Lirene Dermoprogram Nawilżająca maska z szampanem i złotem `Ladies Night!` 

Kupiłam maseczkę w drogerii Hebe, bo lubię sobie dorzucić do koszyka tanie dodatki do testów. Saszetka wystarczy na jedno, max 2 użycie. Maseczka na złoty kolor z drobinkami. Kojarzy mi się to z luksusem i elegancją, więc na pewno zachęca do użycia. Trzymałam ją na twarzy około 10 minut. Skóra była ładnie rozpromieniona i wygładzona. Poza tym nie zauważyłam nic specjalnego. Gdyby dawała rezultat miękkiej i nawożonej skóry to na pewno bym do niej wróciła, bo delikatny zapach i piękny blask bardzo mi się spodobały.

Maska w ładnej saszetce koloru złoto czarnego. Konsystencja maski kremowa lekko żółta. Nie ma nic wspólnego z złotem. Ma ładny słodki zapach. Dobrze rozprowadza się na twarzy. Średnio się wchłania. Wolałam ją zmyć niż ścierać, bo zostawia bardzo tłusty film. Miałam wrażenie, że ta maska jest ciężka. Skóra po była nawilżona, ale to tylko tyle. Możliwe, że przy dłuższym używaniu zapychałaby skórę. Tania.

Fenomenalna! Jak każda z maseczek jakie już testowałam od Lirene. Używałam na noc jak kremu, nakładałam cienką warstwę i dawałam jej w nocy działać. Rano moja skóra była bardzo dobrze nawilżona i taka promienna! Starczyło na pare użyć bo jak na saszetkę to produktu było w niej sporo.

Osobiście uwielbiam wszelkie maseczki nawilżające. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że i po wersję z szampanem i złotem musiałam sięgnąć. Sam produkt opakowany jest w małą, foliową saszetkę. Opakowanie raczej poręczne i nie odbiegające komfortem w użyciu od innych tego typu. Sama maseczka jest kolor delikatnego złota i konsystencji gęstego kremu. Przy tym ma dość specyficzny, jednak przyjemny zapach. Nie jest to produkt trudny w aplikacji; dość łatwo rozmasowuje się na twarzy i się jej trzyma. Na plus zasługuje ilość produktu, idealna na jedną aplikację. Nieco gorzej jest ze zmywaniem- produkt nie chce łatwo schodzić, przez co proces ten wymaga czasu i uważności. Jeżeli chodzi o działanie- skóra jest delikatnie nawilżona i lekko napięta. Nie nazwałabym tego spektakularnym efektem, jednak mnie on zadawala.

Naprawdę przyjemna maseczka bankietowa. Lubię jej używać bo jest tania, delikatnie rozświetla i nawilża. Dodatkowym bajerem jest złoty połysk po wyschnięciu. Dość ciężko się ją zmywa więc polecam robić to w wannie/ pod prysznicem. Doceniam też zapach, który jest delikatny, ale bardzo przyjemny i kremowy, jak treściwe balsamy do ciała. Świetny produkt dla zmęczonej cery do szybkiego odświeżenia, np przed ważną okolicznością. Szkoda, ze nie ma ich w dużym opakowaniu. Na przykład w tubce.

Maseczkę kupiłam jakiś czas temu. Lubię kremowe maski i często je stosuje. Nawilżająca maska marki Lirene ma kremową konsystencję o przyjemnym delikatnym zapachu. Łatwo się nią nakłada i dobrze zmywa. Skóra po niej jest nawilżona, miękka i wygładzona oraz nawilżona.

Maseczka w saszetce nie co dzień gości u mnie, gdyż nie jestem zwolenniczką tak małych opakowań kosmetyków, ale znalazłam ją w promocji i hop, już znalazła się w moim koszyku, tak samo jak wersja z czerwonym winem Lirene. Maseczka jest gęsta, świetnie się aplikuje na skórę. Ma kolor złoty, bezowy. Ładnie pachnie. Na twarz i szyję nakładam tę maseczkę i wykonuję delikatny masaż, zostawiam na twarzy na około 15 minut, zmywam. Co się dzieje po zastosowaniu tej maseczki? Niezbyt wiele. Przede wszystkim maseczka nawilża skórę i tu można by zakończyć recenzję. Właściwie to ten szampan i złoto nie daje nic. Ekskluzywne składniki, robiące świetny marketing, nie zadziałały. Okazuje się, że złoto nie uczyniło cudownych efektów. Szampan również. Maseczka dla relaksu i rozluźnienia. Ale liczyłam na więcej.

Kupiłam spontanicznie pod wpływem chwili wrzucałam maseczki do twarzy w pobliskim Rossmanie. Trochę czasu zeszło... maseczka czekała na użycie w zapasach ;) No i przyszedł dzień testowania. Opakowanie jest wizualnie bardzo ładne, czarno - złote z butelka szampana i złotymi drobinkami. Opakowanie to saszetka o pojemności 7 ml ze spokojem wystarczy na dwie aplikacje. Ja zużyłam całą na raz i niestety warstwa okazała się zbyt gruba. Konsystencja masła w kolorze szampana z łatwością się rozprowadza. Opakowanie bez problemu idzie otworzyć bez użycia nożyczek. Odczekałam 15 minut w tym czasie nie zauważyłam żadnych niepożądanych efektów. Skóra piła maseczkę, sporo jednak zostało na twarzy, zrobiłam delikatny masaż, a resztki starałam papierowym ręcznikiem. Zdziwiło mnie, że maseczka po starciu ma aż tak intensywny żółty kolor i bardzo dużo drobnej mikki mieniła się niemiłosiernie. Podchodząc do lustra zauważyłam, że twarz wygląda na wygładzona, nawilżenie było wyczuwalne, lekkie rozświetlenie na twarzy było całe szczęście nie tak intensywne jak na chusteczce ;) Na twarzy pozostał delikatny film, pomimo tego nałożyłam codzienny krem + krem z filtrem. Sama nie wiem czy kupię kolejne opakowanie. Maska może uwydatnić i podkreślić rozszerzone pory przez dodatek mikki. Cena zachęca do wypróbowania.

Jestem zaskoczona dość negatywnymi opiniami o tej maseczce, bo ja jestem nią zachwycona. Mam już któreś z kolei opakowanie i żałuję, że nie ma jej w większym opakowaniu. Według mnie maseczka dodaje pieknego, zdrowego blasku skórze, podkreśla opaleniznę. Używam jej pod krem z filtrem, potem jedynie używam pudru i wyglada to naprawdę dobrze i zdrowo. Jedno opakowanie starcza mi na kilka użyć i może to w tym tkwi sekret, żeby nie nałożyć za dużo za jednym razem.

maseczka ma gęsta konsystencję, jak masło... w opakowaniu jest jej wystarczająco na zaaplikowanie na twarz, szyję i dekolt. Kolor maseczki jest złocisty, o lekkim przyjemny zapachu. Po jej ściągnięciu skóra jest odświeżona, ale bez efektu liftingu. trudno oczekiwać niespodziewanych efektów po jednej aplikacji. Szczerze mówiąc nic specjalnego się nie zadziało, ufam jednak w jej moc odżywczą. Cena na tyle była przystępna, że z niej skorzystałam, ale nie wiem, czy kupię ją ponownie.

Produkt zakupiony w Rossmann zamknięta w saszetce motywem kieliszka z szampanem maseczka ma przyjemny zapach złoty kolor z bardzo delikatnymi drobinkami kremową lekką konsystencję jest bezproblemowa w aplikacji u zmywaniu na twarzy nadaje satynowy blask ,po zmyciu skóra jest miękka dobrze nawilżona rozświetlona świeża

Ja pójdę trochę w poprzek zamieszonych opinii, gdyż maseczka zrobiła na mnie dobre wrażenie. Kupiłam spontanicznie, z ciekawości, w promocji, podczas zakupów w drogerii, bez czytania recenzji i dobrze zrobiłam. Starczyła mi na trzy razy - miałam taki krótki odpoczynek od rozbudowanej wieczornej pielęgnacji. Mogłaby być podzielona na dwie małe saszetki, żeby uniknąć presji czasu po otwarciu. I w takiej roli się sprawdza - jako urozmaicenie codziennej rutyny. Myślę, że zdecydowanie będzie odpowiednia na lato, kiedy unikamy ciężkich formuł i wielu warstw. Sama maska jest masełkowata, ale szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Może też sprawdzić się w lato na jakieś wieczorne wyjście bez dużego makijażu. Efekt wizualny jest szalenie ciekawy - jakbyśmy posmarowali się złocistym rozświetlaczem w kremie. Prawda, że podkreśliła mi najbardziej rozszerzone pory :( ale chyba nikt by na to i tak nie zwrócił uwagi :) Przyznam, że liczyłam na skończenie maseczki z rana, ale nie znalazłam dla niej zastosowania pod krem z filtrem. Jednak w jasny poranek nie zdecydowałabym się wyjść z domu z takim efektem na twarzy :) ale kiedy nie zamierzacie wychodzić, dlaczego nie? Myślę, że dywagacje nad wyglądem twarzy z tą maseczką są płonne, gdyż chyba nie takie jest jej główne przeznaczenie. Ja potraktowałam ją pielęgnacyjne i pod tym względem bardzo dobrze się sprawdziła. Aplikacja jest bardzo przyjemna. Masełko jest cieplutkie, gładko sunie po twarzy i natychmiast nawilża i wygładza. Zapach jest miły, choć trudno mi go zidentyfikować. Mimo że jestem przyzwyczajona do dużej ilości warstw pielęgnacyjnych na noc, tutaj wystarczyła tylko jedna i skóra była mięciutka, elastyczna i ukojona do rana. Ponieważ złote drobinki nie są duże, nie miałam wrażenia brokatu na twarzy. Nie znalazłam go też na poduszce. Myślę, że sięgnę po nią ponownie w lato, żeby zobaczy jak się wtedy sprawdza.

Maseczkę wypatrzyłam podczas zakupów w Carrefourze. Niewygórowana cena, ładna szata graficzna i obietnice producenta...Maska ze złotem i szampanem...Cóż, mówi się, ze kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Opakowanie łatwo rozerwać, a gęsta, nieco oleista formuła sprawia, że kosmetyk jest wydajny. Mi jedno opakowanie wystarczyło na dwie aplikacje. Krótko o mnie- liczę sobie 45 wiosen, mam cerę suchą, szarą, z pierwszymi zmarszczkami. Wydawało się mi, że maska będzie dla mnie idealna. Coś tu jednak nie zagrało. Zazwyczaj nie usuwam kremowych maseczek, tylko pozwalam im się wchłonąć, tutaj jednak - po kilkunastu minutach - musiałam usunąć wacikiem pozostałości. Maseczka absolutnie nie nadaje się pod makijaż. Wygląda dziwnie na buzi- jesteśmy po prostu nieco żółte. Nie wygląda to sexy, nie wygląda to ładnie, wygląda to komicznie i dziwnie. Żółta cera, w dodatku błyszcząca się jak bozonarodzeniowa choinka - okropność! Jednak po usunięciu wacikiem owych pozostałości, finalny efekt nie jest zły, przynajmniej na suchej, ziemistej. Skóra bowiem wygląda na delikatnie rozświetloną, nabiera ładniejszego kolorytu. Nie wydać na niej śladów nieprzespanej nocy. Szkoda, że tak trzeba kombinować, aby osiągnąć zadowalający efekt. Ja raczej nie sięgnę ponownie po ten specyfik. Znam wiele maseczek, łatwiejszych w obsłudze, dających lepsze efekty. Szkoda.

