Kupiłam go pod wpływem bodajże Ady Grotkowskiej, w jej recenzji wyszło na to, że jest to lekko napigmentowany, ładny chłodny bronzer. Zgodzę się co do tego, że jest ładny, ale jak dla mnie nie jest do końca chłodny - wpada w czerwone tony, ale dalej jest odcieniem konturującym, a nie ocieplającym. Taki neutralno-chłodny bardziej. No mógłby być ciut chłodniejszy. Pozytywnym zaskoczeniem była pigmentacja, jest taka wyważona, nie potrzeba dużo produktu, myślałam że będzie bardziej przezroczysty i zanikający podczas rozcierania, ale to się nie dzieje. Fajnie, że ma opakowanie z dzióbkiem, a nie takie ,,błyszczykowe" jak ten z Ingrid, ale i tak radzę uważać, bo potrafi się dużo wylać przy lekkim ściśnięciu tubki. Ma ładne, mokre, kremowe wykończenie. Nie nakładam na niego pudru, ani, o zgrozo, pudrowego bronzera, dla mnie to się mija z celem, po to używam kremowego konturowania, żeby mieć mokry efekt, puder to zniszczy, a dodatkowy bronzer na to to robienie sobie dodatkowej roboty - lepiej nałóż od razu ten prasowany... Nie zauważyłam problemów z trwałością. Używam go wyciskąjąc kropelkę na dłoń, wpracowuję w gąbkę, i klepię nią po twarzy. Cena bardzo przystępna, tylko 19,99 w Naturze. Jak dla mnie super mimo tych małych minusików. Polecam dla bladziochów, bo sama do nich należę, nie wiem, jak się sprawdzi u ciemniejszych karnacji.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie