmi imponująco: 90% filtratu ze śluzu ślimaka afrykańskiego, kilkadziesiąt ekstraktów roślinnych, niacynamid, pantenol, alantoina, adenozyna, masło shea i ceramidy. Krem ma regenerować, rozjaśniać, nawilżać, wygładzać zmarszczki, redukować blizny i poprawiać elastyczność. Brzmi jak kosmetyczne all-inclusive. Ale… jak się to ma do rzeczywistości? Moje wrażenia: To był krem, co do którego miałam duże nadzieje – bogaty skład, sporo pozytywnych opinii, ładne szklane opakowanie. Niestety, u mnie sprawdził się przeciętnie. Stosowałam go regularnie, ale nie zauważyłam żadnych spektakularnych efektów. Skóra nie była wyraźnie bardziej nawilżona, napięta, ani odżywiona. Ot, zwykły krem o niezłej konsystencji, który robi minimum pielęgnacyjne – ale nie za 99 zł. Co warto wiedzieć: • Konsystencja: gładka, kremowa, łatwa do rozprowadzenia. Przyjemna w aplikacji, ale na skórze – bez efektu „wow”. • Zapach: bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny – na plus, jeśli nie lubicie intensywnie pachnących kosmetyków. • Opakowanie: elegancki, czarny, szklany słoiczek – prezentuje się pięknie, ale nie jest zbyt higieniczny (brakuje szpatułki). Plus: szkło, a nie plastik. • Dostępność: dość dobra – można go znaleźć w drogeriach internetowych (np. Cocolita, Notino, Hebe online). • Cena: ok. 99 zł za 75 ml – jak na tak przeciętną skuteczność, uważam, że to zdecydowanie za dużo. • Wydajność: całkiem dobra – krem jest dość gęsty, więc nie trzeba go dużo, ale to raczej standard w tej kategorii. Zderzenie z obietnicami producenta: • Regeneracja, rozjaśnianie blizn, wygładzanie zmarszczek? Tego niestety nie zauważyłam. • Odżywienie i nawilżenie? Delikatne, ale z pewnością nie intensywne – a przy tak obietnicach i składzie oczekiwałam więcej. • Efekt ochronny? Trudno ocenić – skóra nie wyglądała gorzej, ale też nie lepiej. • Uniwersalność? Producent reklamuje go jako krem dla każdego – ale myślę, że osoby z bardzo suchą lub wymagającą skórą będą rozczarowane. Podsumowanie: To nie jest zły krem – ale też nie jest to krem, który robi różnicę. U mnie nie zadziałał tak, jak obiecuje producent, a cena nijak się ma do efektu. W tej półce cenowej oczekuję realnych rezultatów. Z czystym sumieniem mogę dać 3/5. Można wypróbować, ale lepiej na promocji – i raczej bez wielkich nadziei.

Krem Mizon ze śluzem ślimaka kupiłam do kompletu z esencją z tej samej serii, którą bardzo lubię. Krem jest bardzo lekki, taki jakby bardziej żelowy niż kremowy. Na skórze najpierw tworzy lekko śliską warstwę, potem zastyga, a na koniec (spoiler) moja skóra wygląda jakbym nie smarowała jej niczym nawilżającym przez tydzień. Tyle właśnie mogę powiedzieć jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne tego kremu: znika ze skóry i pozostawia ją ściągniętą. Nie pomaga wtedy nawet warstwa wspomnianej już esencji, która z innym kremami współpracuje idealnie i trzyma wilgoć w cerze. Nie wiem, co poszło nie tak, ale dla mojej lekko przesuszającej się cery ten krem działa jak jakaś wazelina: czuć że coś jest na skórze i że nie robi nic dobrego. Nie polecam.

Niezwykły skład i bardzo dobry krem. Bezzapachowa formuła, lekko się rozprowadza i szybko wchłania. Jest bardzo wydajny. Nie uczula, nie ściąga skóry. Jest niezwykle wydajny. Jedynym minusem jest cena.

