Dr. Jart+ Cicapair, Tiger Grass Cream Krem do twarzy

Jeśli masz cerę, która wygląda na zmęczoną to jest to produkt który pomoże! Mocno poprawia kondycje skóry, nawilża i pomaga przy ograniczaniu wydzielania sebum. Naprawdę fajny krem.

Zakupiłam zestaw 3 miniaturek z tej zielonej serii i ostatecznie cieszę się, że to tylko miniaturki, bo nie są to kosmetyki za które chciałabym zapłacić (sporo) i je dłużej używać. Mam cerę naczynkową, skłonną do zaczerwienień, w związku z tym obietnice producenta wyglądały zachęcająco. Niestety producent średnio wywiązał się w wielkich obietnic na etykiecie. Krem ma lekko zielony kolor, nie widać tego natomiast na skórze. Wady: -cena -niestety nie łagodzi i koi skóry -nie redukuje zaczerwienień -ogólnie nic specjalnego Zalety: -szybko się wchłania -nie zostawia lepkiej warstwy -dobry pod makijaż

krem ma świetną konsystencję - totalnie ją kocham. Trochę jak maść, trochę jak krem - nie wiem, ale świetnie mi się z nią "pracuje" na twarzy. Skóra po jest nawilżona i wygładzona. Czy zredukował zaczerwienienia? Ciężko powiedzieć. Raczej nie zauważyłam jakiegoś efektu wow. Idealny pod makijaż i na noc.

Krem jest cudownym zbawieniem dla skóry naczynkowej, ma zielony kolor, który pięknie neutralizuje zaczerwienienia. Stosuje go pod makijaż, żeby zniwelować rumień i czerwone krostki. Bardzo ładnie nawilża i wygładza skórę. Utrzymuje się cały dzień i pięknie wyrównuje koloryt.

Posiadam cerę mieszaną z tendencją do nawrotów trądziku różowatego. Produkt w odkręcanej tubce. Posiada żelowo-wodną konsystencję, ale nie leistą. Ma lekkie zielone zabarwienie i zapach specyficzny dla tej serii kosmetyków. Produkt stosowałam głównie na noc, po oczyszczeniu twarzy. Aplikacja jest bardzo przyjemna, bo produkt otula twarz i daje efekt, jakby się polało jakimś przezroczystym lukrem, który ładnie odbija światło. Bezpośrednio po aplikacji przyjemnie koi cerę i nawadnia, jednak... bardzo szybko się wchłania. Po wchłonięciu cera jest nieprzyjemnie napięta i mam wrażenie, że nasila nawrót zaczerwienień. Rano mam wrażenie, że cera jest sucha i jakbym nic nie nałożyła na twarz. Szkoda....

krem jest łagodzący i nawilżający . Zawiera w sobie wyciąg z wakroty azjatyckiej, który wzmacnia skore i przywraca jej równowagę . Ma gęsta konsystencje , szybko się wchłania . Łagodzi zaczerwienienia i stany zapalne . Pomógł zniwelować trądzik torbielowaty na brodzie .

Sprawdzi się przy cerze która bardzo potrzebuje regeneracji i ułagodzenia. Miałam próbkę która była w miarę wydajna i zużyłam ją po poparzeniu słonecznym kiedy schodziła mi skóra z twarzy. Stosowałam na noc bo krem jest bogaty, cięższy choć mimo to dość dobrze się wchłania. Pod makijaż może być za ciężki jeśli nie mamy normalnej lub suchej cery. Na noc bardzo dobry. Ma specyficzny zapach.

Przypadł mi do gustu. Używam go podczas kuracji Atredermem (tretinoina 0,025% na alkoholu), czyli na skórę podrażnioną, piekącą i łuszczącą się. I bardzo ładnie się sprawdza, jako kosmetyk kojący i przyspieszający regenerację. Gęsty, lekko zielonkawy krem, powiedziałabym półtłusty. Szybko się wchłania, pozostawiając skórę komfortowo nawilżoną. Jest wydajny- mam próbkę 5ml, używam go od ok. 2 tygodni codziennie, i mam jeszcze jakieś pół tuby! Higieniczne opakowanie z dzióbkiem, nie zasysające powietrza do środka tubki. Nadaje się pod makijaż (Revlon Colorstay, EL Double Wear). Ma dość intensywny zapach, ziołowy, powiedzmy rozmarynowy- mnie pasuje. Nie zawiera filtra przeciwsłonecznego (dla mnie to zaleta; wolę użyć osobnego produktu do ochrony UV). Nie kupię, bo za drogi, a jest mi potrzebny tylko okresowo.

Krem miałam okazje testować latem kiedy moja skóra zaczęła się buntować, czerwienić. Krem ładnie niwelował zaczerwienienia. Jest dość wydajny, jedyny minus to cena. Ale uważam, ze i tak warto.

