SKIN79 All That Black, Natural Beauty Secret Charcoal Mask Węglowa maska w płachcie

Maski w płachcie to jeden z moich nieodłącznych elementów pielęgnacji mojej wymagającej cery - używam co najmniej dwa razy w tygodniu. Za każdym razem staram się testować coś nowego chociaż na mojej liście jest kilka stałych ulubieńców w tej kategorii :) Moja cera jest mieszana - ze skłonnością do trądziku, chociaż ostatnio trochę wariuje i bardzo szybko się przesusza - nawet strefa T robi się sucha. Może klimatyzacja, może ogrzewanie -kto wie? Tym razem postawiłam na maskę All That Black, która powinna działać wielokierunkowo czyli nie tylko oczyszczać, absorbować sebum, ale również nawilżać i regenerować. Maska schowana jest w standardowym opakowaniu, saszetce. Łatwo ją otworzyć chociaż rozłożenie maski może być nieco problematyczne - jest bardzo mocno nasączona esencją, chociaż to dla mnie akurat na plus :) Maska jest dobrze wycięta, ma odpowiedni, dopasowany kształt, idealnie przylega do twarzy i nie odkleja się nawet w trakcie chodzenia także nie trzeba leżeć bezczynnie przez 20 minut :) Po zdjęciu maski buzia jest przyjemnie odświeżona, gładka i faktycznie przyjemnie nawilżona. Wygląda bardzo zdrowo. Nie czuć żadnego ściągnięcia czy lepkości - jak dla mnie sprawdziła się bardzo dobrze i spokojnie można ją dodać do swojego rytuału pielęgnacyjnego - moim zdaniem sprawdzi się równie dobrze przy cerze tłustej czy normalnej.

Kupiłam przy okazji większych zakupów na stronie skin79. Dobrze przylega do twarzy w przeciwieństwie do większości masek w płachcie, których używałam. Jest równomiernie nasączona. Przyjemnie pachnie . Czuć jej działanie podczas nałożenia. Skóra się odpręża. Po zdjęciu buzia jest wyraźnie oczyszczona, nawilżona i promienna. Pory są wyraźnie zwężone, a skóra uspokojona.

Jak zawsze przy maseczkach z węglem działa! Dobrze oczyszcza i zmniejsza niedoskonałości,nie wywołuje podrażnień, skóra mniej się błyszczy. Zapach mało wyczuwalny, może i dobrze bo niezbyt przyjemny.

Nie na darmo w składzie maski znajdziemy tak wiele świetnych i przydatnych substancji aktywnych - nie znalazły się tam przypadkowo i potrafią czynić prawdziwe cuda. Co prawda płachta ma czarny kolor, jednak po zastosowaniu nie zostawia resztek pudru węglowego na skórze. Maseczka jest bardzo mocno nasączona, ale skóra wchłania praktycznie całą przezroczystą esencję. Pozostałą część z opakowania można wmasować w skórę szyi oraz dekoltu. Wtedy całość zyskuje delikatny efekt glow i rozjaśnienia, przez co cera wygląda na zdrową i doskonale oczyszczoną. Żadna maseczka oczyszczająca z tubki nie daje tak natychmiastowego efektu, jak ten produkt w płachcie. Wystarczy 20 minut, żeby zauważyć znaczną różnicę w wyglądzie naszej cery - jest doskonale oczyszczona, zmatowiona, ale bez uczucia ściągnięcia, czy przesuszenia. Rezultaty utrzymują się przez kilka następnych dni, a regularne stosowanie znacznie poprawia stan cery trądzikowej, mieszanej czy po prostu zanieczyszczonej. Gruczoły łojowe nie pracują tak intensywnie w ciągu najbliższych dni po użyciu, skóra nie tłuści się tak szybko, jak do tej pory, uregulowane jest wydzielanie sebum. Skóra jest perfekcyjnie rozświetlona, a kolor jednolity i zdrowy. Po zastosowaniu maski cera jest świetnie nawilżona, oczyszczona, pełna blasku i odżywiona. Taki efekt chce się zatrzymać na długo!

Uwielbiam koreańskie maseczki w płacie. Uwielbiam również produkty z węglem w składzie. Dlatego, ta maska wydała mi się idealna. W odróżnieniu od innych masek które próbowałam, tkanina tej była czarna i wydaje mi się że ciut grubsza. Płat był bardzo mocno nasączony esencją, która z kolei była przeźroczysta. Koreańskie maseczki mają to do siebie, że dużo esencji zostaje w opanowaniu, ta tkanina dosłownie wpiła wszystko! W opakowaniu, na dnie zostało troszkę tego dobroczynnego żelu, który nałożyłam na szyję. Maseczka bardzo dobrze przylegała do twarzy, jednak otwory na oczy były za małe. Trzymałam ją około 20 minut. Następnie wklepłam resztę esencji, która wchłonęła się dobrze. Jednak na twarzy została taka lekko lepka powłoka. Musze przyznać, że cera po tej masce wygląda bardzo dobrze. Jest oczyszczona i mocno nawilżona. Można powiedzieć, że zyskuje taki efekt glow, delikatnego rozświetlenia. Jestem bardzo zadowolona z efektów, na pewno kupię ją jeszcze wiele razy! Na stronie polskiego dystrybutora skin79 często można kupić ją za pół ceny :-)

Lubię maseczki w płachcie. Ta jest jedna z najlepszych, jaką używałam. Charakteryzuje się doskonałą skutecznością już po pierwszym użyciu. co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Ładnie oczyszcza skórę, działa na zatkane pory. Do tego super wygładza i nadaje świeżości skórze. Jest droga, ale to cecha większości masek w płachcie. Warto na nią zapolować w promocji :) Myślę, że jej skuteczność jest warta jej ceny. Polecam!

Maseczka fajnie mi się sprawdziła :) Jest dobrze nasączona, dobrze dopasowana do twarzy przez to przyjemnie się ją trzyma przez około 20 minut. Maseczka oczyszcza pory, rozjaśnia oraz nawilża. Takiej maseczki potrzebowałam!

Oczywiście jako fanka maseczek w płachcie nie mogło obejść się bez wypróbowania maski z aktywnym węglem właśnie w formie maski w płachcie, która o dziwo tym razem nie jest koloru białego, a czarnego ;)! Sama czarna maseczka znajduje się w czarnym opakowaniu, którego szata graficzna pomimo czarnego koloru wcale nie jest smutna, czy też przerażająca lub odpychająca, a wręcz przeciwnie przyciąga, a szczególnie okrągłe węgielki, czy też drewniane kółeczka przedstawione na obrazku. Sprzedający zadbał jednak o krótkie polskie informację, a zatem kupujący nie musi martwić się Koreańskim słownictwem:) All That Black Mask w swoim składzie nie posiada tylko węgla ale i róże ha ha śledzi mnie ona, czy też aloes, a więc same składniki aktywne, które świetnie się spiszą przy każdej cerze bo załagodzą wszelakie zmiany i stany zapalme, zadziałają sebustatycznie jak i rozświetlą i nawilżą cerę. Zatem po 20 minutach siedzenia z maseczką nasza cera powinna być w perfekcyjnym stanie! Cóż nie ma co ukrywać ale i tak się właśnie stało:) SKIN79 All That Black Mask oczyszcza cerę lepiej niż jedna maseczka w tubce, którą stosujemy 2/3 razy w tygodniu, a tu proszę wystarczy 20 minut aby zauważyć znacząca różnicę w oczyszczaniu skóry, gdzie to pory są oczyszczone, a praca gruczołów łojowych widocznie uregulowana ponieważ moja skóra odzyskała ładną równowagę i była świetnie matowa aczkolwiek bez uczucia ściągania, czy przesuszenia skóry twarzy a owe rezultaty utrzymują się na skórze do kilku dni od wykonania maseczki ,a zatem stosowana regularnie będzie wprawiała naszą cerę w jeszcze lepszy stan. Dodatkowo cera była perfekcyjnie rozświetlona jak i odzyskała śliczny jednolity koloryt i widoczne wybielenie, a o to nam dbających o porcelanową, czy alabastrową skórę przecież chodzi ;) Jak i Koreankom, Japonką itd. Buzia jest pełna siły, nawilżenia, blasku oraz odżywienia i jak najbardziej można pokazać ją światu bez pełnego makijażu ;) Osobiście polecam :)

Jedna z fajniejszych masek koreańskich, jakie testowałam. Mam cerę mieszaną ze skłonnościami do zapchanych porów i hormonalnych wyprysków w strefie T, ale łatwo przesuszającą się na policzkach . Po pierwszym użyciu, kiedy dopiero rozpoczynałam stosowanie koreańskich rytuałów i produktów, ta maska od razu zrobiła mi cudo na twarzy. Oczyściła i bardzo widocznie wygładziła już następnego ranka. Fakt, jest dość droga, ale często jest w promocjach w Douglasie, można ją też znaleźć nieco taniej w Internecie. Zostawia skórę czystą, ale i przyjemnie nawilżoną. Mój absolutny hit, w szafie mam 4 na zapas :)