Lubię pielęgnację ślimakową, bo w przypadku mojej mieszanej/tłustej i wrażliwej cery dobrze się sprawdza. Ten tutaj produkt totalnie mnie zawiódł. Została mi resztka ok 1/5 opak. po ok. 1,5 miesiąca (a jest go 75ml). Ten produkt nie daje żadnego nawilżenia, ukojenia, leczenia (o regeneracji nie wspomnę, bo to za krótki czas użytkowania - jednak nie będę go w tym kierunku dalej sprawdzać - nie kupię go ponownie). Krem ma lekką konsystencję, praktycznie bezzapachową. Dosyć długo się wchłania (tak jakby się "maział"), ale potem nagle ta warstewka znika totalnie wchłonięta, a moja cera jest sucha (co jest olbrzymim osiągnięciem w przypadku mojej cery mieszanej). Potem zaczynam czuć ściąganie, dyskomfort i muszę go dołożyć (nawet jeśli stosuję tylko ten krem solo to po jakimś czasie i tak mi się cera brzydko wyświeci, wydzielając nadmiar sebum). Potem dodatkowo stosowałam inny krem na dokładkę. Lubię matowe wykończenie, ale tutaj na początku to gruba przesada. Producent wiele obiecuje, a podany skład w zasadzie utwierdza w przekonaniu, że obietnice się spełnią. Stan mojej cery w żaden sposób się nie poprawił. Nie poczułam żadnego dobrego działania tego kremu, a już na pewno nie spełnił żadnej obietnicy producenta. Totalny niewypał.

Krem ma lekką konsystencje mimo to ladnie nawilza. Szybko sie wchłania i pozostawia cere matowa. Moja cera jest po nim nawilzona ukojona i napieta. Zauwazylam ze dziala rowniez rozjasniajaco na cera. Jestem z niego zadowolona

Skład tego kremu po prostu mnie zszokował - w bardzo dobrym sensie. Właśnie wyłącznie dzięki niemu zdecydowałam się na zakup tego produktu. Gwiazdą składu jest oczywiście śluz ślimaka, który jest już na pierwszym miejscu w składzie, co oznacza, że jest go najwięcej - to bardzo dobrze świadczy o tym kremie. Śluz ma działanie naprawcze, nawilżające, a nawet antyoksydacyjne. Świetnie radzi sobie z przesuszoną skórą oraz z regeneracją zmian trądzikowych. Pozostałe składniki: a) niacynamid - już na trzecim miejscu, mój ukochany składnik w skincare; działa przeciwstarzeniowo, rozjaśnia hiperpigmentacje i ogólny koloryt skóry, wspomaga leczenie zmian trądzikowych, wygładza skórę i ją wzmacnia; b) ekstrakt z korzenia coptis japonica - to taka roślinka z którą spotkałam się chyba pierwszy raz własnie w tym kremie, ma działanie antyoksydacyjne, kojące i antimicrobial c) adenozyna - wspiera gojenie się ran, odbudowuje barierę skóry, ma działanie przeciwzapalne d) alantoina - łagodzi, zmiękcza i chroni skórę; e) pantenol - nawilża skórę i ma działanie łagodzące; f) centella asiatica - gwiazda koreańskiej pielęgnacji, ma działanie łagodzące, przeciwzapalne i wspiera gojenie się ran; jest ponadto świetnym antyoksydantem; g) beta-glukan - zwiększa on zdolność skóry do samoregeneracji i pobudza jej system obronny Ponadto krem zawiera mnóstwo ekstraktów z różnych owoców, które ogólnie rzecz biorąc można wsadzić do jednego worka z napisem - antyoksydacja. Używam go już jakieś trzy tygodnie, wiem że to niezbyt długo. Mogę o kremie powiedzieć tyle, że jest bardzo lekki - zbyt lekki jak na moją suchą skórę. Wchłania się praktycznie błyskawicznie i tyle go widzieli. Muszę na niego kłaść drugi krem (rano używam Some By Mi H7 Hydro Max Cream, a wieczorem Cosrx Ceramide Comfort Cream). Kiedy jeszcze próbowałam go używać samego, to zauważyłam, że bardzo dobrze łagodzi wszelkie zaczerwienienia. Moja skóra miała piękny, wyrównany i jasny koloryt, ale niestety nie była wystarczająco nawilżona, za co muszę z bólem serca odebrać gwiazdkę. Moja skóra zawsze lubiła się ze śluzem ślimaka, więc jeżeli nie znajdę nic bardziej nawilżającego to spróbuję się bardziej polubić z tym kremem - a uwierzcie mi, że z całego serca chcę się z nim polubić. Myślę, że krem sprawdzi się dla cer tłustych i mieszanych, a dla normalnej czy lekko suchej będzie dobry w gorące lato. Jest też bezzapachowy, bezalkoholowy i nie zawiera olejków eterycznych, dlatego nada się dla skóry wrażliwej. Na plus jest dla mnie cena 89,90 zł za 75 ml kremu (nie jestem pewna czy mogę dokładnie podać na której stronie kupiłam, ale dla chcącego nic trudnego, wystarczy poszukać :D). Oczywiście nie dla wszystkich będzie to plus, ale mam porównanie do wielu innych droższych kremów, których składy i działanie nie dorastały do pięt temu. Poza tym 75 ml to całkiem sporo kremu - jak komuś nie chce się liczyć, to mogę szybko napisać, że za 50 ml wychodzi około 60 zł (i nagle już nie jest tak dużo).

Krem kupiłam po tym, jak skończył mi się inny krem nawilżający na dzień, jednak ten ślimak skończył jako krem, którego używam tylko na noc. Nie był zbyt dobrą bazą pod krem BB, za to jak nakładam go przed snem, rano moja cera nie jest ani sucha ani tłusta. Kosztował ok. 100 zł, nie jest to cena jaką bym chciała dać za tego typu efekt, dlatego nie wiem czy kiedyś jeszcze go kupię. Jest to krem, który ani nie daje przesadnie dobrych i zachwycających efektów, ani też nie można powiedzieć że jest zły. Moim zdaniem jest po prostu przeciętny, choć na noc sprawdza się całkiem dobrze.

Decydując się na ten krem, z góry wiedziałam, że nie znikną mi zmarszczki jak za dotknięciem magicznej różdżki. No i faktycznie nic nie znikło. Krechy na czole jak były, tak i są. Mimo wszystko to jedyny dotąd krem, a testowałam ich trochę, który po nałożeniu natychmiast cały wnikał w skórę, nie zostawiając tłustego filmu. Nie rollował się. Skóra była odpowiednio nawilżona, nie zaobserwowałam żadnych suchych skórek - chociaż nie jestem dobrym materiałem do testowania w tym względzie, bo moja cera jest ultra tłusta. Starczył mi na prawie 3 miesiące, a wcale sobie go nie żałowałam. Bardzo cenię sobie szklane opakowania, więc za to daję ogromnego plusa.

Bardzo lubię produkty ze śluzem ślimaka. Zwykle wyjątkowo dobrze działaja na moją skórę. Kiedy na jednej z drogerii internetowych pojawiła się promocja na ten krem, bez wahania z niej skorzystałam. Po cenie i marce oczekiwałam bardzo dobrych efektów, przede wszystkim dobrego nawilżenia. Krem to jednak wielkie rozczarowanie. Nie daje ani lepszych ani gorszych efektów niż kremiki z Rossmanna za 20 zł. Nie nawilża wystarczająco. Nie poprawił w żadnym stopniu wyglądu mojej skóry. Ostatnio moja twarz była przesuszona i sięgnęłam po nivee za 10 zł żeby ją lepiej nawilżyć bo ślimak z Mizona jest zwyczajnie za słaby :(

Krem jest zapakowany w elegancki słoik wykonany z jakiegoś jakby ceramicznego materiału. Śluz z kremu ciągnie się między palcami, więc to chyba znak że w kremie rzeczywiście jest ten ślimak zawarty. Po nałożeniu na twarz skóra delikatnie szczypie ale to krótkotrwałe uczucie. Po dłuższym stosowaniu tego kremu zauważyłam znaczną poprawę, moja skóra już nie przesuszona a była miękka i dobrze nawilżona a zmiany po wypryskach znacznie złagodziły się.

Świetny krem! Mam cerę mieszaną z wypryskami, zatkanymi porami i suchością na policzkach - ten krem sprawdził się u mnie idealnie. Moja cera wygładziła się, wypryski pojawiają się duużo rzadziej i szybciej się goją, a do tego moja skóra jest odpowiednio nawilżona. Nie zapycha. Jak narazie mój krem nr 1 :) Używam tego produktu od: 4 miesięcy Ilość zużytych opakowań: w trakcie 1

Eksperymentowałam z różnymi ślimakami, ale ten okazał się strzałem w 10. Wcześniej miałam polecany na wizażu Mizon w brązowym słoiczku, jednak przy nim musiałam się wspomagać serum z olejkiem. Ten ma troszkę bogatszą konsystencję, ale nadal lekką - błyskawicznie się wchłania, i lepiej współpracuje z moją suchą/mieszaną cerą. Nakładam go pod makijaż, fantastycznie wygładza cerę. W sezonie grzewczym często stosuję go też grubszą warstwą na noc, rano twarz jest idealna! Miękka, miła w dotyku i dobrze nawodniona, przyznam nie widziałam, żeby jakikolwiek krem dawał taki efekt. Słoiczek jest całkiem spory i nawet przy takim stosowaniu wystarcza mi na kilka miesięcy. Posiadaczkom cer tłustych polecam klasyczną wersję Mizon All In One, przy suchej alergicznej cerze tylko ten! Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego

Dotychczas byłam fanką kosmetyków Mizon - szczególnie tych ślimaczych:) Kiedy zobaczyłam tą wersję czarnego ślimaka z wysokoprocentową zawartością ślimaczego śluzu, oczywiście nie mogłam się oprzeć i bardzo żałuję, bo zniechęcił mnie do Mizona dość skutecznie. Tak jak jestem zachwycona działaniem ślimaczego kremu z Skin House, tak Mizona Black Snail najchętniej wyrzuciłabym do kosza. Dlaczego? Na mnie po prostu nie zadziałał, niezależnie od pory roku w jakiej go stosowałam i konfiguracji z innymi esencjami, serum, itd. Nie zauważyłam ŻADNYCH efektów jego działania. Dla rzetelności muszę dodać, że zdecydowanie mam teraz mniej problemów z cerą niż kiedy zaczęłam stosować ślimacze specyfiki, ale ...kiedy w ubiegłym roku używałam ślimaka ze Skin House na noc, niezmiennie rano skóra twarzy była po prostu zjawiskowo doskonała, promienna, wypoczęta i odświeżona, a po Mizonie...cóż nie widać różnicy:((( Jedną gwiazdkę daję, za przyjazną Użytkownikowi konsystencję, ponieważ przy aplikacji tego kremu nie ma żadnego problemu, bez problemu także się wchłania dzięki czemu można go stosować także na dzień. Reasumując: efekty nie przystają do ceny. Jeśli ktoś chce zacząć przygodę ze ślimakiem, zdecydowanie odradzam Mizon Black Snail. Ja wyleczyłam się (przynajmniej na razie) z Mizona i kupiłam ślimaczkowy BB-krem z Bergamo. Używam tego produktu od: 8 m-cy Ilość zużytych opakowań: jedno

Przez kilka miesięcy stosowałam wersję podstawową All in one z firmy Mizon i byłam bardzo zadowolona - polepszenie elestyczności skóry, eliminacja wszelkich zaskórników, dobre nawilżenie. Gdy zobaczyłam nową odsłone kremu- tym razem z afrykańskim ślimakiem - postanowiłam wypróbować. Jadnak ta wersja to zupałnie inna bajka.Krem zaczełam stosować w chłodne dni, gdzie temperatura oscylowała w granicach 5 stopni na plusie. Krem nie nawilżał za dobrze, skóra się łuszczyła i była zaczerwieniona z mnóstwem podskórnych, małych krosteczek. Wróciłam do niego ponownie na wiosnę i myślałam, że mnie jednak pozytywnie zaskoczy. Niestety nie zauważyłam żadnych pozytywnych stron nowego ślimaczka. Może sprawdziłby się przy skórze wybitnie tłustej, która nie wymaga dużego nawilżania. Przy mojej mieszanej - w kierunku bardziej suchej- mówię NIE. Plus za konsystencję - bardziej kremową niż w wersji podstawowej; podoba mi się też słoiczek. Niestety to za mało, żeby krem pozostał u mnie na dłużej. Szkoda pieniędzy na bezskuteczny produkt a cena jest nie mała. Używam tego produktu od: od kilku miesięcy (z przerwami) Ilość zużytych opakowań: ok połowa dużego słoiczka