niestety kolejny raz dałam się nabrać na obietnice marki AA, z którą to już w przeszłości nie miałam najlepszych doświadczeń. kremy rzuciły mi się w oczy w promocji w Rossmannie i, niestety, zakupiłam aż dwa - (mam jeszcze wersję różową, nieotwartą - oby była lepsza od recenzowanej... dodam, że chciałam kupić wszystkie trzy i chwała, że tego nie zrobiłam). skusiło mnie tak naprawdę opakowanie i nazwa, Granola Bowls - skojarzyła się od razu z owocami, więc z automatu pomyślałam o owocowym zapachu kremu, a może i nawet zielonym kolorze? również skład prezentuje się całkiem przyzwoicie, także postanowiłam dać kremom szansę.
kosmetyk ma pojemność 50ml, czyli standardową dla kremów drogeryjnych (i w sumie większości kremów). tak naprawdę, poza owocami na etykiecie, nic owocowego w sobie nie ma (no, niby ten skład, ale to mocno naciągane według mnie). opakowanie jest szklane, z białym wieczkiem zabezpieczonym przed pierwszym otwarciem naklejką.
w związku z faktem, że idą cieplejsze dni, zależało mi na delikatnym nawilżeniu mojej buzi, bez efektu przetłuszczenia. pierwsze, co mnie bardzo zaskoczyło, to konsystencja kremu. pierwszy raz spotykam się z czymś takim - jest bardzo zbita, lekko masełkowata (ale nie tłusta) - przypomina mi trochę panna cottę. jest koloru białego, zapach ma bardzo delikatny, przyjemny - ciężko ocenić, czy owocowy, może troszkę. ze względu na wspomnianą konsystencję mam mały problem z wydobyciem kremu ze słoiczka, a właściwie jego odpowiedniej ilości. aplikuje się na twarz dość łatwo, skóra nie robi się przetłuszczona, raczej otulona przyjemnym filmem. natomiast, co kompletnie go według mnie dyskwalifikuje... okropnie się ROLUJE! to jest dla mnie dowód, że krem nie wchłania się, a zostaje na buzi. jest to niesamowicie uciążliwe, gdyż za każdym dotknięciem cery na dłoni pozostają małe jego kawałki. nie wspomnę już o nakładanym na niego makijażu! fatalny błąd producenta.
jeśli chodzi o moją pielęgnację, pod krem nakładam serum - najpierw z Nacomi Next Level peptydowe, później też zdarza się nawilżające serum-booster z Tołpy (przed tymi dwoma, oczywiście, tonik). regularnie stosuję peelingi kwasowe, dlatego też nawilżanie jest wieloetapowe. wszystkie te kosmetyki bardzo dobrze się wchłaniają i absolutnie nigdy, przenigdy pod żadnym kremem się nie rolowały. tym samym zdecydowanie jest to wina AA Granola Bowls i obstawiam, że wpływa na to jego dziwaczna konsystencja.
poza opisanymi wyżej mankamentami krem nie zapycha (a skłonności do tego moja mieszana buzia ma spore), nie wpływa na przetłuszczenie cery. nadałby się z powodzeniem na ciepłe miesiące, gdyż jest delikatny. niestety - nakładanie kremu to powinna być przyjemność, a nie męka. bardzo szkoda. zużyć i zapomnieć - nigdy więcej. wydaje mi się też, że cena jest delikatnie wygórowana - zdecydowanie lepsze kremy w podobnych cenach, a nawet tańsze, oferuje Soraya w seriach Naturalnie oraz Plante.
Zalety:
- fajny myk marketingowy - granola bowls kojarząca się z owocami i wiosną, latem;
- delikatny, nie pozostawia tłustej warstwy;
- ładny, lekki zapach;
- nie zapycha
Wady:
- okropnie ROLUJE SIĘ na twarzy, tym samym nie wchłania się w skórę;
- przez powyższe fatalnie nakłada się na niego kosmetyki kolorowe, nawet po jakimś czasie od aplikacji lub po zdjęciu nadmiaru chusteczką
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie