Mam przyjemność testować krem regenerujący Glow On - bardzo dziękuję za taką możliwość :-)
Posiadam cerę suchą i wrażliwą, więc kremy nawilżające czy regenerujące to u mnie stali bywalcy. Zainteresowały mnie obietnice Producenta wskazane w opisie, bo przecież w okresie letnim, kiedy to słońce daje skórze nieco popalić, regeneracja jest bardzo pożądana.
Krem wygląda bardzo luksusowo. Ciężkie opakowanie w formie matowego szklanego słoiczka ze złotymi dodatkami. W środku posiada dodatkowe zabezpieczenie w formie plastikowej osłonki. Może waga opakowania nie jest przyjazna w podróży, ale na pewno wyróżnia się na półce z kosmetykami.
W konsystencji krem jest gęsty i zbity, w moim odbiorze wręcz stworzony dla osób z cerą suchą, która domaga się regeneracji. Zaaplikowany na skórę nie spływa z niej i aby go rozprowadzić trzeba z nim chwilę popracować. Po rozprowadzeniu całkiem sprawnie się wchłania pozostawiając skórę miękką, gładką i przygotowaną na makijaż lub w porze wieczornej - do nocnej regeneracji. Jego największym plusem jest na pewno to, że regularnie stosowany poprawia wygląd skóry i chyba nawet czuję, że jest bardziej jędrna. A stosuję ten krem od około 5 tygodni 2x dziennie (rano i wieczorem) i przyznaję, że bardzo się polubiliśmy. Uwielbiam go szczególnie w stosowaniu na noc, bo kiedy się budzę to skóra wygląda na super wypoczętą, miłą w dotyku i taką pulchną :) Pod makijażem też zachowuje się dobrze, bo mimo treściwej formuły podkłady się na nim nie rolują i wszystko ładnie gra.
Oprócz zauważalnej regeneracji, wygładzenia i jędrności skóry na pewno dostrzegam wystarczającą dawkę nawilżenia. Kiedy to jest niewystarczające to cera musi nawilżać się sama i zaczyna wydzielać sebum. Co prawda przy cerze suchej nie jest to częste zjawisko a już na pewno nie nadmierne jak przy cerze mieszanej czy tłustej, ale chcę podkreślić, że w kwestii nawilżenia niczego temu produktowi nie brakuje. Nie ma też uczucia ściągnięcia w trakcie dnia, które mogłoby świadczyć o jego braku. Jeśli chodzi o obietnicę łagodzenia podrażnień to tu jestem w małej kropce, bo z jednej strony mając jakieś zaczerwienienia to krem sprawiał, że szybko znikały, z drugiej strony natomiast po 2-3 minutach od aplikacji zdarzyło mi się, że zaczerwienione miejsca lekko piekły. Nie trwało to co prawda długo, bo 3-5 minut i przestałam to odczuwać, nie było to też mocne pieczenie, ale zaznaczam, że takie lekkie występowało i to nie był pojedynczy przypadek. Podobnie jest na przykład z produktami z mocznikiem, bo przy popękanej skórze potrafi piec jak diabeł, ale jednocześnie po pewnym czasie sprawia, że naskórek regeneruje się lepiej. Tu jest podobnie, bo w efekcie skóra na tym zyskuje.
Z innych plusów chciałabym docenić zapach. Piękny, świeży, kwiatowy, pobudzający - no świetny <3 Wydajność jest w porządku, bo stosując go rano i wieczorem powinien mi wystarczyć na lekko ponad 2 miesiące a nadmienię, że z uwagi na skład od momentu otwarcia należy go zużyć w ciągu 3 miesięcy. A skład jest dobry moim zdaniem: masło shea już na trzecim miejscu w składzie, ekstrakt z granatu, niacynamid, olej jojoba, olej abisyński oraz inne, ciekawe pozycje działające antyoksydacyjnie i regenerująco. Patrząc na jakość kosmetyku nieco rozumiem cenę, choć w moim odczuciu i jest wysoka, bo krem kosztuje 279zł w cenie regularnej. Dużo? No dużo i chyba tylko ta kwota mnie powstrzymuje przed kolejnym zakupem, prędzej skusiłabym się na niego w promocji, ale nawet dostając go jakimś cudem o 100zł taniej i tak trzeba wyrzucić około 2 stówy.
Ciekawy, skuteczny, niekomedogenny, ale nie na każdą kieszeń. Jeśli komuś cena nie stanowi przeszkody to polecam, skóra na pewno podziękuje za to pięknym, promiennym i zdrowym wyglądem <3
Zalety:
- bogata, regenerująca formuła
- dobry skład
- sprawia, że skóra jest miękka, gładka i nawilżona
- poprawia jędrność skóry
- cera wygląda świeżo i promiennie
- stanowi dobrą bazę pod makijaż
- niekomedogenny
- pięknie pachnie
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl