Lirene Dermoprogram Matująca baza pod podkład 10 w 1 SPF 20 `Ninja Base` 

Skład wg opakowania i strony producenta: Emolient, humektant, 3 filtry przeciwsłoneczne, emolient, kaolin, czyli glinka z rozświetlającą miką, krzem, emulsyfikator i konserwant, znowu nawilżacz, tłusty emolient, kolejny filtr uv, konserwant, alkohol tłuszczowy, antyoksydacyjny ekstrakt z soi, znowu humektant, ceramid, peptyd, kolejny konserwant, witamina E, tłusty emolient, kolejny emolient, następny emolient, glukozyd myjący, zagęstnik, emulgator, soda, nawilżacz, zagęstnik, znowu nawilżacz i potencjalnie drażniąca kompozycja zapachowa plus 4 barwniki (po co?) Niech no zgadnę – kolejny niewypał, wiele-robiący-filtr-UV-do-twarzy nie chciał się sprzedawać, trzeba go było nazwać bazą 10w1? Koło bazy to nawet nie stało. A słowo „matująca” już po pierwszym użyciu rozczula do łez… Baza użyta na czystą twarz, bez pielęgnacji. Mam cerę normalną, dojrzałą, zadbaną. Bez większych problemów czy hormonalnych niespodzianek. Potrzebowałam bazy matującej bo w strefie T zaczynam się po kilku godzinach wyświecać, a nie mam czasu ani ochoty na poprawki – maluję się rano i bardzo sobie cenię fakt, że makijaż w niezmienionej formie utrzymuje mi się do wieczora. Pierwsze zdziwienie – baza matująca aż tak nabłyszcza? Uhm… Czuć ją na twarzy i już po nałożeniu świeci się. Czuć ją na twarzy jak prawie każdy pierwszy lepszy polski filtr UV – dużo i ciężko, a na dojrzałej cerze bardzo mi to przeszkadza. Cała reszta makijażu – bez zmian, codzienni ulubieńcy, sprawdzone i wypróbowane kosmetyki… Ależ rzucałam mięsem. Wyświeciłam się w zasadzie już po 1h od zrobienia makijażu. Podkład z formułą nieścieralną po dotknięciu palcem odchodził zostawiając plamę. Na powiekach pierwszy raz odbił mi się używany od lat tusz do rzęs! Ulubiony lekki korektor tak niewyobrażalnie podkreślił prawie niewidoczne zmarszczki pod oczami, że poczułam się starzej o jakieś 10 lat. Pory, rozszerzające się z wiekiem, zostały szpetnie tym błyskiem podkreślone. Strefa T wyglądała jakbym się spryskała oliwą... Nie lepiej z różem na policzkach, zamiast matu który położyłam – błysk. Chamski, mokry, spocony błysk, jakbym przebiegła półmaraton… To niski, absolutnie za słaby na twarz filtr UV 20 o kiepskiej formulacji, a nie żadna baza pod makijaż.

Jako posiadaczka cery mieszanej nie wyobrażam sobie nie mieć na stanie bazy matującej. Ogółem nigdy nie aplikuje makijażu na gołą twarz bo baza musi być i już i to właśnie matujące wybieram najczęściej. Mam oczywiście też bazy wygładzające, rozświetlające , nawilżające i jeszcze od groma innych i używam ich w zależności od dnia i potrzeb skóry ale to jednak do typowo matujących przykładam największą wagę. Tą ustrzeliłam w Ross- wpadła mi w oko i wizualnie i tymi wszystkimi obietnicami. W ogóle to się przyznam, że jak pierwszy raz ( jeszcze w sklepie ) zauważyłam tą naklejkę na opakowaniu z napisem : ceramidy, peptydy i humektanty to miałam takie hę? Bo jakoś tak nie kojarzyłam tych składników z bazami pod makijaż, no ale jak już dali to się przecież sprawdzi co nie? No. To kupiłam i sprawdziłam i ogółem fajna jest ale trochę tam cytując klasyka z programu TTV ''prezesa poniosło'' z obietnicami. Jeśli chodzi o opakowanie to tutaj nie mam żadnych nawet najmniejszych zastrzeżeń. To plastikowa czarna tuba zaopatrzona w pompkę typu air-less która nie zacina się i nie zapycha od produktu. Wizualnie też wszystko jest ok- szata graficzna miła dla oka i zdecydowanie zachęcająca do zakupu. Posiada SPF20- wspominam o tym ponieważ czytając recenzję zauważyłam, że taka właściwość w bazie jest mile widziana- także może akurat kogoś to do tej bazy bardziej zachęci. Baza jest produktem o konsystencji kremu- przyjemnie gęstego o delikatnym beżowym zabarwieniu i bardzo ładnym pudrowym zapachu. Wydajność ok - na jedną aplikację zużywam 1,5 pompki. Jeśli chodzi o aplikację to nie ma z nią najmniejszego problemu - bazę można bez problemu rozprowadzić - nie roluje się, nie grudkuje i nie jest '' tępa''. Jest leciutko lepka co w przypadku bazy moim zdaniem jest plusem bo to lekko zwiększa przyczepność podkładu. Podkład bardzo fajnie się na tej bazie rozprowadza. Wygląda równiutko i miękko. Nie zauważyłam jakiegoś przesadnego wyrównania kolorytu czy też rozmycia porów ( a jest to obiecane) ale też może dlatego, że ten odcień beżu w bazie jest dość jasny i na mojej karnacji jest on praktycznie niewidoczny. Także tutaj te obietnice to u mnie nie do końca. Ale jeśli chodzi o ten efekt matujący to jestem zadowolona- faktycznie strefa T mi się po tej bazie praktycznie nie wyświeca i jeśli muszę coś tam po kilku godzinach delikatnie podrasować pudrem matującym to tylko wtedy gdy użyję podkładu innego niż matujący. Jeśli chodzi o przedłużenie trwałości makijażu to od momentu nałożenia aż do zmycia makijaż prezentuje się nienagannie i tu wiadomo, że wszystko zależy nie tylko od bazy ale ogółem od kosmetyków kolorowych którymi wykonujemy makijaż, ale jestem zadowolona bo faktycznie podbija efekt trwałości. Co do właściwości ochronnych to póki co nie ma tego słońca aż tak wiele by to sprawdzić w 100% ale na razie jest ok- nie widzę przebarwień a zdarza mi się zapomnieć o klasycznym kremie z filtrem więc'' chronię się'' tylko tą bazą i jest git. Porów nie zapycha , zmyć ją łatwo- to takie informacje poboczne. Ogółem solidna drogeryjna baza matująca zasługująca na solidne 4 gwiazdki. Maxa nie dam bo te wszystkie obietnice to jednak odrobinę na wyrost ale w ogólnym rozrachunku jest ok. A ostatnio widziałam ją w promce za około 15 zeta szelestu no to w ogóle tylko brać.