L'Oreal Paris Voluminous Lash Paradise Tusz do rzęs

L'oréal Lash Paradise to tusz,który może Cię zaksoczyć. Proate opakowanie w kolorze metaliczno-zlotego różu o pojemności 6,4ml. Szczoteczka taka jak lubię-gęsta i z włoskami. Tusz naklada się bardzo dobrze,ale czasem na szczoteczce nabiera się za dużo produtku i wtedy potrzebne jest zręczne lawirowanie na rzęsach aby nie było efektu "odnóży pająka" czyli wszystkie rzęsy posklejane i ciężkie ???? Ja go bardzo cenię,umiem nakladać taka szczoteczką bo jest to moja ulubiona forma- z włoskami i gęsta. Tusz dobrze sie sprawdzi nawet przy podwójnej aplikacji. Będzie naprawdę mocny i czarny efekt ???? Równiez dobrze się zachowuje z innym tuszem,ktorego też często używam. Tusz podkreśla rzęsy poprzez ich zagęszczenie,wydłużenie i pogrubienie. Jak dla mnie efekt jest naprawdę zadowalający,ale zauważyłam,że czasem pod koniec dnia zaczyna mnie drażnić jego obecność na rzęsach i zdarza się osypać trochę produktu na twarz. Mimo małych wad lubię do niego wracać,zwłaszcza gdy uda mi się trafić na dobrą promocję :)

Miałam już 2 egzemplarze tego tuszu i one są dobre ale tak na około 1,5 miesiąca. Dość szybko wysychają, to słabo jak na wysokę cenę nawet na promocji . Efekt na moich słabych rzęsach jest taki dodający objętości, jeśli się masz krótkie rzęsy to słabo wydluża. Pogrubiał dość fajnie, ale z kolei mógł dać efekt posklejania. Byly dni, że bardzo mi się podobał i takie, że efekt był przeciętny. Nie wrócę do niego chyba że będzie na jakiejś wyprzedaży.

Jeden z moich top tuszy do rzęs. Tusz naprawdę wydłuża i pogrubia rzęsy! Szczoteczka jest dobrze wyprofilowana, więc łatwo trafić nawet w najmniej dostępne miejsca. Tusz nakładam wielokrotnie, żeby uzyskać efekt mega pogrubienia. Jest to raczej tusz dla pań które nie są zwolenniczkami naturalnego make-upu.

Tusz Paradise Extatic lubię,kiedy da mu się odleżeć i opanuje jego nakładanie robi firanę rzęs, pogrubia i wydłuża. Ten kupiłam z ciekawości, oczekując zbliżonego efektu. Przede wszystkim różnią się szczoteczką, wersja Lash Paradise ma rzadziej rozstawione włoski (na drugim zdjęciu szczoteczka Paradise Extatic). Tusz wydaje mi się mniej gęsty, co jest i wadą i zaletą, zaletą bo na początku mniej rzęsy skleja,wadą bo mniej je pogrubia. Ma równie intensywny czarny kolor, ale nie wydłuża tak mocno rzęs jak Extatic, mniej też pogrubia, daje raczej wyraźny dzienny makijaż a żeby stworzyć intensywny makijaż wieczorowy, bliski sztucznym trzeba się nieźle namachać co sprawia,że szybciej się kończy. Warto pamiętać,że nie jest to też tak duża pojemność jak inne tusze L'Oreal, więc jeżeli dajemy go sporo może być niewydajny,jak zawsze kwestia potrzeb. Zmywa się go szybciej niż Extatic, zapewne dlatego też,że rzadziej nakładałam go w większej ilości. Czerń jest wystarczająca. Nie jest to wodnisty tusz na pewno,nie wysycha w ekspresowym tempie w opakowaniu,na rzęsach trzeba dać mu ten moment,dzięki czemu mamy szansę na poprawki. Nie zauważyłam odbijania na powiece,chyba,że go rozczesuje, nie osypuje się też jakiś za mocno, ewentualnie kiedy mocniej potrę oko. Pandy z nim nie miewam,ale wodoodporny nie jest. Rzęsy nie idą po nim w dół. Cena zazwyczaj niższa na promocjach niż Extatic. Myślę,że podpasuje osobom,które wolą wyrazisty,ale nie teatralny efekt na rzęsach, nada się na dzienniaka,ja mam od tego inne ulubione tusze, także raczej już do niego nie wrócę. Zużyłam go w ponad dwa miesiące, ale w międzyczasie stosowałam też inny. Obecnie testuje kolorowe werjse Extatic. Ma u mnie takie 4 z minusem.