Dostałam ten krem w prezencie od małżowina. I o ile praktyczne prezenty doprowadzają moją krew do wrzenia z niezadowolenia, tak kosmetyki przyjmuję z chęcią :D Na Dr. Jart+ czaiłam się (jak zwierzyna łowna na ofiarę, hyhy) od bardzo, bardzo dawna. Jakoś zawsze tak nie byłam gotowa na wydanie takich piniendzy na krem. Ale ten krem... Ten krem to magia. Jak on wycisza i uspokaja skórę! Nie używam go stale, raczej tak dwa do trzech razy w tygodniu, zawsze na noc lub w weekend, gdy nie nakładam podkładu. Bo u mnie ten krem nie sprawdza się jako dzienny. On faktycznie zostawia na skórze wyczuwalną warstwę, na której nawet najlżejsze i najdelikatniejsze podkłady źle wyglądają. Sama ta okluzyjna warstwa nie jest jakaś upierdliwa, nie jest tłusta ani nic z tych rzeczy. Ale ją czuć i niekoniecznie gra z moją kolorówką. Nie mam jakiegoś wielkiego problemu z zaczerwienieniem czy widocznymi naczynkami. Ale skórę mam cienką, delikatną (chociaż nie wrażliwą), suchą, ale z trudną przeszłością, która to daje jeszcze czasami o sobie znać. Generalnie to wysyfia mnie, gdy się nażrę serów śmierdziuchów, opije kakałkiem i zasłodzę kremem mlecznym z tygodnia francuskiego w Lidlu. Wtedy mam pizza face, na którą najlepiej działa... czas :D Ale wiadomo, ciężko czekać tak bezczynnie i patrzeć w lustrze na efekty obżarstwa. I w takich właśnie momentach z odsieczą przychodzi ten cudowny krem. Nałożony na noc krótko po festiwalu sera i mleka działa jak prewencyjna kołderka, która nie pozwala wykluć się nieprzyjaciołom. Jak już coś się wykluje, to Tiger Grass Cream cudownie mi to zalecza i uspokaja szalejące zło. Żodyn inny kosmetyk nie działa z taką szybkością. ŻODYN. Skład ma bogaty, napchany różnymi ekstraktami i olejkami eterycznymi. Na drugim miejscu jest moja ukochana wąkrotka azjatycka - odkrycie dekady chyba, dawno nic mnie tak nie zachwyciło. Wąkrotka działa właśnie uspokajająco i kojąco, koncertowo sobie radzi z podrażnieniami i wykwitami. Naprawdę warto szukać w składach centelli asiatiki, bo to jest złoto. Tak poza tym wszystkim, co cudowne, to boli mnie cena. Ja wiem, co tutaj tyle kosztuje, ale i tak mnie boli. Bo ja bym tego kremu najchętniej używała codziennie, ale mnie zwyczajnie na to nie stać *torba na głowę*. Tubka ma 50 ml, krem jest średniowydajny i tak trochę boli, gdy widzę ubytek. Liczę na to, ze będę cyklicznie dostawać ten krem w prezencie po prostu :D Podsumowując ten mój bełkot: świetny krem w zbójeckiej cenie (ale technologia kosztuje, przede wszystkim w kosmetyce). Pomoże na syfki, rozszerzone naczynka, uspokoi uwrażliwoną cerę. Generalnie to taki krem renesansu, śpiewa, tańczy i gotuje, tylko skarpetek i majtek nie pierze. Ale poza tym, to sztos. Cud, miód i orzeszki piniowe.

Dostałam problem kremu w Sephora. Całkiem spora próbkę, na tyle sporą, że starczyła mi na 2 tygodnie codziennego stosowania. Krem niezwykle wydajny, zużywa się krople wielkości ziarnka grochu. Ma dość ciężka, tłustawą konsystencję maści, ale bardzo szybko się wchłania. Koi moja podrażniona, naczynkową i sucha cerę.

Lubię ten krem, jest naprawdę fajny. Zawiera filtr przeciwsłoneczny, a dodatkowo delikatnie kryje zaczerwienienia. Delikatnie, bo na początku w ogóle nie zauważyłam, że on zmienia barwę z zielonej na beżową i szczerze mówiąc, nadal tego nie widzę :) Wygląda to jakby krem delikatnie bielił i stapiał się z kolorem cery. Nie zakryje nam naczynek, ale bardziej takie ogólne zaczerwienienie twarzy, które u mnie pojawia się choćby po demijakażu czy nawet przetarciu twarzy tonikiem. Cera wygląda ładniej, zdrowiej. Krem nie tworzy brzydkiej, tłustej warstwy, ale i nie wchłania się do 0. Ma idealną konsystencję, która chroni skórę w ciągu dnia. Nie widzę w składzie nic,co mogłoby ją zapchać - na plus. Wadą kremu jest to, że nie za bardzo nadaje się pod makijaż. Podkład na nim po prostu widać. Nawet mój najbardziej tolerancyjny podkład, któremu wszystko jedno, na czym siedzi, podkreśla pory i jakoś tak zaczyna wyglądać maskowato. Tak więc, jeśli macie dni bez podkładu (ja póki co nie mam, po prostu uwielbiam robic makeup :)), to może być coś dla Was. Choć kto wie, może na weekendy zrezygnuję z podkładu, bo krem naprawdę przypadł mi do gustu. Nie zastąpi podkłdu czy kremu bb, ale skóra wygląda lepiej. Nie ma smug, kolor twarzy jest wyrównany. Plus za mniejszą pojemność, dzięki czemu można krem spokojnie przetestować. Ps. Zrobiłam jeszcze test z fixem od Maca. I jest nieco lepiej (wygląd podkładu na dr. jart). Co dodatkowo zauważyłam skóra po demakijażu jest zachwycająco nieczerwona :) także krem ładnie uspokaja naczynka. Jeśli efekt będzie się utrzymywał dokładam gwiazdę :)