No dobra, to teraz opowiem o tym gagatku. Rituals The Ritual of Ayurveda Balancing Body Cream – nazwa brzmi luksusowo, a jak jest w praktyce? No więc powiem Ci, że to jest jeden z tych kremów, które robią całą atmosferę w łazience. Serio, pachnie jak w jakimś spa, gdzieś w egzotycznym miejscu, gdzie ludzie chodzą w białych szlafrokach, piją herbatki i niczym się nie przejmują. Zapach to róża indyjska i olejek migdałowy i to czuć – jest ciepło, otulająco, trochę orientalnie, ale bez przesady, nie ma tu takich ciężkich kadzidlanych nut, które mogą przytłaczać.
Konsystencja? Taka jak lubię – gęsta, treściwa, ale nie taka, że się człowiek siłuje z rozsmarowaniem. Bardzo ładnie sunie po skórze, zostawia taki miękki, satynowy film, ale nie tłustą warstwę, co dla mnie jest kluczowe, bo nie cierpię, jak się potem lepię do piżamy czy pościeli. Skóra po nim jest naprawdę gładka i czuć, że dostała solidną dawkę nawilżenia. No i ten zapach się utrzymuje, więc jak się nim wysmarujesz wieczorem, to jeszcze rano go lekko czuć, przyjemnie sunie po skórze, zostawia taki aksamitny film, ale nie tłusty, tylko taki… no, jakbyś właśnie zrobiła sobie jakieś porządne nawilżające spa. Jak masz skórę suchą albo po prostu lubisz, jak krem do ciała robi coś więcej niż tylko pachnie, to to jest sztos. Bo on naprawdę nawilża, i to tak porządnie. Czuć to od razu, ale najlepsze jest to, że to nawilżenie nie znika po godzinie, tylko skóra faktycznie wygląda na odżywioną nawet na drugi dzień.
No i teraz najlepsze – wydajność. Na początku myślałam, że skoro to taki gęsty krem, to szybko się skończy, ale nic z tych rzeczy. Wystarczy niewielka ilość, żeby wysmarować całe ciało, więc mimo że to nie jest najtańsza rzecz na świecie, to przynajmniej nie masz wrażenia, że za chwilę musisz lecieć po nowy słoik. A propos słoika – opakowanie jest piękne, ciężkie, solidne, eleganckie, no wygląda luksusowo na półce.
Teraz do rzeczy – czy ma jakieś minusy? No dobra, jeśli ktoś nie lubi mocnych zapachów, to może być trochę za intensywny, bo on naprawdę długo się utrzymuje na skórze i przechodzi na piżamę czy pościel. Mi to akurat nie przeszkadza, bo lubię, jak krem do ciała zostawia po sobie ślad, ale jeśli wolisz coś bardziej delikatnego, to może lepiej poszukać czegoś innego.
– to jest taki krem, który nie tylko pielęgnuje, ale robi cały rytuał z nakładania balsamu. Skóra jest po nim nawilżona, miękka, przyjemna w dotyku, a do tego jeszcze pachnie jak w najlepszym spa. Jeśli lubisz kosmetyki, które oprócz działania dają też doznania zapachowe i przyjemność z używania, to ten krem to złoto.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie