Floslek Sun care, Oil-free krem tonujący wodoodporny SPF 50+ skóra tłusta i mieszana 

Pomarańczowy kartonik z niebieskimi i białymi elementami i wielkim zaznaczeniem spf 50+ zwrócił moją uwagę w aptece. Obietnica wysokiej ochrony i pielęgnacja cery mieszanej brzmiała obiecująco. Krem ma redukować nabłyszczenie skóry oraz produkcję sebum, dodatkowo utrzymywać nawilżenie i zmniejszać widoczność zmarszczek, pigmenty mają maskować widoczność niedoskonałości, przebarwień i drobnych naczynek. Obiecane jest również rozświetlenie, świeży wygląd i wyrównany koloryt. Zawartość witaminy E ma działać antyoksydacyjnie. Tubka z identyczną szatą graficzną jak opakowanie zewnętrzne, zamykana na klik stabilnie stoi na podstawie - lepszy chyba były cienki dziubek, ponieważ konsystencja płynnego kremu łatwo ucieka z opakowania a to powoduje dozowanie zbyt dużych porcji. Zapach mocno przypomina mi krem Nivea, jest delikatny i bardzo bliskoskórny, ale pod wpływem ciepła i kilkugodzinnego noszenia staje się mocniej wyczuwalny, co u mnie powoduje zawroty głowy i zmęczenie. Po ostatnich perturbacjach i próbach normalizacji moja skóra twarzy na policzkach i pod oczami stała się lekko sucha, a strefa T uległa złagodzeniu bo z masy przetłuszczania, niedoskonałości i podrażnień uzyskałam lekko wyświecającą się skórę z krostkami i zaskórnikami (głównie na nosie i brodzie). Odcień jasny zbliżony jest do podkładów opisywanych jako piaskowe, w ciągu aplikacji potrafi zrobić ciemne plamy idące w kierunku brązowej pomarańczy, dlatego warto dokładnie rozprowadzić jego cienką warstewkę - lepiej nie robić tego pędzlem, bo nabudowana ilość tworzy zbyt ciężki efekt, za to nakładanie gąbeczką jest już o wiele przyjemniejsze i efektywniejsze, ponieważ trudno o plamy i krem zostaje lekko wracowany w skórę i tylko lekko ciemnieje - gąbka wypija i zbiera większość produktu z twarzy. Nie podkreśla rozszerzonych porów i ukrywa stany zapalne (ale te niedoskonałości tworzy samodzielnie). Co do obiecanej redukcji nabłyszczenia nie mogę się zgodzić, bo już w godzinę po aplikacji kremu i pudru matującego na czole pojawiło się lekkie świecenie, a po dodatkowych dwóch godzinach zamieniło się w mienienie świecidełek rozszerzając się na nos - bardzo mokry i tłusty efekt. Podczas wieczornej pielęgnacji zauważyłam krostki i stany zapalne wokół nosa i na brodzie, które w kolejnych dniach stosowania się namnażały. Jako spf pod lekki podkład i puder matujący wyglądało to znacznie lepiej - cera wyglądała zdrowo, strefa T była zmatowiona a policzki i skronie miały przyzwoity glow. Stosując go używałam na całe ciało samoopalacza w musie i wtedy moja twarz nie odcinała się jak brudna maska, ale będąc naturalnym bladziochem przy pierwszym użyciu się przeraziłam, ponieważ jego oksydowanie zakwalifikowałabym jako brązowienie całej twarzy na czas noszenia - pozytywem jest, że akurat tego dnia nie wychodziłam z domu.