Maseczkę kupiłam pod wpływem chwili, zagalopowałam się trochę przy promocji ;) Maseczka znajduje się w saszetce o pojemności 7 ml. Szata graficzna na bogato, złoto-czarna z małą grafika szampana. Konsystencja maseczki jest bardzo gęsta, kremowa. Sam produkt jest w kolorze złoto-beżowym, posiada delikatne drobinki. Zapach maseczki dla mnie jest przyjemny, ja czuję nutkę arbuza, trochę szampana, z upływem czasu zapach się ulatnia. Mi saszetka wystarczyła na dwie aplikacje. Maseczka dobrze się rozprowadza, jest lekko tłustawa. Po rozprowadzeniu na twarzy widać złote drobinki w dużo większym stopniu niż w samym produkcie. Zdecydowanie nie jest to maseczka do cer mieszanych i tłustych. Ja trzymałam maseczkę zgodnie z zaleceniem i niestety buzia wyglądała gorzej niż przed nałożeniem. Moim okiem podkreśliła wszystko co złe, przebarwienia słoneczne, pory. Na pewno trzeba ją zmyc bo buzia wygląda fatalnie po wklepaniu produktu w twarz. Maseczka przy usuwaniu wacikiem strasznie się niestety roluje i nie mam mowy o nałożeniu makijażu przed wcześniejszego życia produktu z twarzy. Zmywa się dość ciężko, buzia po niej jest tłusta, nie powiedziałabym, że jest nawilżona. Dla mnie produkt, który trzeba zmywać preparami do tego przeznaczonymi mija się z celem nakładania go. Nie radzę jej używać z rana czy w ciągu dnia, gdy planuje się wyjście, jak aplikować to przed snem. Nic co obiecuje producent nie ma miejsca, zmarszczki nie są wypełnione, buzia nie jest gładka, jedynie gdzieniegdzie zostają drobinki, i jest lekki glow. Więcej zrobiła mi na minus niż na plus jeżeli chodzi o twarz. Dużo lepiej sprawdziła się na dłoniach, być może to dlatego, że tam nie mam rozszerzonych porów, tak to sobie tłumaczę, ale ręce faktycznie zrobiły się gładsze. Jestem na nie.

Nawilżająca maska Ladies Night marki Lirene znajduje się w jednorazowej saszetce o pojemności 7 ml. Maska jest dedykowana do twarzy, szyi i dekoltu. Produkt posiada gęstą, masełkową konsystencję. Jest bardzo wydajny. Podobnie jak w przypadku peelingu tej marki, maska wystarczyła mi na dwie aplikacje. W jej składzie znajdziemy m.in. ekstrakt z szampana oraz złoto. Nuta zapachowa produkty jest dla mnie bardzo chemiczna, nieprzyjemna. Jestem wyczulona na zapachy, więc jest to dla mnie jeden z kluczowych czynników przy wyborze produktów pielęgnacyjnych. Na szczęście był dość ulotny. Maska zawiera w swoim składzie bardzo miałkie drobinki, po nałożeniu na twarz przypomina mi rozświetlacz w kremie. Producent sugeruje, aby nałożyć maskę na około 10-15 minut, a następnie nadmiar produktu usunąć wacikiem bądź wklepać w skórę. Ja pozostawiłam maskę na 15 minut i po tym czasie nie mogłam jej zmyć. Mimo iż mam suchą skórę, produkt w ogóle się nie wchłonął, zaczął się rolować i podkreślił pory. Mam wrażenie, że były nawet bardziej rozszerzone niż przed nałożeniem maski. Dałam masce drugą szansę i nałożyłam ja na krócej około 8 minut. Produkt usuwał się zdecydowanie lepiej, pozostawiając na skórze duży GLOW oraz tłusty film ochronnych. Maseczka nie nadaje się w mojej ocenie do nałożenia tuż przed makijażem, ale np.15 minut wcześniej 1/4 saszetki może posłużyć nam jako rozświetlająca baza pod makijaż. Po zastosowaniu produktu skóra była promienna i odżywiona. Dodatkowy atut to wegańska formuła. Czy wrócę do tego produktu? Nie jestem do końca przekonana.