Nie spełnił moich oczekiwań.
Kupiłam go zachęcona zapachem limonkowego żelu do twarzy z tej serii - chciałam znów go poczuć i rozkoszować się aplikacją ;)
Zapłaciłam niecałe 15 zł.
Niestety doznania zapachowe nieco rozminęły się z moimi wyobrażeniami. Fakt, zapach jest podobny, owocowy, orzeźwiający, ale jakby kwaśny, nie mogę jednak powiedzieć, że był brzydki czy coś. Mówi się "trudno" i płynie się dalej. Nie rozkminiałam więcej tej kwestii.
Mam tłustą cerę twarzy, więc jestem w grupie docelowej do testowania tego kremu, choć nieco obawiałam się zawartości kwasu salicylowego, który w zbyt dużych stężeniach czasem powoduje u mnie nowe wypryski i przesuszenie skóry. No i chyba właśnie było go tutaj za dużo.
Ten kremik używałam z około miesięczną przerwą na inny krem (Bielenda c-tox), więc podzielę ten czas na 2 etapy, które nieco się od siebie różniły.
Początkowo używałam go na dzień i na noc - to był błąd, ponieważ już po około tygodniu moja twarz zaczęła się właśnie przesuszać. Naprawdę, nie tak łatwo jest wysuszyć kremem tłustą skórę. Dodatkowo po aplikacji moja skóra trochę się kleiła, ale po czasie warstwa nieco się wchłaniała.
W każdym razie dokupiłam inny krem na noc i już było okej. Nie zauważyłam później żadnego przesuszenia, niedoskonałości, twarz wyglądała dobrze.
Ogólnie cerę mam ogarniętą do stanu bardzo dobrego, czasem pojawiają się niedoskonałości po złych kosmetykach. Najczęściej wiem, który kosmetyk mi wtedy szkodzi.
Po tej miesięcznej przerwie znowu powróciłam do limonkowca. Znów zaryzykowałam z używaniem go 2 razy dziennie, ale co kilka dni na noc używałam mój inny krem - przesuszenie już się nie pojawiło, natomiast powyskakiwały mi nowe niedoskonałości. Małe, zamknięte zaskórniki, zupełnie niewidoczne z daleka, ale z bliska jak najbardziej - poniżej policzków, na brodzie i na skroniach.
Jestem pewna, że to jego wina, bo wystarczyło zrobić dosłownie 2 dni przerwy w jego używaniu, żeby stan cery się poprawił.
Na plus: miła, żelowa konsystencja, łatwo się rozprowadzał, nadawał się pod makijaż.
Na minus: nie zauważyłam innych obietnic producenta, takich jak matowienie czy detoksykacja (na czym to w ogóle miałoby polegać?).
Nie lubię wyrzucać kosmetyków, choć tutaj miałam taką ochotę, ale jakoś go wymęczyłam. Na szczęście (czy też nieszczęście, to zależy) kremy - żele zużywają mi się jakoś szybciej niż smarowidła o standardowej konsystencji, więc zbyt długo się nim nie katowałam.
Na pewno krem ma swoich fanów, ale ja do nich nie należę. Więcej się nie skuszę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie