Marion Sweet Mask, Bąbelkująca maseczka do twarzy nawilżająca `Strawberry & Coconut Cake` 

Mimo testowania dosyć sporej ilości najróżniejszych, dostępnych na rynku maseczek do twarzy, czy to w formie płachty czy w formie klasycznego kremu bądź nawet żelu, raczej stronię od tych bąbelkowych propozycji. Kilka razy miałam już doświadczenie z takimi formułami od różnych producentów i jakoś nie zrobiły na mnie większego wrażenia pod względem działania, a to bąbelkowanie bardziej mnie denerwowało niż dawało pozytywne urozmaicenie. Propozycję od marki Marion zakupiłam tak naprawdę z czystej ciekawości, gdyż miałam ochotę sprawdzić, czy dalej nie będę należeć do grona fanów takiej formy podania pielęgnacji czy może jednak uda mi się do nich przekonać. Wybrałam dla siebie na pierwszy ogień wersję nawilżającą, mimo, iż na rynku dostępne są bodajże cztery różne rodzaje maseczek z serii Sweet Mask. Nie ma co ukrywać, że kosmetyk ten przyciąga do siebie niecodziennym, przesłodkim opakowaniem. Mimo, iż nie jestem największą fanką słodyczy, to jakoś czuję się namówiona do przetestowania jakiegoś produktu w momencie, gdy woła on mnie do siebie słodką babeczką z opakowania. Maseczka zamknięta została w saszetce o pojemności sześć gram i nie jest to jakoś sporo, mi starczyło tak naprawdę na jedno porządne użycie. Dominującym kolorem jest tutaj pastelowy róż. Na opakowaniu znajdziemy takie informacje jak logo producenta, nazwa produktu, jego podstawowe właściwości, skład i zalecany sposób użycia, a także grafikę truskawek, przekrojonego na pół kokosa i oczywiście babeczki. W składzie kosmetyku umieszczono między innymi wodę kokosową oraz mleczko ryżowe. Składniki te mają za zadanie odpowiednio nawilżyć, ukoić i zregenerować naszą skórę. Sama maska na początku ma dosyć lejącą się konsystencję i również jest w kolorze jasnego różu. Pachnie jak dla mnie mało przyjemnie, bardzo słodko, ale przy okazji chemicznie. Oczywiście wyraźnie czuć tutaj kokosa i truskawkę, ale nuty te są mało naturalne, chociaż jak wiadomo zapach jest kwestią gustu i po recenzjach widzę, że jednak większości osób się on podoba. Maseczkę zaaplikowałam na oczyszczoną cerę, po zastosowaniu peelingu i delikatnej tonizacji. Bardzo podoba mi się fakt, że musimy trzymać ją na buzi jedynie przez trzy minuty. Po zaaplikowaniu jasnoróżowy żelowy krem praktycznie od razu przemienia się w piankę. Bąbelkuje on sobie tak na twarzy, delikatnie drapiąc i łaskocząc, ale generalnie bez tragedii i da się wytrzymać. Po zmyciu samą wodą pozostawia na buzi dość grubą, lepką warstwę nawilżenia, jednak ja pozwoliłam ją sobie domyć dodatkowo pianką i mimo efekty dalej były dla mnie zadowalające. Twarz została nawilżona oraz rozpromieniona, z przyjemnością przyjęła serum oraz cienką warstwę kremu. Nie są to może efekty najwyższych lotów, ale jako takie dopełnienie dbania o cerę jestem jak najbardziej tak. Kosmetyk jest tani i szybki w stosowaniu, dodatkowo zapewnia doznania wizualne i zapachowe. Jak dla mnie może być. Z pewnością czuję się zachęcona do przetestowania reszty maseczek z serii Sweet Mask od marki Marion. Ja polecam cerom suchym i nie tylko.

Lubię kosmetyki, które swoim zapachem przypominają jedzenie, zwłaszcza słodycze. Maseczka ta ma piękne połączenie truskawki i kokosa, aż by się zjadło. Jej formuła jest żelowa, ale nie jest gęsta i toporna, zaraz po kontakcie ze skórą zaczyna się pienić i pokrywać skórę bąbelkami. Fajne jest to, że ta maska nie potrzebuje dużo czasu, w pięć minut wszystko jest ogarnięte. A efekty? Szczerze to nie zauważyłam jakiejś przemiany, może skóra była lekko ukojona i przywrócony został koloryt skóry. Jest to po prostu odskocznia od zwykłej, codziennej pielęgnacji, taki gadżeciarski kosmetyk, który dużo nie zrobi, ale będzie czymś innym. Saszetka wystarczyła mi na dwa użycia.

