Lancome Hydra Zen, BB Cream Antystresowy nawilżający krem koloryzujący

Produktu nie kupiłam, dostałam od siostry, bo jej się nie sprawdził. Krem posiada bardzo gęstą konsystencję. Przy aplikacji jest gęsty i na skórze przy pierwszym rozsmarowywaniu daje brzydki pomarańczowo-łososiowy kolor. Jednak z czasem, im dłużej się go rozsmarowuje kolor się zmienia i stapia z cerą (mam oliwkową, dość opaloną karnację, wiec produkt nie jest dla mnie za ciemny). Trzeba popracować z nim trochę dłużej, aby dobrze go rozprowadzić. Jeśli zrobi się to niedokładnie robią się takie "suche" skupiska. Przez to, że jest to bb cream łatwo to rozprowadzić, ale trzeba na to uważać. Przy aplikacji produkt wygląda słabo, widać każdą smugę i to jak wchodzi w pory, jednak im dłużej jest na twarzy tym wygląda zdecydowanie lepiej. Ma bardzo lekkie krycie, ale to jest tylko BB krem. Nie ma co oczekiwać tu mocniejszego krycia, można go dokładać. Po aplikacji z bliska widać moje zaczerwienienia policzków, jednak na nie dokładam lekki korektor i jest ok. I tak jak przy robieniu makijażu nie byłam zachwycona jego aplikacją i wyglądem, tak z daleka wygląda zachwycająco. Jak zobaczyłam się w innym lustrze i innym świetle nie mogłam uwierzyć, że to ten sam produkt. Aż mój narzeczony skomentował, że wygląda ładnie. Jeśli chodzi o wykończenie to krem ten się wtapia i trochę "zasycha", ale nie zastyga. Nie jest to typowo mokre wykończenie, ale też nie zastygające. Bardzo lekkie i przyjemne. Dla mnie nie potrzeba pudru, świeci się tam gdzie ma się świecić. Nadmiar świecenia "ściągam" przy bronzerze i różu. W ciągu dnia nosi się dobrze. Nie odbija się mocno na maseczce. Ściera się dość delikatnie i dla mnie akceptowalnie. Niestety przejdźmy do głównych minusów. Produkt ten nie ma żadnego filtru przeciwsłonecznego. Gdyby miał byłby perełką wśród produktów tego typu w mojej kosmetyczce. I... drugi najważniejszy minus. Po kilku aplikacjach zauważyłam wysyp, taka kaszka zaczęła wychodzić pod skórą. Niestety to on, ponieważ nic innego nie zmieniałam w pielęgnacji ani makijażu co mogłoby mnie wysypać. Dodatkowo myślę, że przez niego czasem łzawią mi oczy. Szkoda....

Jeden z najgorszych podkładów z jakimi się spotkałam a doświadczenie mam spore. Nie daje efektu rozświetlenia a co najwyżej przetłuszczonej skóry. Dodatkowo nie kryje nawet drobnych niedoskonałości. Utlenia się na kolor jaskrawo pomarańczowy. Generalnie lepiej nie mieć nic na skórze niż ten podkład. Za to ładnie wygląda na nogach- nie miałam co z nim zrobić więc czasami stosuje i nie jest źle.

Dla mnie to najlepszy krem BB jakiego używałam. Idealnie stapia się ze skórą, jest niewidoczny, lekki, przyjemny w użyciu. Dobrze nawilża i ujednolica skórę. Dla mnie ideał.

Bardzo lubię markę Lancome. Ich tusze, perfumy, kremy, są jednymi z najlepszych. Miałam wiele produktów, z których byłam bardzo zadowolona. Niestety, krem BB mocno mnie zawiódł. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że krem BB to NIE podkład. Skrót BB jest od "baby face", czyli ma delikatnie poprawić koloryt cery, nie jest maskujący i nie będzie miał trwałości 12 godzin. To jest krem, który ma w sobie odpowiedni kolor, jego zadaniem jest pielęgnacja i poprawa wyglądu twarzy, ale bez pełnego krycia. Z ochotą zaczęłam go testować. W pierwszej chwili był niesamowicie lekki i przyjemny, kolor idealnie dopasował się do mojej cery, mimo, iż jest ona dość jasna. Bardzo dobrze wtapiał się w skórę, utrzymując się cały dzień. Jednak po kilku dniach stosowania zauważyłam widoczne przesuszenie twarzy. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ nic nie zmieniałam w swojej pielęgnacji, a takie przesuszenie miałam jedynie po stosowaniu alkoholu na twarz. Spojrzałam na skład. Nie myliłam się. Jest beznadziejny. Bardzo wysoko, bo na piątym miejscu w składzie jest alkohol denat (brawo! kto tego jeszcze używa i jaki ma to cel w KREMIE PIELĘGNUJĄCYM?) Ten właśnie alkohol odpowiedzialny jest za przesuszenie i podrażnienie. Składnik, którego powinny unikać osoby ze skórą atopową, naczynkową, suchą, wrażliwą i dzieci. Ale poszłabym dalej, i uważam, że NIKT nie powinien go używać. Kolejny składnik - Ethylhexyl Methoxycinnamate. Substancja o złej passie. Filtr ten przenika przez naskórek do krwiobiegu (znaleziono je w mleku matek karmiących), a w organizmie potrafią zachowywać się jak hormony. I nie, to wcale nie jest domorosła analiza. To zdecydowanie nie jest dobry, nawilżający skład. Dlatego mimo, iż początkowe wrażenie było super, nie chcę go stosować. Moja cera nie jest podatna na podrażnienia, więc stężenie alkoholu musi być naprawdę duże.