SKIN79 Brightening Selfie Mask Rozjaśniająca maska w płacie

Swego czasu postanowiłam skorzystać z bardzo atrakcyjnej promocji na stronie marki Skin79 i zakupiłam wtedy naprawdę sporą ilość maseczek do twarzy. Interesowały mnie one już od naprawdę długiego czasu głównie dlatego, że cieszą się naprawdę bardzo dobrymi opiniami, a dodatkowo jak wiadomo pielęgnacja azjatycka jest jedną z najbardziej polecanych, przy której obiecuje się konsumentom niesamowitych efektów. Z serią maseczek dwuetapowych miałam już okazję się spotkać przy wersji nawilżającej, która wtedy wydawała się najbliższa mojemu sercu z racji tego, że moja cera z natury jest bardzo sucha i wrażliwa. Tyn razem upodobałam sobie wersję rozjaśniającą z racji tego, że ostatnimi czasy pojawiło mi się trochę przebarwień czy zaczerwienień, których chciałabym się pozbyć albo chociaż zmniejszyć ich intensywność. Opakowanie tej maseczki jest całkiem spora, ale wynika to głównie z tego, że podzielone zostało na dwie części. Pierwsza z nich jest zdecydowanie mniejsza i umieszczono w niej serum, zaś druga część skrywa w sobie płachtę pełną esencji. Dominującymi odcieniami na kosmetyku jest bardzo blady róż wpadający w żółć oraz pomarańcz, również mocno zgaszony. W centralnej części mamy grafikę dziewczyny robiącej sobie selfie, co jest znaczącym nawiązaniem do nazwy serii, z której maseczka to pochodzi. Oprócz tego znajdziemy tu takie informacje jak logo producenta, nazwa kosmetyku, najważniejsze informacje o nim, zalecany sposób użycia czy skład. Samo serum ma delikatną, ale lekko żelową konsystencję. Nie posiada żadnej barwy czy zapachu. Po nałożeniu na skórę nie wchłania się zbyt szybko i daje nam czas na spokojne zaaplikowanie płachty. Jest ona dosyć cieniutka i przeźroczysta, ale bardzo porządnie nasączona esencją. Nie spływa z twarzy. Kosmetyk trzymałam na skórze przez około dwadzieścia minut tak, jak nakazuje producent. Po zdjęciu esencja wraz z serum potrzebuje dodatkowych kilku minut, aby się wchłonąć. Jeżeli chodzi o efekty to moim zdaniem niestety nie są one jakieś bardzo zachwycające. Zdecydowanie prawie w ogóle nie doświadczymy tutaj jakiegokolwiek rozjaśnienia. Samo nawilżenie także jest praktycznie nieistniejące, głównie jest to efekt klejącej się skóry. Jak dla maseczka, która w cenie regularnej nie kosztuje mało, bo około dziesięć złotych powinna dawać znacznie lepsze efekty, a tu praktycznie nie ma nic. Ze smutkiem stwierdzam, że jestem bardzo zawiedziona tym kosmetykiem. Wersja nawilżające przypadła mi do gustu znacznie bardziej. Nie polecam i z pewnością już więcej do niej nie powrócę, gdyż są to pieniądze wyrzucone w błoto.

Nie, nie polubiłyśmy się. Chociaż lubię maski i zabiegi dwu- lub kilkuetapowe, w tym przypadku jak dla mnie to za dużo dobrego i skóra po prostu była obciążona i nieświeża. Maska jest podzielona na dwie części - saszetka z ampułką do wsmarowania i maska nasączona płynem. Już sama esencja z ampułki to było dla mnie sporo, bo jest jej dużo i zostawia warstwę na skórze. Po nałożeniu maski ciężko było to wszystko utrzymać na twarzy, bo tkanina lekko zjeżdżała. Muszę przyznać, że sama maska jest dobrze wycięta i wygodnie się ją nakładało, ale ona również jest obficie nasączona i nawet pomimo trzymania jej na twarzy przez prawie pół godziny, po zdjęciu skóra wciąż była oblepiona pozostałościami. Nie chciały się one wchłonąć chociaż czekałam kilkanaście minut. Ostatecznie przemyłam twarz, bo na tak lepką warstwę nic innego nie dało się zaaplikować. Efektów niestety nie zauważyłam - skóra nie była nawilżona, rozjaśniona czy zregenerowana. Miałam wręcz wrażenie, że była przytłoczona ilością esencji i nie mogła sobie z nią poradzić. Szkoda, bo kupiłam kilka masek z serii Selfie tej marki na wypróbowanie, ale liczę, że to była jednorazowa wpadka i inne wersje bardziej przypadną mi do gustu.

Nie umiem oprzeć się promocjom na stronie skin79, aktualnie powyższą maskę znajdziecie w sklepie online za całe 4 złote i przy tej jakości jest to jakość nie do pobicia. W cenie reguralnej ucięłabym mu pewnie z jedną gwiazdkę za nazwanie maseczki rozjaśniającą. Od masek w płachcie oczekuje przede wszystkim nawilżenia, ale lubię testować też produkty nie określane bezpośrednio jako nawilżające - często dobrze się sprawdzają. Maska podzielona jest na dwie części. Na górze jest ampułka do wklepania przez założeniem maseczki. Drobny minus za to opakowanie, jest to po prostu esencja wlana bezpośrednio do saszetki. Za pierwszym razem próbowałam rozerwać zamiast rozciąć i sporo mi się jej wylało. Sama maseczka jest zrobiona z cienkiego, ale mocno nasączonego materiału. Wycięcie zaskakująco dobre, nie zasłoniła mi uszu jak to niektóre koreańskie maseczki. Przez 20 minut użytkowania nie wyschła i cały czas była mokra. Esencji wystarczyło też na inne części ciała. Efekt nawilżający był za każdym razem bardzo dobry! Niestety nawet po zużyciu 3 opakowań, nie zauważyłam kompletnie efektów rozjaśniających. Usuńmy tą niepotrzebną część nazwy i mamy wtedy bardzo dobry produkt na 5 za super niską cenę.

Maska ma standardowe opakowanie z dodaną ampułką, co jest raczej na plus. Nie miałam problemu z aplikacją, nie spływała, miała dużo esencji. Maska troche nawilżyła skórę, nie zauważyłam szczególnego rozjaśnienia. Raczej nie powrócę.

Dwuetapowe maski to coś, do czego się przekonuję dzięki Skin79. Ampułka witaminowa błyskawicznie się wchłania, nie pachnie nieprzyjemnie, ładnie przygotowuje skórę do wchłonięcia substancji odżywczych. Zawiera kompleks witamin, które odświeżają skórę. Płachta jest bardzo dobrze wycięta, przyjemnie się nosi. Po 20 min nie ma za dużo esencji, która szybko się wchłania. Witaminy mają wspomagać zdrowy metabolizm skóry, a ty, samym jej prawidłowe funkcjonowanie. Co przez to producent chciał powiedzieć - nie wiem. Ale faktycznie, sebum było jakby mniej. Plus za olej rycynowy w składzie, faktycznie odżywia i nawilża skórę. Maska ma fantastyczne działanie regeneracyjne, dlatego - mimo że selfie nie kojarzy mi się z maską na noc, ja ją właśnie nakładam przed snem, żeby miała czas podziałać. Skóra jest nie tylko nawilżona, ale bardziej wypoczęta i promienna.