Maseczka ładnie pachnie. "Jadalnie", jak ciasto kokosowo-truskawkowe, co zdecydowanie pozytywnie wpływa na doznania olfaktoryczne podczas jej użytkowania. Prócz aromatu jaki wydaje również, jak to obiecuje jej Producent bąbelkuje na twarzy. Poza wyżej wspomnianymi ,nie odnotowałm żadnych innych właściwości czy to pozytywnych czy negatywnych recenzowanego produktu. Ten bowiem nie nawilża, nie odżywia, nie wygładza ani nie poprawia kondycji skóry w żaden sposób. Po jego zmyciu z twarzy ,ta wygląda dokładnie tak samo jak przed jej nałożeniem. Całe szczęście ,że nie podrażnia ani nie uczula skóry ,ale to mi również gwarantuje nie nakladnie na twarz niczego:)

????Maseczka ma przepiękne opakowanie, które przyciąga uwagę i zachęca do zakupu. ????Po otwarciu saszetki czuć było ładny zapach truskawek i wiórków kokosowych. ????Maseczka od razu po nałożeniu na twarz zaczęła bąbelkować, zaczęła tworzyć się delikatna pianka. ????W składzie znajduje się miedzy innymi: ????Woda kokosowa - działa nawilżająco ????Mleczko ryżowe - łagodzi podrażnienia ????Po zastosowaniu moja skóra była wygładzona i wyraźnie zmatowiona, nie zauważyłam nawilżenia. ????Maseczka jest fajna, ale moim zdaniem nie jest to maseczka nawilżająca, powiedziałabym, że to maseczka matująca. ????Osobiście nie przepadam za maseczkami o formule bąbelkującej.

Gadam od kilku miesięcy, że najważniejszy w kosmetykach jest skład i że producenci w większości przypadków same paskudztwa tam upychają, po czym raz na jakiś czas przeżywam istne zamroczenie i wrzucam do koszyka produkty nawet nie patrząc z tyłu na INCI. Tak było w przypadku tej maseczki - nagle mi się zachciało czegoś bąbelkującego na twarzy. Producent obiecuje nawilżenie i przyjemny relaks. Relaks owszem obecny - maseczka musuje na twarzy, co dla mnie osobiście jest odprężające. Co do nawilżenia to myślę, że te obietnice są mocno na wyrost - skóra może i jest delikatnie zmiękczona, ale to tyle. Inna sprawa, że w składzie nie jest zbyt wiele składników, które to nawilżenie mogą zapewnić, ot woda kokosowa, olej z kiełków ryżu, ekstrakt z ananasa, przy czym zero tytułowej truskawki. Plus za stosowanie naturalnego konserwantu Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, ale poza nim jest też cała niefajna plejada szkodliwości (fenoksyetanol, Disodium EDTA, pegi, mikroplastik, obklejający Butylene Glycol). Maseczka ma kolor jasnoróżowy i przyjemnie pachnie owocami i kokosem. Konsystencją, odcieniem i zapachem przypomina trochę truskawkowy deser z koroną, co jest miłym i smacznym skojarzeniem. Dość szybko zamienia się w piankę na twarzy, więc trzeba ją nakładać sprawnie. Musowanie na buzi trwa około 10 minut, po czym maseczka albo wchłania się do zera albo trzeba zetrzeć pozostałości pianki ściereczką. Mimo wszystko, na koniec polecam umyć twarz, bo zostaje nieprzyjemna klejąca warstwa na skórze. Zawartość saszetki starczy na jednorazową aplikację. Opakowanie urocze, prawdopodobnie właśnie ta babeczka spowodowała u mnie chwilowe zamroczenie i amnezję co do kierowania się składem kosmetyków. Za saszetkę zapłaciłam 3,99 zł. Nie jestem jednak w pełni zadowolona z tego kosmetyku i nie kupię ponownie.

Opakowanie tej maseczki kusi. Kusi również obiecany zapach oraz działanie. Jednak maseczka to bubel: pachnie chemiczną truskawką. Prócz atrakcji jaką jest bąbelkowanie maseczka nie robi nic innego. Skóra wydawała mi się taka sama jak przed aplikacją.

Bąbelkujące maseczki zawojowały drogeryjne półki. Przyznam, że bardzo mi się spodobały mimo, iż początkowo patrzyłam na nie z przymrużeniem oka. Truskawkowo-kokosowa maseczka bąbelkująca z Marion bardzo mi się spodobała nie tylko ze względu na piękny zapach. Wbrew moim obawom kokos nie jest dominujący, pobrzmiewa gdzieś w tle. Przyjemnie łaskotała skórę w trakcie bąbelkowania (naprawdę lubię to uczucie), nawilżyła i odświeżyła skórę. Fajne urozmaicenie od typowych, kremowych maseczek i peel-off, a przy tym skuteczna. Chętnie do niej wrócę i poznam pozostałe wersje.

