Dla początkujących może być...
Paleta od Maybelline wpadła mi w oko kilka lat temu na promocji w Naturze. Jako, że chciałam rozpocząć przygodę z makijażem oka to postanowiłam ją kupić. Na jej zakup przekonały mnie dobre opinię na youtubie i polecenia, przez co stwierdziłam, że to dobra opcja rozpocząć przygodę z makijażem od czegoś, co miało nie zrobić krzywdy, a przy okazji kolorystyka była stonowana.
Paletka wykonana jest z plastiku, nie jest to może najlepsza jakość, ale w moim przypadku nic złego się z opakowaniem nie działo, łatwo się go otwierało, ale też nie pękło przy upadku. Znajduję się w nim okienko przez, które możemy zobaczyć jakiego koloru cienie zaproponował producent. W środku palety znajduje się 12 cieni, głównie brązy, szarości oraz 3 jaśniejsze kolory: beż, cień wpadający w kolor brzoskwiniowy i biało-szary połyskujący cień. Minusem opakowania jest to, że po pewnym czasie plastik i to okienko bardzo się rysa przez, co po roku paleta wygląda na bardzo zniszczoną, nieestetycznie to wygląda. Szata graficzna opakowania jest minimalistyczna. Na przodzie znajduje się jedynie nazwa firmy i palety, a z drugiej strony informacje składu oraz 3 obrazki przedstawiające w jaki sposób można zrobić makijaż przy wykorzystaniu tych cieni. Minusem jest to, że nie ma nic na tym opakowaniu w języku polskim.
W perspektywie czasu mogę stwierdzić, że te cienie nie są tak proste w użyciu jak na samym początku drogi przez makijaż myślałam. Pierwszym odczuciem jest fakt, że do zrobienia makijażu najlepiej używać trzech, maksymalnie czterech cieni ponieważ większa ilość zlewa się w jedno i jednym słowem można sobie zrobić krzywdę robiąc jedną wielką plamę. Blendowanie cieni do najłatwiejszych nie należy, ponieważ łatwo wytracić to co wcześniej stworzyłyśmy.
Jakość cieni do najlepszych nie należy, cienie są średnio napigmentowane, z ciemniejszymi cieniami jeszcze jakoś daje się radę, ale jasnym wiele do życzenia pozostawiam. Najlepszym sposobem na te cienie, żeby wydobyć z nich maksimum jest nakładanie na bazę lub korektor, wtedy dobrze się przyklejają oraz dają mocniejszy efekt - jesteśmy w stanie z nich wydobyć więcej.
Kolorystyka cieni jest ładna. Nadaję się na makijaże zarówno wieczorowe jak i dzienne. Jednym z moich ulubionych cieni w tej palecie jest złoty, który pięknie wygląda na powiece i rozświetla spojrzenie.
W palecie znajduje się 7 cieni błyszczących, bardziej połyskujących, są one bardziej suche w konsystencji, a w sobie zawierają drobinki brokatu. Reszta cieni to maty. Czerń jest jedną z lepiej napigmentowanych dlatego często przemycam ją przy użyciu innych palet.
Cienie się osypują, ale jeszcze w dopuszczalnych granicach. Nie polecam robić nią makijażu oka po użyciu podkładu i korektora, wtedy brokat z cieni po prostu się w niego wbija, co może skutkować tym, że będziemy musieć robić demakijaż twarzy.
Trwałość cieni oceniam dobrze, bez problemu utrzymają się ponad 12 h, ale z tym, że z czasem robią się mniej intensywne. Nie rozmazują się po wykonaniu makijażu, wszystko trzyma się dobrze.
Czasem wracam do tej palety, nie jest najlepsza ani najgorsza. Trochę ciężko się do niej przyzwyczaić, trzeba po prostu ją wyczuć i nauczyć się z nią pracować. Cienie błyszczące najlepiej nakładać palcem, a praca z pędzlami musi być delikatna i z wyczuciem.
Cena tej palety w sklepach stacjonarnych jest wysoka, jak za tę jakość troszkę wygórowana, natomiast w internecie jest o wiele tańsza. Ja kupiłam ją na promocji za ok. 30 zł. Z perspektywy czasu trochę żałuję, że ją kupiłam, ale na szczęście mojej mamie te cienie odpowiadają więc korzysta z tej palety. Po upływie roku nie zauważyłam, żeby z cieniami się stało coś złego, konsystencja jest nadal taka sama, nie wypadły mi również z opakowania, ani nie popękały, co najlepsze nawet i przeżyły upadek z wysokości.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie