Bandi Microbiome Care, Intensively Moisturizing Probiotic Cream SPF30 Intensywnie nawilżający krem probiotyczny SPF30

Krem otrzymałam przy okazji składania zamówienia w trakcie akcji promocyjnej marki. Sama nie planowałam go kupować, ponieważ nie przekonała mnie forma jego promocji. Przykładowo marka w mediach społecznościowych uzasadniała wypuszczenie przed latem SPF 30 zamiast 50 m.in. tym, że wyższa ochrona wymagałaby... cięższej konsystencji (osobliwy argument w czasach ultralekkich filtrów SPF 50+ od azjatyckich po zachodnioeuropejskie). Ponadto marka deklaruje ochronę przed HEV i IR, ale nie widzę tam filtra, który miałby takie działanie. Zauważyłam, że podobne wątpliwości miały inne osoby, które wcześniej zdążyły już zapytać o to markę, a ta odpowiedziała, że jest tam... karnozyna (cenny składnik, ale to antyoksydant). Mnie to rozczarowało, ponieważ po deklaracji ochrony przed HEV spodziewałam się czegoś więcej, jednak ostateczną ocenę pozostawiam każdemu z osobna. Odkładając jednak wątpliwości na bok, postanowiłam dać mu szansę, uznając że komfort stosowania jest równie ważny co kwestie techniczne. Krem faktycznie ma konsystencję lekkiego, trochę lejącego się kremu w kolorze białym i bardzo przyjemny, delikatny, kwiatowo-kosmetyczny zapach. Rozprowadza się płynnie, wchłania nieco wolniej, raczej jak odżywczy krem, jednak ze względu na początkowe smugi potrzebuje wmasowania... I tu zaczynają się problemy (oraz drugie rozczarowanie), bo w miarę aplikacji krem zaczyna się rolować i zbierać w grudki. Próbowałam je jeszcze z powrotem wsmarowywać w tłustawą formułę, ale wszystkie wysiłki spełzły na niczym. Gdy pojawiają się grudki, nic nie pomaga i jedyne rozwiązanie to w moim przypadku całkowite zmycie filtra. Tak się dzieje u mnie za każdym razem mimo oczyszczonej skóry, braku pielęgnacji pod spodem i obliczonej porcji. Fakt, że pewnie nie pomogły tu bardzo wysokie temperatury, jednak to nie może uzasadniać tak dziwnego zachowania filtra przeciwsłonecznego. Pochwalić mogę jedynie opakowanie. Z jednej strony jest to airless - najbardziej higieniczna i wygodna w dozowaniu forma. Z drugiej strony tworzywo jest delikatnie transparentne, jakby mleczne, dzięki czemu można bez problemu sprawdzić zużycie. Podobne rozwiązanie zastosowano przy opakowaniu emulsji odmładzającej SPF 50 (tej samej marki), która lekka zdecydowanie nie była, ale przynajmniej notorycznie się nie rolowała i nie grudkowała. Żałuję, że krem aż tak mi się nie sprawdził, bo mimo wszystko skład nie jest zły i miałam nadzieję, że posłuży mi przynajmniej jako połączenie filtra i pielęgnacji na zewnętrzną stronę dłoni. Niestety tak się jednak nie stało.