Nie do końca.
Kupiłam ten produkt Nautrogeny niedługo po tym, jak byłam zmuszona odstawić poprzednika z Vichy, który wysuszył mi skórę. Nie używałam do tej pory kosmetyków do twarzy tej firmy, znałam jedynie ich kremy do rąk i balsamy do ciała. Zaintrygowana kupiłam, ale sukcesu nie było..
* Konsystencja tego cacka to bardzo gęsty, aksamitny krem o jasnoróżowej barwie. Myje się nim bardzo przyjemnie, nie pieni się ani jakoś nadmiernie, ani za mało. Fantastycznie pachnie! Zapach grejpfruta to jedyne, co w tych owocach lubię. Ten tutaj jest mocny, może wydać się nawet ostry dla wrażliwych nosów. Super orzeźwia, mi bardzo umilał stosowanie.
* Mycie tym kremem jest naprawdę przyjemne, czuć duże orzeźwienie, nawet lekki chłód na twarzy, ale nie ma na całe szczęście mowy o ściągnięciu skóry. Krem nie piecze również wrażliwszych miejsc na twarzy. Nie bardzo nadaje się do spotkania z oczami, ale to nie jest akurat temat do oceny.
* Niestety niemiłe zaskoczenie jest takie, że czasami ten produkt ma problem z domyciem kolorowych kosmetyków. Szczególnie widoczne jest to na przykład, kiedy przychodzi do zmycia choćby ostrej, czerwonej szminki. Rzadko spotykam się z tym, żeby żele/kremy do mycia poległy na czymś takim. Niestety po Neutrogenie wyglądam, jak ranna kura, gdyż krem mocno rozmazuje pomadkę po całej twarzy, zamiast ją zmyć. Jeżeli chodzi o zwykły, nazwijmy to codzienny makijaż to takich problemów nie ma, no ale jednak.
* Kolejnym defektem tego kremu jest to, że na dłuższą metę niestety to jego fajne, owocowe orzeźwienie przeistacza się w wysuszenie skóry. Muszę okresowo odstawiać ten produkt i zastępować go olejkiem, bo zaczynają mnie dręczyć suche place na twarzy.
* Opakowanie to bardzo ładna, błyszcząca, różowo-biała tuba. Przyznam, że rzuciła mi się w oko na sklepowej półce. Plastik, z którego jest zrobiona jest twardy i opakowanie się nie wsysa, dozuje się wygodnie, nic się z opakowania nie wylewa.
* Cena podana tutaj jest albo nieco zawyżona, albo ja kupiłam krem w niesamowitej promocji, bowiem dostałam go za 18 złotych. Za 36 złotych nie wzięłabym go z pewnością, szczególnie znając już jego możliwości. Ostatnio produkty do twarzy z linii Visibly Clear pojawiły się w Rossmannie i ja sama również swój krem tam kupiłam.
Ogólnie rzecz biorąc nie jest to produkt zły, ale ma pewne poważne wady. Być może jest dla mnie zbyt agresywny, chyba moja skóra jest za wrażliwa na nieustanne używanie tej grejpfrutowej torpedy. Szkoda też, że czasem nie domywa. Pewnie będą problemy, żeby go skończyć.
Używam tego produktu od: Dwóch miesięcy.
Ilość zużytych opakowań: Pierwsze w trakcie.