Clarins Re-Charge, Relaxing Sleep Mask Relaksująca maska na noc

Maskę o pojemności 15ml znalazłam w jednym z kalendarzy adwentowych. Opakowanie znacząco odbiega od oryginału, wiec nie ma co się tu rozpisywać. Konsystencja zadziwiająco lekka, żelowa. Bardzo łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, nie zostawia żadnej warstwy na skórze. Skoro to maseczka to używałam co jakiś czas jako pogłębienie wieczornej pielęgnacji, ale szczerze powiedziawszy to nic WOW nie zaobserwowałam. Ani moja skóra nie wyglądała rano na bardziej wypoczętą, ani bardziej nawilżoną czy odżywioną. Pokuszę się o stwierdzenie, że maseczka nie robiła nic specjalnego, a raczej działała porównywalnie do zwykłego kremu... Postanowiłam po pewnym czasie potraktować ją właśnie jak zwykły krem i stosowałam codziennie na wieczór i wiecie co? Moje suche policzki po paru dniach były bardziej suche niż gdy stosowałam krem na noc, a prócz tego to żadnej więcej różnicy... Krzywdy nie zrobiła, wypryski nie wyskoczyły, skóra czerwienią nie zareagowała. Maseczka na noc, niestety tylko z nazwy, bo jak dla mnie to lekki krem, który dodatkowo nie za dobrze sobie radzi. Zdecydowanie nie wart tych pieniędzy.

Maskę otrzymałam w kalendarzu adwentowym i bardzo się ucieszyłam, ponieważ jestem leniwcem-pospolitusem i wolę maski na noc niż te tradycyjne. A więc wyjęłam maskę z pudełeczka i pierwsze wow - produkt na noc. Oglądam i drugie wow - relaksująca. No to zabrałam się za testowanie i... wow się już nie pojawiło. Rzeczywiście jest to lekka maska. Zaskoczyło mnie to, ponieważ inne maski na noc, które stosowałam miały zdecydowanie inną formułę. No ale nic, nie poddałam się i testowałam. Co maska miała robić? Po pierwsze, pomagać skórze "wyłączyć się", aby lepiej się regenerowała. Kompletnie nie wiem co autor miał na myśli, ale ta maska na pewno nie sprawiła ani "wyłączenia" skóry, ani jej regeneracji. Po drugie, skóra rano miała być gładka, orzeźwiona, odżywiona i ujędrniona. Hmmm, ewidentnie kogoś fantazja poniosła... Gładka? Na pewno nie. Orzeźwiona? Nawet tego nie skomentuję. Odżywiona i ujędrniona? Nie, nie. Podsumowanie? Nie robiła nic. Plus jest taki, że nie zrobiła mi krzywdy, choć to marne pocieszenie, skoro też nie zrobiła nic dobrego. Mimo wszystko, cieszę się, że znalazłam ten produkt w kalendarzu, bo gdybym kupiła pełnowymiarowe opakowanie (a kosmetyk nie należy do najtańszych...) to byłabym wściekła i żałowała wydanych pieniędzy. Po tym testowaniu wiem, że na pewno nie kupię tego produktu i nikomu nie polecę.

Maskę tę postanowiłam kupić po licznych pozytywnych recenzjach. Zacznę od tego, że nie wiem dlaczego postanowiono z tego zrobić maskę, według mnie to po prostu krem, ja używam na noc, ale myślę, że z powodzeniem mogłaby być używana na dzień. „Maska” jest fajna, ale bez fajerwerków. Ma konsystencję wodnisto- żelową, ładnie pachnie (kwiatowo, świeżo). Używam ją codziennie, ale żeby dała jakiś przyzwoity efekt, trzeba jej nałożyć sporo, za to wchłania się fajnie, nie tworzy smug. Jeśli chodzi o działanie to nawilża średnio, więc nadaje się bardziej na wiosnę- lato. Myślę, że dla cer suchych będzie niewystarczająca. Nie zatyka, rano twarz wygląda na wypoczętą i promienną. Fajnie się sprawuje na mojej cerze mieszanej, ale nie jest to hit.

Maskę otrzymałam w kalendarz u adwentowym. Bardzo zaskoczyła mnie konsystencja tejże maski. Spodziewałam się bogatej konsystencji, która tworzyłaby taki delikatny film na twarzy i wchłaniała się całą noc a tu niespodzianka. Maseczka ta jest bardzo lekka i wchłania się w skórę twarzy natychmiastowo. Gdybym nie przeczytała etykiety a miała zgadywać co to za produkt, opisałabym go jako krem na dzień. Po jej aplikacji wieczorem, rano budzę się ze "spragnioną" skóra która potrzebuje nawilżenia. Posiadam skórę suchą więc jestem bardziej wymagająca niż posiadaczki innego typu cery. Myślę, że sprawdziłaby się dla kogoś o typie cery mieszanej w kierunku tłustej. Dla mnie niestety za lekka i mało treściwa.

