Bell Beach Please, I'm a Color Mascara Kolorowy tusz do rzęs

Prostopadłościenne opakowanie z białą podstawą opisaną pomarańczowymi napisami i grafiką liści palmy zawiera 8,5 grama kosmetyku, górna część w odcieniu sinego fioletu, w której osadzona jest silikonowa, beczułkowata szczoteczka z krótkimi igiełkami; dostępna tylko w jednym odcieniu. Kolor klasycznego burgundu, kilka warstw dobrze widoczne na ciemnoszarych rzęsach, jedna warstwa ledwo zauważalna. Formuła początkowo zbyt płynna, nadająca zbyt delikatny kolor i nie pogrubiająca rzęs dodatkowo długo one długo schły (nawet do 10 minut, zostawiały ślady na powiece), po miesiącu w końcu zaczęła gęstnieć i tusz szybciej wysychał, przez co łatwiej było zbudować warstwy, które przyzwoicie podkreślały oczy. Zabawa tą szczoteczką nie jest w mojej opinii zbyt efektywna (słabo nakładała kosmetyk, potrzeba było 5 warstw, ale taka ilość wiązała się ze sklejaniem i brakiem wydłużenia oraz bardzo długim procesem makijażu oka i dużym zużyciem tuszu), dlatego po oczyszczeniu i zdezynfekowaniu bardziej puchatej szczoteczki z innej maskary używam jej do podkreślania i rozdzielania rzęs przy drugiej warstwie - rzęsy wyglądają na znacznie dłuższe i gęstsze niż podczas użytkowania oryginalnej szczoteczki tej maskary. Podczas nagłego opadu deszczu tusz trochę się rozpuszcza, nie jest już tak intensywny na rzęsach, jakby tracił wyrazistość, ale okolica pod oczami nie zostaje mocno zabarwiona a jedynie lekko zaróżowiona. Przypadkowe maźnięcia na powiekach łatwo usunąć patyczkami higienicznymi zwilżonymi tylko wodą - wszystko schodzi bez problemu, nie ma potrzeby używania płynu micelarnego, a przy demakijażu można całkowicie usunąć tusz w ciągu kilkunastu sekund mokrym od płynu do demakijażu płatkiem kosmetycznym. Zielone tęczówki zyskały mocne podbicie tym tuszem, spojrzenie prezentuje się kompletnie odmiennie niż przy użyciu najpopularniejszych czarnych tuszy, nie jest to efekt zbliżony do sztucznych rzęs. Podrażnienia, osypywania się ani grudek nie zarejestrowałam i planuję do niej wrócić, a że jest to edycja limitowana to już po pierwszym użyciu mimo zbyt wodnistej konsystencji zdecydowałam się na zakup zapasowej sztuki i myślę, że to była dobra decyzja, bo używając innej szczoteczki do aplikacji można uzyskać naprawdę bardzo satysfakcjonujący makijaż oczu.

Zakupiłam maskarę, ponieważ ostatnio preferuję brązowy kolor rzęs. Zimą zwykle stosuję ciemniejsze, klasyczne czernie, natomiast w cieplejszych miesiącach przechodzę na jaśniejsze odcienie. Szczoteczka tej maskary jest bardzo dobrze zaprojektowana i umożliwia łatwe i równomierne nakładanie tuszu. Formuła produktu jest lekka i nie obciąża rzęs, nie mam też kruszących się grudek. Tusz skutecznie wydłuża rzęsy i zwiększa ich objętość. Kolor jest bardzo ciekawy, taki niespotykany. Dla mnie 5/5, szkoda że to tylko limitka.

Bardzo uniwersalny kosmetyk. Produkt idealny, aby urozmaicić makijaż. Dostępny w jednym kolorze, takim bordo-brązowym. Aplikacja jest szybka i bezproblemowa. Zastyga szybko i się nie okruszy pod oczy. Jest wydajny. Wydłuża i pogrubia rzęsy i nie robi grud. Jak dla mnie dobry zwłaszcza dla rudych, myszatych i blondynek. Szczoteczka w kształcie beczułki, więc łatwa w użyciu. Nie robi efektu ksero.

Kupiłam ten tusz z ciekawości, już dłuższy czas myślałam o burgundowej maskarze. Tusz ma silikonową szczoteczkę, która wyjmuje idealną ilość produktu. Maskara nie skleja rzęs i nie osypuje się. Ma piękny bordowy kolor, który od razu widać na rzęsach. Póki co super się trzyma, używałam jej w upały i nic się nie rozmazało. Na zdjęciu dodałam jej porównanie z moją ulubioną maskarą brąz z Eveline Variete. Myślę, że ten kolor to fajna opcja na co dzień, aby przemycić trochę koloru do makijażu. ;)