FaceBoom Seboom, Nawilżająco-matujący krem do twarzy na dzień `Poranny dobrodziej` 

O ile kiedyś to tylko decydowałam się na kremy matujące, teraz raczej stawiam na coś innego. Jednak dostałam to w prezencie, zatem nie narzekam tylko używam :) Opakowanie to plastikowa tubka w miętowym odcieniu, jest to bardzo higieniczne rozwiązanie, bo krem wydostaje się przez końcówkę. Wydajność kremu była też na przyzwoitym poziomie. Konsystencja jest lekka, z łatwością się rozprowadza, natomiast z wchłanianiem potrzeba trochę więcej cierpliwości. Ja po prostu wklepuję go dłużej (w porównaniu do innych kremów). W zależności jakie serum miałam wcześniej to rolował się lub nie. Np. z serum Bielenda Super Power Mezoserum, FaceBoom Mix Me Up elektrolitowe to było ok, ale np. SVR Sebiaclear Ampoule AZ Flash to roluje się bardzo. Na plus był dla mnie też zapach - taki miły, słodki. Skład całkiem fajny, bo mamy betainę, glicerynę, skwalen, palmitynian askorbylu, azeloglicynę, niacynamid, olej chia i ze słodkich migdałów, kombuchę, sok z Yaconu, ekstrakt z zielonej herbaty, olejek morula, prebiotyki i probiotyki. Bogato, bogato... Co do działania, kilka osób napisało, że nie matuje. Ja bym raczej na miejscu producenta powiedziała, że nie powoduje wyświecenia się skóry jak w innych kremach, bo tu faktycznie to zauważam. Efekt matujący jest może na samym początku (co w sumie nie jest dziwnie skoro skóra po prostu robi to co ma robić). Czy intensywnie odżywie i głęboko nawilża? Noooo.... też nie aż z taką przesadą. Jest to po prostu poziom, który moja skóra w ciągu dnia chce, ale na noc to ja go nie używałam, bo właśnie miałam niedosyt pod tym kątem. Zatem na dzień mi się sprawdzał (z niektórymi kosmetykami) i oceniam go na 4-.

Skusiłam się na ten krem, bo był dołączony do czasopisma. Niestety jest to słaby produkt. Mam cerę mieszaną, więc w teorii idealne dopasowanie do mojej cery. No niestety tylko w teorii. Krem jest lekki i rozprowadza się ok, ale nie zauważyłam by wpływał na zwężenie porów. Poza tym z czasem zauważyłam, że pojawiły się zaskórniki i gule podskórne ! Nie da rady zużyć go na twarz niestety.

Zacznę od pozytywnych aspektów – krem ma przyjemną, lekką konsystencję, dobrze się wchłania i na pewno dostarcza odpowiedniego nawilżenia. Moja skóra po aplikacji czuła się odświeżona i wygładzona, co było dużym plusem.Jednakże, minusem tego kremu jest to że strasznie się roluje. Niezależnie od tego, jaką ilość produktu używałam i jak długo czekałam przed nałożeniem makijażu, po chwili na skórze pojawiały się nieestetyczne, białe rolki.

Znowu jakiś czas temu zerknęłam do zapasów i znalazłam ten krem. Chciałam zamówić ponownie i się zaskoczyłam- już wycofany. Żałuję... Mam cerę normalną, ale chętnie używam matu pod SPF. Pięknie pachnie. Ten zapach towarzyszy mi nawet przez kilka godzin. Ma świetne opakowanie z wąską końcówką, przez to nie wychodzi za dużo produktu. Bardzo dobrze nawilża, ale nie wyświeca skóry. Jest wydajny, ma przyjemną formułę, dobrze się rozprowadza. Szkoda, może poszukam jeszcze na outlecie gdzieś, bo jest naprawdę wart uwagi

Krem nawilżająco-matujący to dla mnie odkrycie i game changer, ponieważ na co dzień się nie maluję i wystarcza mi pielęgnacja zakończona użyciem kremu nawilżającego. Zależy mi na tym, aby skóra się za bardzo nie świeciła i dlatego ten krem uważam za świetny produkt. Faktycznie skóra jest nawilżona oraz zmatowiona. Jedyne do czego mogę się lekko przyczepić, choć tu pewnie wiele osób by się nie zgodziło, to jest za duża pojemność tego produktu. Ja nie byłam w stanie zużyć całego opakowania i okazało się, że po ok. 7 miesiącach się zepsuł (wiem, że PAO wynosiło 6 miesięcy, więc nie czuję się oszukana przez producenta), po prostu krem jest wydajny. Myślę, że mniejsza pojemność, a za tym proporcjonalnie niższa cena, byłaby fajną opcją. Oprócz tego krem ma przyjemny zapach, estetyczne opakowanie oraz jest przystępny cenowo (ok. 17 zł w promocji).

Próbki kremu nawilżająco-matującego marki FaceBoom dostałam w Rossmanie, chociaż nie jest on do mojej cery to i tak je wypróbowałam a czemu by nie, może zacznę od tego że krem ten pachnie świeżością i jest rzadkiej konsystencji, trochę źle się go rozsmarowuje bo odrazu po nałożeniu pojawia się biały film który trzeba dłużej wmasować żeby się wchłonął, ponad to krem się roluje czego bardzo nie lubię za co odejmuje jedną gwiazdkę, co do zalet fajnie nawilża cerę i moim zdaniem nadaje się nawet i do suchej skóry, moja twarz wyglądała świeżo i bardziej promiennie, niestety raczej nie kupię pełnowymiarowego produktu przez te rolowanie się na twarzy.

(Mam cerę tłustą z rozszerzonymi porami oraz błyszczącą strefą T+trochę zaskórników otwartych, jednocześnie z małą skłonnością do niedoskonałości- wypryski drobne i sporadyczne przed okresem lub z powodu niewłaściwej pielęgnacji, podskórne gule praktycznie w ogóle. Jednocześnie cera jest dosyć wrażliwa, skłonna do alergii oraz rozszerzonych naczynek.) Zachwycona peelingiem kwasowym tej marki postanowiłam sięgnąć po inne kosmetyki Seboom, a akurat szukałam jakiegoś kremu na dzień. Nie wymagam od niego wiele-ma nawilżać bez zapychania oraz obciążania cery. Nie liczę na cudowną redukcję niedoskonałości czy wspaniałe rozjaśnienie cery, od takich rzeczy mam skoncentrowaną nocną pielęgnację. Recenzowany krem zapowiadał się naprawdę dobrze-lekka i dobrze wchłaniająca się konsystencja, do tego piękny zapach(jakby melonowy, coś w stylu słynnego zielonego jabłuszka DKNY Donny Karan). Nawilża bardzo dobrze, wygładza oraz zmiękcza. Nawet po użyciu dosyć mocnego żelu do mycia twarzy krem pomaga zniwelować uczucie ściągnięcia, koi oraz łagodzi. Trochę gorzej jest jeśli idzie o ideę matująco-redukującą niedoskonałości. Krem na pierwszy rzut oka jest lekki w konsystencji, ale podczas aplikacji czuję, że robi się taki cięższy(jakby silikonowy) co niestety szybko znajduje potwierdzenie w tym jak zachowuje się na twarzy. Już po 2-3 godzinach skóra robi się bardziej świecąca, jest obciążona oraz zanieczyszczona. Przy dłuższym stosowaniu ewidentnie przyczynił się do zatkania porów, pojawiło się sporo drobnych zaskórników i ,,kaszka,, na brodzie. Wprawdzie nie miałam po nim typowego wysypu stanów zapalnych, ale jednak krem miał pomagać w niwelowaniu niedoskonałości, a stało się zupełnie odwrotnie.

Moja cera: mieszana (tłusta strefa T, normalne policzki), wrażliwa, z niedoskonałościami Niechętnie sięgam po produkty pochodzące od Bielendy, bo po prostu moja twarz ich nie lubi, raz na jakiś czas przełamuję się i kupuję coś od nich by sprawdzić czy nadal będą robić zło lub po prostu niz z moją twarzą. Serię FaceBoom znam od dawna, używałam serii różowej niedawno po jej wyjściu, jednak produkty nie podpasowały mojej cerze, więc ucieszyłam się na serię do cer właśnie mojego typu. Opakowanie jest według mnie ładne, utrzymuje styl innych produktów. Produkt z tubki wyciska mi się bardzo dobrze, nie mam z tym problemów, wylatuje go tyle ile chcę. Kremu używam rano i wieczorem. Zapach jest słodki, można powiedzieć, że z nutką cytrynki, jak tak sobie przed chwilą go nałożyłam to nawet trochę przypomniał mi zapachem różową wersję. Konsystencja kremu jest dla mnie taka niezbyt gęsta, ale też nie za rzadka, na początku może zostawiać białe smugi (jak się trochę przesadzi), ale bardzo łatwo go rozsmarować, a sam produkt wchłania się szybko. I teraz co do tego wykończenia po jego wchłonięciu - przez pierwsze tygodnie używania było one świetliste, byłam zła, bo moja twarz się wyświeca dość szybo, nawet policzki wydawały się tłuste, ale pewnego dnia po nałożeniu toniku nie miałam czasu na nałożenie kremu, więc był odstęp jakiś 10 min, a gdy krem nałożyłam to zauważyłam, że cera jest przyjemnie zmatowiona, nawilżona, na dodatek w ciągu dnia sebum wydzielało się mniej. Zaczęłam nakładać krem kilka minut po aplikacji toniku i... krem naprawdę działa, już nie mam świecącej buzi, a sebum wydziela się mniej, twarz w ciągu dnia może nie jest zmatowiona, ale jej blask jest zdrowy, przyjemny dla oka, twarz nie jest tłusta. Kremu używam od miesiąca, ale czuję, że zostało mi go już na jakieś pół, dla mnie okres półtora miesiąca jest ok, ale dla kogoś kto lubi mieć krem na dłużej może być wadą. Produkt przyjemnie mnie zaskoczył. Dla mnie działa, wystarczyło tylko zmienić czas jego aplikacji. Z chęcią kupię go ponownie.

Krem jest całkiem dobry, nawilża skórę, ale również lekko ją matuje bez wysuszenia. Świetnie nadaje się od makijaż. Jest bardzo wydajny, łatwo się rozprowadza. Cena również jest bardzo dobra. Polecam z całego serca. Ja mam cerę, która ma problem z wydzielaniem sebum a ten krem naprawdę pomaga.

Na początku zacznę od tego ze nieumiejętna pielęgnacja zniszczyłam sobie barierę hydrolipidową przez co moja skóra była czerwona i często wyskakiwały na niej niedoskonałości w momencie kiedy zaczęłam się interesować świadoma pielęgnacja i naturalnymi kosmetykami w moje ręce wpadł ten krem i początek był piękny. Najpierw krem zachwycił mnie kolorem opakowania, zapachem i konsystencja. Po nałożeniu całkiem nieźle matowi skórę, bez wysuszania jej a zaczerwienienia zostają wyciszone jednak sam krem po dłuższym czasie stosowania bardzo mnie zapchał miałam masę wyprysków i zaskórników także osoby ze skłonnością do zapychania uważajcie!

Używam tego kremu od dwóch miesięcy, nakładam go sporadycznie, ale zdecydowanie widzę różnicę. Ładny zapach, wygodne opakowanie oraz wydajność, to trzy plusy, ale główna zaletą jest jego działanie. Kiedy wychodzę z domu używając innego kremu po dwunastej potrafię się już świecić jak latarnia, a z tym kremem nawet po szkole (gdzie wchodzę na 4 piętro kilka razy dziennie) po 14 jest dużo lepiej. Napewno nie wyświecam się tak szybko. A to że opakowanie, gdybym stosowała regularnie, to starczyło by mi na prawie 1.5miesiaca. Nawet za tą cenę, warto go wypróbować.

