Lierac Hydragenist, Masque SOS Hydratant Oxygénant Repulpant [Moisturizing Rescue Mask Oxygenating Replumping] Nawilżająco-wypełniająca maska SOS

Maska ma pojemność 75ml i zamknięta jest w eleganckiej, różowej tubie. Użytkuje się ją praktycznie i higienicznie. Zapach jest przyjemny, taki sam jak całej serii Hydragenist Lierac. Maska ma dość treściwą konsystencję, fajnie się wchłania. Nawilża doskonale skórę twarzy i szyi. U mnie sprawdza się najlepiej jako krem na noc. Nakładam grubszą warstwę i zostawiam na całą noc. Lierac słynie ze skuteczności, ale i przyjemności - tak też jest tym razem. Polecam!

Miałam możliwość wypróbowania tej maseczki w saszetce 2 x 6 ml. Maseczkę należy nakładać na twarz cienką warstwą, omijając okolice oczu, a po upływie 5-10 minut jej nadmiar wmasować w skórę. Używając jej w ten sposób, jedna połówka starczyła mi na trzy użycia. Kosmetyk ma aksamitną konsystencję, która sprawia, że maseczkę łatwo rozprowadza się na skórze oraz przyjemny różano-kwiatowy zapach co powoduje, że pielęgnacja staje się jeszcze bardziej przyjemna. Maseczka fantastycznie pomaga zmniejszać oznaki zmęczenia i dodaje cerze blasku. Intensywnie nawilża pozwalając odzyskać komfort i pozbyć się uczucia napięcia. Sprawiła, że moja sucha skóra stała się miękka, promienna i ma zdrowy wygląd.

Maskę posiadam w mniejszej pojemności, a mianowicie w saszetce przeznaczonej na dwa zastosowania. Idealne rozwiązanie by przetestować kosmetyk i ewentualnie zakupić duże opakowanie. Saszetka ma nietypowy okrągły kształt, jest podzielona perforacją która umożliwia jej rozdzielenie na dwie części. W każdej z nich znajduje się 6 ml produktu, jest to duża ilość, która wystarczy na pokrycie nie tylko twarzy, ale również szyi i dekoltu i to dość konkretną warstwą. Przyjemna szata graficzna w odcieniach bieli i różu z nadrukiem róży. Na każdej części znajduje się niewielka naklejka z opisem kosmetyku. Maska ma gęstą żelową konsystencję o ślicznym, świeżym kwiatowym zapachu.Jest on mocno wyczuwalny nie tylko podczas aplikacji, ale i w czasie noszenia maski na twarzy. Relaksuje i uprzyjemnia czas zabiegu. Skład jest długi i zawiera sporo aktywnych substancji: woda różana,gliceryna, mocznik, olej z nasion kamelii, hydrolizowane proteiny ze słodkich migdałów, ekstrakt ze słodkiej pomarańczy, panthenol, witamina B6, kwas hialuronowy, magnez, cynk, witamina E, wyciąg z liści Ambiaty, ekstrakt z kwiatów jaśminu. Jest tu też trochę zamieszania w postaci silikonu, mikroplastiku, edta, fenoksyetanolu.Taki ten skład średni - pół na pół. Produkt łatwo się rozprowadza na twarzy, nie spływa z niej, pozostawia tłustą i lepką warstwę na skórze która wymaga zmycia. Ja maseczkę na buzi pozostawiłam około 20 minut po tym czasie jej pozostałości usunęłam za pomocą wacika kosmetycznego, ale nadal czułam resztki produktu na skórze i sięgnęłam po żel myjący. Efekt wygładzenia jest świetny, silikony robią swoja robotę, skóra jest mega gładka, śliska i bardzo przyjemna w dotyku. Taka jak pupcia niemowlęcia. Reszta też jest całkiem, całkiem bo twarz wygląda na wypoczętą i świeżą. Nawilżenie bardzo dobre , brak jest uczucia ściągnięcia, nie występują żadne przesuszenia, suche skórki czy podrażnienia. Cera jest ładnie rozświetlona, pulchna i delikatnie napięta. Ja po maseczce wykonałam makijaż,który cały dzień prezentował się idealnie, a podkład świetnie się rozprowadzał na takiej wyślizganej skórze. Miałam, używałam i z efektu na skórze byłam zadowolona , jednak pod względem składu maseczka to zupełnie nie moja bajka. Zdecydowanie wole produkty bardziej naturalne.