Kupiłam go z polecenia jednej influencerki, która zachwalała, że to jest spf high level. Cóż, chyba nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak na niej. Na pewno jest specyficzny, co prawda tonujące spf'y już na rynek wchodzą coraz większą gromadą, ale tu chyba rzecz leży w konsystencji. Raczej stawia się obecnie na lekkie wodniste konsystencje, które łatwo się wchłaniają. Konsystencję tego określiłabym raczej jako taką gumową. Owszem, jesteśmy w stanie go rozprowadzić ładnie po twarzy i on zastyga względnie szybko, ale nie jak zwykły kremik, tylko pozostawia jakąś taką gładką ale wyczuwalnie gumową warstwę. To sprawia, że musimy uważać na jaki krem go nakładamy, bo jeśli ich nie zgramy, to cały podkład nam się zroluje. Jeśli nie nałożymy zbyt wiele pod ten spf, to wszystko pójdzie dobrze, ale miałam w pewnym ustawieniu z nim nie lada problem. Także trzeba się nauczyć z nim pracować. Zapach jakby klasycznego kremu Nivea, wydajność dobra. Niestety zakupić go mogłam tylko rzem z tym zbędnym suchym olejkiem do opalania, bo inaczej nie dało się go dostać. To na minus. Ten jego kolor też jest w porządku, ale krycia zauważalnego raczej bym się nie spodziewała, jeśli nie mamy idealnej cery to podkład jest bezwzględnie konieczny. W pojedyncze dni gdy siedziałam w domu i nie nakładałam podkładu, to rzeczywiście wrażenie na skórze było fajne, bo w dotyku była jakby wygładzona, miękka i nawilżona przez tę gumową powłokę. Ale raczej do siebie nie wrócimy. Wolę jednak lekkie konsystencje spf'ów.

Nie pasuje do mojej mieszanej cery mimo świetnego pierwszego wrażenia. Jest nie drogi i ma pojemność 50 ml. Kupiłam go za ponad 30 zł na promocji. W zestawie jest jeszcze jakieś suchy olejek do opalania, ale go nie testowałam. Produkt ma gęstą konsystencje, ale łatwo się go aplikuje. Kolor jest jasny, ale mam wrażenie że dopasowuje się do cery. Coś na zasadzie kremu BB. Ładnie współgrał z mokrymi produktami do makijażu, a utrwalony pudrem wyglądał jak podkład o bardzo lekkim kryciu. Coś w sam raz na lato. Niestety już po kilku godzinach świeciłam się na każdej partii twarzy, nawet na policzkach. Nie będę go stosować na co dzień a jedynie gdy będę chciała wyjść na plażę aby ujednolicić koloryt cery. Ładnie pachnie, nie zapycha. Nie szczypie w oczy. Nie nadaje się niestety zamiast podkładu na co dzień. Szkoda miał potencjał...

Lekko wyrównujący kolor spf z pięknym delikatnym zapachem. Jest to bardzo fajny spf, zrobił na mnie super pierwsze wrażenie i tak zostało, wiadomo że taki kolorowy spf ciężko nałożyć w odpowiedniej ilości żeby dawał faktycznie ochronę 50. Mimo to można go nałożyć na coś lżejszego, jako baza pod makijaż czy solo wyrównując kolor skóry. Bardzo przypadł mi do gustu, ma piękny neutralny kolor idealnie pasujący do mojego odcienia skóry. Nie zapchał mnie, daje fajne wyrównanie w lecie kiedy nie nakładam makijażu. Skład może nie idealny ale najważniejsze że sprawdził się na mojej mieszanej skórze :)

Floslek Sun Care krem tonujący jest wodoodporny, przeznaczony do skóry mieszanej i tłustej, z SPF 50. Ma on bardzo ładny, neutralny kolor, który nie ciemnieje, a fajnie wyrównuje koloryt. Był on moim wybawieniem w minione upały. Użyłam go nawet w makijażu na wesele, mieszając z podkładem i super dał sobie radę w tym zestawieniu. Jako baza pod makijaż również dawał sobie radę, jako używany sam, rozświetla skórę, więc potrzebne było przypudrowanie. Nie zapchal mnie ani nie uczulil. ????Skład : niestety zawiera trochę gagatkow, BHT, Disodium EDTA, Methylparaben, Ethylparaben, Phenoxyethanol.. Ale wybacze mu to, bo naprawdę dobrze chronił przed słońcem.