Miałam okazje testować 3 inne produkty tej serii dlatego tym razem zdecydowałam się na krem na dzień. Jest to intensywnie nawilżający produkt, który ma za zadanie malować cerę i odżywiać ją. Składa się aż w 98% ze składników pochodzenia naturalnego. Co w nim znajdziemy : proszek bambusowy, kombuche, olej marula, betaine, ekstrakt z zielonej herbaty, niacynamid, probiotyki i probiotyki. Jest to istna bomba składników aktywnych, które maja wpływ na wydzielanie się sebum, niedoskonałości, poziom odżywienia i nawilżenia cery. Krem jest bardzo lekki. Szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Co czyni go świetną opcją pod makijaż. Cera wygląda po nim świeżo i naprawdę widać że jest nawilżona. Bardzo jędrna i gładka. Myślę że świetnie sprawdzi się dla cery suchej. Jest to opcja i na poranek i na wieczór. Niestety nie daje efektu matowej cery. Trzeba delikatnie przyklepać go pudrem. Sprawdza się również jako baza pod krem z filtrem. Krem na wygodny aplikator i bardzo ładne opakowanie. Lubię spójność jaką daje producent każdej serii. Jego zapach jest przyjemny. Myślę że z pewnością sięgnę po niego ponownie. Dodam jeszcze że kupiłam go za 17 zł, cena naprawdę atrakcyjna.

Po całą serię produktów FaceBoom Seboom sięgnęłam zachęcona próbką tego właśnie kremu, a konkretnie jego zapachem. Niestety zapach to jedyny powód do zachwytu. Krem ogólnie taki sobie. Ma przyjemną konsystencję, fajnie się rozprowadza, ale ani nie jest jakiś wyjątkowo nawilżający, ani tym bardziej matujący. Nie ma żadnego szczególnego wpływu na moją skórę, a cena nie zachwyca - na niższej półce cenowej można znaleźć kremy, które lepiej spełniają obiecywane założenia. Ale zapach bomba.

Niestety kolejny krem matujący, który matuje, ale przez pierwsze 10 minut. Potem cera świeci się, w dotyku jest tłusta. Miałam spore nadzieje co do tego kremu po przeczytaniu wskazania producenta i znów się zawiodłam. Jedyny plus to taki, że się dobrze rozprowadza, jest wydajny, nawilża, łączy z fluidem i nie ściera jak gumka z twarzy, ale najważniejszego efektu matowienia nie ma.

Używam go razem z żelem z tej samej serii(bez toniku) i naprawdę oba produkty robią robotę. Sam krem ma bardzo przyjemną konsystencję i zapach, przed jego zastosowaniem skórę spryskuję hydrolatem i po nim kosmetyk wchłania się bardzo szybko, nie zostawiając smug oraz ładnie matowi skórę ale jednocześnie pozostawia na niej zdrowy blask no i co najważniejsze faktycznie bardzo dobrze działa na skórę trądzikową nawilża ją, zmiany goją się szybciej, zaczerwienienia są zredukowane i jest mniejsze wydzielanie sebum. Sam krem bardzo pomógł mi odbudować barierę hydrolipidową. Zdecydowanie polecam.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy a w zasadzie nos to jego pyszny zapach. Nawilżająco-matujące kosmetyki bardzo lubię bo skórę mieszaną trzeba odpowiednio pielęgnować. Nawilżać by sebum nadmiernie się nie wydzielało i zmatowić by te ewentualne sebum zamaskować. Używałam z próbek (miałam ich 27) - mega wydajny bo 1 próbka starczyła mi na 3 aplikacje czyli defakto, krem starczył mi na około 3 miesiące! Sztosik. Sama aplikacja prosta, krem nie tłusty, nie zostawiał tłustego filmu, na trochę matowił cerę.. I tutaj właśnie mnie zawiódł, cera i tak i tak się świeciła. Nawilżał dobrze, nie pozostawiając uczucia ściągnięcia. Nie wiem czy to kwestia źle dobranych kosmetyków, zbytniego nawilżenia lub zmatowienia. Póki co zrobię sobie z nim przerwę. Może kiedyś wrócę.

Kremu używa się bardzo miło, jest lekki, ale też delikatnie treściwy. Dobrze nawilża, nie obciąża, ale niespecjalnie matuje. Pachnie naprawdę ładnie, chyba mieszanką owoców. Natomiast jego cena jest dość wygórowana.

Produkt zakupiony w Rossmann , zamknięty w zielonej tubce krem ma lekką konsystencję o białym kolorze świeży zapach dobrze nawilża matuje wygładza skórę która zdecydowanie mniej lepiej wygląda wciągu dnia świetny krem polecam