Szału nie ma, jestem zawiedziona. Wcale nie wydłuża, nie pogrubia. Szczoteczka gruba, wiecej tuszu na górnej powiece niż na rzęsach. Sky High z Maybelline o niebo lepszy. Cena kosmiczna, nieadekwatna do jakości. Nie polecam.

Po testach różnych marek zawsze wracam z pokorą do mojego ulubienica. Zarówno ta tradycyjna wersja , jak i ta intensywna czerń, nigdy nie zawodzi. Szczoteczka tradycyjna, szczupła i poręczna. Największą zaletą tego tuszu jest to, że nie trzeba czekać kilku tygodni, żeby się utlenił, zgęstniał i nie sklejał rzęs. Już po pierwszym otwarciu i nałożeniu wygląda cudownie. Dla mnie nie ma konkurencji. To jak pogrubia, wydłuża, rozczesuje, unosi i przy tym nie skleja...tego nie potrafi, żaden tusz, nawet najnowszy AirVolume tej marki, którego szoteczka i zapach jest podobny. Kolejny plus za kartonowe, dodatkowe opakowanie, dzięki temu mam gwarancję, że nikt go nie otwierał wcześniej.

Jest to mój ulubiony tusz, mam go zawsze przy sobie i nie ważne czy jest to codzienny makijaż czy robię "oko na wielkie wyjście" ;). Jest ciemno-czarnego koloru, ma super szczoteczkę, którą precyzyjnie mogę pomalować nawet kącik oka. Co prawda czasami skleja rzęsy, ale wystarczy wyczyścić szczoteczkę i wszystko wraca do normy. Myślę, że z czasem nauczyłam się z nim pracować i dlatego tak go lubię. Rzęsy nie osypują się i makijaż oka na prawdę może przetrwać cały dzień i całą noc. Psst! Warto polować na niego na promocjach!

Kupiłam tusz za namową przyjaciółki za co teraz jestem jej bardzo wdzięczna! Bardzo się z nim polubiłam. Cenię go za szczoteczkę, którą precyzyjnie mogę pomalować wszystkie, nawet najkrótsze rzęsy. Kolor jest mocno czarny, nie osypuje się i nie kruszy. Efekt jaki uzyskujemy jest trwały i jest w stanie przetrwać całonocną imprezę. Rzęsy są ładnie podkreślone i ułożone bez obciążenia.

Moje rzęsy: krótkie ale gęste i bardzo jasne. Tusz do rzęs nabyłam w promocji w jednej z popularnych drogerii. Przez wiele lat byłam wierna jednemu tuszowi innej marki, ale od kiedy wypuścili na rynek nową wersję, mój zachwyt minął i rozpoczęłam poszukiwania jego zastępcy. Szczoteczka jest dobrze wyprofilowana, więc łatwo trafić nawet w najmniej dostępne miejsca. Jednak w trakcie pierwszej aplikacji warto wyszczotkować rzęsy tylko delikatnie, ponieważ na szczoteczce jest dużo tuszu, przez co można przesadzić z efektem teatralnie pogrubionych rzęs. Ja nakładam pierwszą warstwę która ładnie wydłuża i delikatnie pogrubia rzęsy, czekam aż tusz delikatnie zastygnie i dokładam kolejną warstwę która rozdziela rzęsy i dodatkowo je wydłuża oraz pogrubia. Efekt jest taki na jaki liczę w przypadku tuszu do rzęs – stawiam na mocno podkreślone rzęsy, więc nie polecam tuszu osobom które stawiają na naturalny look. Tusz wytrzymuje na rzęsach cały dzień i się nie osypuje, nie odbija się również na górnej powiece. Cena nie należy do najniższych, ale coraz częściej widzę że tusz jest w cenie promocyjnej, a wolę sprawdzony już, droższy pewnik niż kolejny bezsensowny zakup kilku tańszych tuszy z których żaden mnie nie zadowala.

Miałam kiedyś zwykłą wersję tego tuszu, która nazywała się po prostu Paradise. Jak wyszła ta nowa (przynajmniej w Niemczech ona jest teraz nowością) wersja, to też postanowiłam kupić. Maskara ma bardzo ładne i kobiece opakowanie. Szczoteczka jest dosyć gęsta i włochata. Na środku ma krótsze włoski a na bokach dłuższe. Tusz nie jest zbyt mokry, więc nie skleja rzęs i nie trzeba czekać aż zgęstnieje. Ja bardzo nie lubię takich wodnistych maskar a ta ma taką formułę jakby musu. Rzęsy nie są po niej sztywne, są takie miękkie, lekkie. Pamiętam że ta poprzednia wersja też taka była. Kiedyś Maybelline także wypuściło swoją maskarę o takiej formule niewyczuwalnej. Ładnie rozdziela rzęsy i trochę je wydłuża. Na pewno nie pogrubia ich jakoś bardzo. Wyglądają one naturalnie. Mimo, że ja preferuję mocniejszy efekt grubych i mocno czarnych rzęs, to ten tusz jest ok, szczególnie jak nie maluję kreski eyelinerem. Tusz jest w miarę czarny. Nie jakiś ekstra czarny, ale przyciemnia rzęsy. Trwałość jest naprawdę ok. Tutaj nie mam mu nic do zarzucenia, chociaż raczej nie narzekam na brak trwałości w przypadku tuszy do rzęs. Natomiast przez to, że ten tusz jest taki lekki na rzęsach i nie zbyt je usztywnia, to moje rzęsy bardzo się mierzwią. Nigdy czegoś takiego nie miałam a malując tym tuszem rzęsy, to w ciągu dnia rzęsy mi się po prostu mierzwią. Są porozwalane na wszystkie strony. Zaczepiają się w kępki co jest wyczuwalne i co chwilę muszę je palcami poprawiać. Albo rzęsy z kącików zewnętrznych opadają mi i zaczepiają się z dolnymi :o Jakby ten tusz nie obciąża rzęs i nie prostuje ich a moje naturalnie są podkręcone, ale te rzęsy żyją swoim życiem gdy on na nich jest. No po prostu co chwilę muszę majstrować przy oczach. Dlatego jestem na nie. Ja zapłaciłam za niego jakieś 8 euro. Widzę, że tutaj widnieje cena 62 zł :o Tyle to na pewno nie jest wart.

Opakowanie: Opakowanie jest standardowe. Plastik prezentuje się solidnie, design jest w miarę elegancki (z wyjątkiem tandetnego, złotego paska ozdobnego przy zakrętce). Zapach: brak Tekstura: gęsta i lepka. Trwałość : Wytrzymuje cały dzień. Nie osypuje się. Łatwość pracy: akceptowalna. Szczoteczka jest wygodna (gęste i długie włosie), pozwala sięgnąć każdej rzęsy. Nabiera i nakłada jednak wiele produktu, więc o ile nie malujemy nią doklejanych rzęs lub nie stawiamy na dramatyczne dodanie objętości własnym rzęsom, niezbędne jest ponowne przeczesanie ich czystą szczoteczką w celu stonowania efektu. Zgodność z opisem producenta: Jest to zdecydowanie maskara dająca dramatyczny efekt wydłużenia i pogrubienia. Skleja nieco rzęsy, ale da się to skorygować. Uwagi specjalne: produkt może być niedostępny w Polsce - ja swój kupiłam w sklepie sieci ULTA w USA. Opinia ogólna: Produkt spełnia obiecaną funkcję, czyli bycie drogeryjnym zastępnikiem maskary Better Than Sex. Nie jest to produkt dla mnie, ani chyba dla nikogo pragnącego osiągnąć naturalny efekt, ale nadaje się idealnie do bardziej odważnych makijaży. Polecane alternatywy: Too Faced Better Than Sex mascara

O tym czy mascara Too Faced Better Than Sex jest lepsza od seksu napisano niejeden esej (moim zdaniem tak, mimo nie do końca przychylnych opinii na wizażu). Tu mamy mascarę, która jest często nazywana tańszym odpowiednikiem better than sex. Co prawda cena w Polsce wyklucza się ze słowem "tanie", ale może warto? Poprzeczka jest postawiona wysoko. Od razu powiem, że Better Than Sex jest jedną z moich ulubionych mascar. Jedna warstwa, rachu ciachu i mamy piękne, zalotne, pogrubione i podłużone, pełne rzęsy. Tutaj efekt jest podobny, ale nie tak mocny. Szczoteczki są także podobne, wykonane z włosia. Ja nakładam jedną-półtora warstwy. Rzęsy są pięknie rozdzielone i równomiernie pokryte, wydaje się, że jest ich po prostu więcej. Trochę wydłużone, trochę pogrubione. Mogłyby być bardziej, ale ja nakładam tylko jedną warstwę i jestem naprawdę usatysfakcjonowana. Podsumowując, jest to dobry odpowiednik Better Than Sex, nie idealny. Dobra mascara na codzień, by osiągnąć dziewczęce, zalotne spojrzenie, ale jeśli cena za którą ma być sprzedawana w Polsce to prawda, to można za tą cenę kupić lepsze mascary (np. moja absolutnie ulubiona L'oreal Fatale).