Na wstępie ukłon w stronę producenta, że maseczki można kupić nie tylko w większych tubkach ale także w saszetkach - świetna opcja na wypróbowanie przed zakupem pełnowymiarowego opakowania. Ja miałam właśnie wersję saszetkową, która składała się z dwóch egzemplarzy. W składzie znajdziemy olej z kwiatów kamelii , kwas hialuronowy i wysoko glicerynę - jeśli ktoś jej unika to produkt nie dla niego. Formuła maseczki jest kremowo-żelowa, a zapach delikatny, kwiatowo-różany, bardzo przyjemny. Posiadam skórę mieszaną ale teraz w okresie jesienno-zimowym stosuję sporo produktów z kwasami i moja skóra potrzebuje większej dawki nawilżenia niż zwykle. Maseczka jest bardzo przyjemna w nakładaniu. Producent zaleca jej aplikację na 5-10 min ale spokojnie można zostawić ją na dłużej. Ja trzymałam ok 2-30 min, po tym czasie skóra część wchłonęła ale resztę należało zmyć. Tutaj na pierwszy plan wysuwała się wspomniana wyżej gliceryna :) Samą wodą ją ciężko zmyć (jest po prostu tłusto ;) ) - polecam ręczniczek lub wacik. Po zmyciu skóra była delikatna, nawilżona i pokryta delikatnym, nie klejącym filmem. Ogólnie przyjemny produkt, jeśli nie boicie się gliceryny i macie skórę potrzebującą nawilżenia to warto spróbować :)

Maska zakupiłam w drogerii hebe. Moja skóra ma tendencje do przesuszania, szczególnie w okresie grzewczym. Z marką Lirac mam różne doświadczenia są kosmetyki które sobie cenie i takie , które niezbyt. Maseczke kupiłam nie nastawiając się zbytnio na super rezultaty, bardziej z ciekawości. Ku mojemu zaskoczeniu maseczka bardzo fajnie nawilża moją buzie, do tego ma bardzo fajną konsystencje, która łatwo sie rozprowadza i szybko wchłania. Producent piszę aby trzymać ją na twarzy 5- 10 minut. Ja nakładam ją na całą noc, bo wówczas moja skóra wygląda rano bardzo świeżo i promienie :) jak to zabrzmiało, ale poważnie, widzę różnice :) Bardzo lubię ja za to ze nie zapych mojej twarzy, co niestety inne maseczki czasem robić. Dodatkow ma delikatny przyjemny zapach i co najważniejsze jest bardzo wydajna.

Nie sądziłam, że moja skóra jest w stanie wchłonąć tyle produktu! I chociaż producent zaleca nałożenie jej na 5-10 min, ja zostawiam ją na całą noc. Rano skóra jest tak nawilżona! Sam moment nakładania tej maski już jest przyjemnością dzięki żelowej konsystencji i uczuciu świeżości. I skład ciekawy ;)

Nawilżająco-wypełniającą maseczkę Hydragenist SOS marki Lierac mam tylko miniaturkę o pojemności 10 ml, którą dostałam od koleżanki na przetestowanie. Pełnowymiarowy produkt ma 75 ml. Wiem, że wydawać by się mogło, że po takiej małej pojemności nie mogę spodziewać się cudów, ale uwierzcie, że starczyła mi na paręnaście użyć. Wystarczyła niewielka ilość, aby pokryć nią całą buzię. Stosowałam ją mniej więcej 2 razy w tygodniu, czasem 3, gdy moja skóra tego potrzebowała. A niestety zimą robi się bardzo sucha. Gdy tylko pojawiały się jakieś suche skórki miejscowo na twarzy, natychmiast robiłam porządny peeling, a następnie nakładałam maseczkę. Producent zaleca nałożyć na 5-10 minut i następnie zmyć, jednak koleżanka, która jest konsultantką marki poleciła spokojnie zostawiać ją na noc i tak też robiłam. Maska ślicznie pachnie, gładko sunie po skórze i pozostawia taki delikatny zabezpieczający film. Rano budziłam się z nawilżoną i miękką skórą, a po skórkach nie było śladu. Zdarzało się, że miałam takie porządne suche place na buzi, wtedy nakładałam 2 dni z rzędu maskę i naprawdę efekt był zniewalający. Pełnowymiarowa wersja kosztuje ok. 100-115 zł. Znajdziecie je w Super-Pharm bądź Hebe. Serdecznie polecam! Na pewno zdecyduję się na pełnowymiarowe opakowanie.