Od pierwszego zastosowania jestem wielką fanką tej maseczki :-) Konsystencja lekkiego kremo-żelu cudownie nawadnia i odświeża cerę, która o poranku jest promienna, gładka, miła w dotyku i wypoczęta. Maseczka dobrze się rozprowadza, jest przyjemnie śliska i mokra, jednocześnie szybko wsiąka bez względu na zaaplikowaną ilość. Nie lepi się, nie roluje, Przy porannym myciu twarzy czuję co prawda pod palcami śliską warstwę, jednak nie zauważyłam zapychania, nawet przy codziennym stosowaniu. Maska ślicznie pachnie, tak świeżo, delikatnie owocowo, co dodatkowo uprzyjemnia aplikację i czyni z wieczornej pielęgnacji prawdziwie relaksujący rytuał. Jest co prawda przeznaczona dla młodszej skóry niż moja, jednak nie wykluczam ponownego zakupu. Polubiłam i polecam.

Bardzo lubie maseczki w takiej wlasnie formie. Naklada sie jak krem, ma lekka konsystencje i nie trzeba jej zmywac- ladnie sie wchlania nie pozostawiajac tlustego filmu. bardzo ladny delikatny zapach. Jedyny minus- wolalabym opakowanie w tubce.

Bardzo cieszy się mnie, że Clarins wypuścił tańszą linię kosmetyczną, myślę że trafi do większego grona odbiorców. Zgodnie z zaleceniem producenta używam maseczki na noc, nakładam cienką warstwę zaraz po oczyszczeniu skóry twarzy. Rano buzia jest wypoczęta, skóra pulchna i rozświetlona. Produkt jest wydajny i ładnie pachnie.

Nigdy jeszcze nie miałam maski nocnej i ten produkt absolutnie mnie przekonał do tego, że jest to niezbędny dodatek w pielęgnacji. Jest to też mój pierwszy produkt z Clarins i na pewno nie ostatni. Generalnie maseczki do twarzy nawilżające bardzo lubię i stosuję regularnie. Jednak chyba tylko dwie robią u mnie efekt wow, jaki moim zdaniem powinna dawać maska. Uważam, że taka maska nocna w słoiczku, to świetna sprawa, bo mamy ją długi czas i gdy regularnie używamy maseczek to wcale nie wychodzi ona dużo drożej niż te maseczki jednorazowe. Cena tej maski to 30 e za 50 ml i są to naprawdę dobrze wydane pieniądze. Moja cera jest mieszana i naprawdę trudna. Jest sucha i ściągnięta. Naprawdę potrzebuje nawilżania, ale strefa T się też przetłuszcza i ma ogromną skłonność do zapychania, więc też muszę uważać co nakładam na twarz. Ta maska jest świetna do takiej zrownoważonej pielęgnacji cery mieszanej, gdzie dbamy o oczyszczanie, złuszczanie i brakuje nam jeszcze produktu do dodatkowego nawilżenia. Maska zapakowana jest w kartonik. W środku mamy szklany, masywny biały słoiczek z niebieską zakrętką. Pod zakrętką krem jest jeszcze zabezpieczony plastikowym wieczkiem, które bez problemu można ściągać. Wszystko się prezentuje bardzo ładnie. Maska jest średnio gęsta i przy nakładaniu niby lekka, ale od razu czuć to nawilżenie. Nie jest to maska tłusta czy lepka czego się obawiałam, bo jest to maska na noc czyli z nią śpimy. Nie nakładam jej jakoś bardzo dużo. I nakładam ją na umytą twarz spryskaną hydrolatem. Nie nakładam pod maskę ani na maskę żadnych kremów itd. Nakładam jej troszeczkę więcej niż kremu i jest idealne. Chociaż grubsza warstwa bez problemu się wchłania. Naprawdę szybko się wchłania i nawilża jak dobry krem. Skóra jest po niej matowa. Nie lepi się. Naprawdę jest bardzo komfortowa. I od razu na nałożeniu mamy tam komfort nawilżenia ale efekty jej działania to widać dopiero rano. Za każdym razem gdy jej użyję, to rano przeżywam szok. Skóra rano jest cudownie nawilżona (o wiele wiele bardziej niż wieczorem gdy nakładamy maseczkę). Jest taka rozpromieniona, wypoczęta i napięta. Bardzo taka jędrna, mięsista w dotyku. Według producenta jest to maska relaksująca, więc też nie do końca wiadomo było jakiego działania się spodziewać. Zdecydowanie daje efekt wow i sprawia, że rano wyglądamy po prostu rewelacyjnie. Skóra jest nawilżona przez kolejne dwa dni. Maska nie pozapychała porów ani nie spowodowała niedoskonałości czego się obawiałam. Uwielbiam efekt takiej jędrnej, napiętej i nawilżonej skóry i ona w 100% daje mi to czego oczekuję. Muszę jednak podkreślić, że mam 23 lata, więc nie mam problemu z jędrnością skóry czy zmarszczkami. Do tego używam rollera z igiełkami, który też sprawia, że skóra jest bardziej napięta. Ta maska przy skórze starszej może dawać zupełnej inny efekt niż u mnie. Dla mnie to idealnie uzupełnienie pielęgnacji i chyba zostanie ze mną na dłuuugo. Mam ją już 1,5 miesiąca i używam 1-2 razy w tyg (producent zaleca 2-3 razy albo nawet codzienne) i ubytek jest tak niewielki, że to nawet nie jest 1/4 opakowania zuzytego.