Po miłych doświadczeniach z inną maseczką z tej serii postanowiłam przetestować też pozostałe warianty zapachowe-na pierwszy ogień poszła recenzowana, uwielbiam truskawki, uwielbiam kokosa, takie połączenie musiałam sprawdzić. Ogólnie zapach jest mega przyjemny-słodki, bardziej czuję taką galaretkową truskawkę z puchatą nutką, szkoda, że nie czuć mocniej tego kokosa. Ale i tak aromat bardzo miły, idealny na relaks w wannie z maseczką na twarzy :) Mam cerę tłustą, ale unormowaną, nie sprawia mi dużych problemów. Lubi mocne peelingi i dobre nawilżanie. Nie oczekiwałam po tym produkcie efektu wow,zwłaszcza, że nie mam bardzo wrażliwej i problemowej skóry-bardziej go traktuję jako umilacz wieczornej kąpieli i przyjemny gadżet na poprawę humoru. Jeśli jakieś kosmetyk ma tak fikuśną formę i bajerancki zapach to uważam, że właśnie jego główną rolą jest zabawianie nas taką fikuśną formą i bajerowanie zapachem, a pielęgnacja to raczej na drugim planie i to gdzieś dalej. Mimo to uważam, że działanie nie jest złe-lekko nawilża i zmiękcza skórę, jest całkiem miła w dotyku. Wystarczy, że po tej maseczce lekko psiknę skórę wodą termalną i jest git, nie jest ściągnięta na wiór. Sama forma bąbelkującej pianki jest zabawna-najpierw nakładam dosyć gęsty perłowy żel, który na skórze zaczyna się pienić robiąc całkiem sporo puchatej pianki. Piankę zostawiam na jakieś 10-15 minut-zapach cały czas dobrze czuć, maseczka zaś ładnie przywiera do twarzy, choć nieco łaskocze w nos :D Łatwo się spłukuje.

Na bąbelkujące maseczki-babeczki od Mariona czaiłam się już jakiś czas, ale czekałam na promocje, która nadarzyła się w Drogerii Natura na maseczki marki. Postawiłam na wersję nawilżającą, bo ostatnio zmagam się z lekkim przesuszeniem cery. Maseczka przyjemnie pachnie, wygodnie się ją rozprowadza na twarzy, ale szybko musuje, szybko kończy musowanie, a podczas tego procesu niemiłosiernie łaskocze w twarz. Wmasowałam ją następnie w twarz i zostawiłam na kilka minut, ale po jej zmyciu cera nie była nawilżona. Ba, była jeszcze mocniej wysuszona i bardziej spięta niż przez jej zastosowaniem. Przykro, ale to chyba pierwszy bubel od Mariona :(

Przy okazji promocji 2 + 1 zaopatrzyłam się w kilogramy saszetek. Wśród nich znalazły się takie cudeńka jak muffinowe Sweet Maski firmy Marion. W cenie promocyjnej zapłaciłam niecałe 3 zł za sztukę. Opakowanie i szata graficzna są rozkoszne. Wygląd cieszy oczy i zachęca do zakupu. Producent obiecuje wyjątkowe połączenie pielęgnacji i delikatnego masażu twarzy (bąbelkująca formuła). Maska Strawberry Coconut Cake ma za zadanie nawilżać przy pomocy wody kokosowej oraz łagodzić podrażnienia i regenerować (mleczko ryżowe). Fikuśne opakowanie - utrudnia aplikację. Konsystencja jest stosunkowo rzadka, co sprawia problemy podczas wydobycia oraz ucieka między palcami. Lekko rozprowadza się na twarzy, a zapach .... to czysta poezja. Po chwili musowania powstaje gęsta piana, którą należy wklepać/wmasować w skórę, a następnie zmyć wodą. Bąbelkująca maseczka, jest jedynie ciekawym urozmaiceniem domowego spa. Właściwości pielęgnacyjne są znikome. Cera została delikatnie lecz krótkotrwale nawilżona (brak spięcia), a odżywienia i regeneracji nie dostrzegam.

Zakupiłam tą maseczkę w promocji za jakieś 3zł, więc nie było mi żal kupować produkt w ciemno. Przy okazji zaopatrzyłam się również w inne warianty z z tej samej "smacznej" serii. Nie ukrywam że połączenie kokosa i truskawki przyciągnęło mnie bardzo, ponieważ uwielbiam absolutnie wszystko co kokosowe. Moja skóra w ostatnim czasie daje oznaki miejscowego przesuszenia i podrażnienia, więc to właśnie tą maseczkę wybrałam zakładając że odpowie ona na potrzeby mojej skóry idealnie. W opakowaniu znajduje się wystarczająco dużo produktu, aby pokryć całą twarz dość konkretną warstwą. Zasada stosowania tej maseczki jest prosta. Należy nanieść ją na całą twarz, wówczas maseczka zaczyna bąbelkować. Kiedy bąbelkowanie ustanie, należy rozsmarować powstałą piankę na buzi i pozostawić ją jeszcze na 3 minutki, po czym zmyć wodą. Kiedy nałożyłam maseczkę na buzię, pojawiło się nieprzyjemne pieczenie, ale prawdopodobnie spowodowane było to tym że skóra była miejscowo podrażniona. Zapach maseczki faktycznie jest przyjemnie słodki i pyszny, natomiast również lekko sztuczny. Cały zabieg jest dość przyjemny, natomiast po zmyciu produktu nie zauważyłam na twarzy jakiegoś szczególnego efektu nawilżenia, owszem, nie była ona ściągnięta ani podrażniona ale nie była również bogato nawilżona. Efekt był bardzo przeciętny i zdecydowanie mniejszy niż oczekiwałam od maseczki nawilżającej. Być może gdyby moja skóra w tym akurat momencie nie była aż ta wymagająca, to ten produkt sprawdziłby mi się lepiej, natomiast jako koło ratunkowe dla przesuszonej buzi niestety nie dał rady.

✔️Maseczka pachnie bardzo przyjemnie i Słodko tak jak jest napisane na opakowaniu ✔️Konsystencja jest bardzo rzadka, trzeba uważać przy nakładaniu ✔️Szybko babelkuje i tworzy się taka piana jak to przy maseczkach babelkujacych ✔️Przyjemnie laskocze w twarz ✔️Nie szczypie i nie piecze ✔️Przez cały czas trzymania maski czuć ten słodki zapach ✔️Po babelkowaniu i wmasowaniu pozostałości piany twarz się kleila i czuć było takie lekkie chłodzenie twarzy, takie ukojenie ✔️Skóra nie była podrazniona ani zaczerwieniona ✔️Nie było uczucia ściągnięcia ✔️Twarz była gładka w dotyku i dobrze oczyszczona ❌Nie było uczucia nawilżenia, skóra wolała o krem nawilżający ❌Jako takich podrażnień nie mam więc nic mi się nie zregenerowalo

Kupiłam ze względu na opakowanie, nie łudźmy się, wygląda uroczo, i naprawdę zachęca do zakupy. A do temu zapach mojego ukochanego kokosa. Wcześniej używałam maseczek bąbelkujących z Bielendy i z AA, które swoim musowaniem były trochę męczące, ta maseczka musuje zdecydowanie delikatniej, i to jej duży plus przynajmniej dla mnie. Spróbuję jeszcze innych opcji tego produktu, może okażą się lepsze.

Gdy ujrzałam tę maseczkę w drogerii od razu wiedziałam że muszę ją mieć. Jej opakowanie wygląda bardzo kusząco i smakowicie a połączenie słodkiej truskawki i mojego ulubionego kokosa sprawiło, że nie mogłam się jej oprzeć. W środku opakowania znajduje się delikatna różowa zawartość o urzekającym słodkim zapachu, która po nałożeniu na twarz zaczyna owe bąbelkowanie czyli musuje i zamienia się błyskawicznie w białą piankę, która otula twarz niczym pierzynka. Cały proces jest bardzo przyjemny dla skóry oraz dla zmysłów i naprawdę relaksujący niczym delikatny masaż. Na tym jednak plusy tego produktu się kończą bo według mnie maseczka nie wykazuje żadnych nawet najmniejszych zdolności pielęgnacyjnych. Nie nawilża skóry a nawet powiedziałabym że lekko ją wysusza, nie poprawia kolorytu i w ogóle nie wpływa w żaden pozytywny sposób na jej kondycję. Jak dla mnie sama przyjemność użycia za ponad 4 zł to zdecydowanie za mało zwłaszcza że maseczka jest tylko na jedno użycie. W środku jest mało produktu w dodatku po otwarciu rozpoczyna się reakcja chemiczna nie tylko na twarzy ale i produktu który został w opakowaniu więc na drugi zabieg nie ma co liczyć. Z żalem to przyznaję ale liczyłam na coś więcej. Wygląd i zapach obłędny ale działanie pozostawia wiele do życzenia.

Ponownie do miałam do czynienia z produktem który zakupiłam tylko i wyłącznie dlatego że zobaczyłam kokos. Myślę że warto chociażby dlatego przetestować sobie słodką serię MARION, bowiem formuła maseczek jest znakomita cenowo wchodzi również korzystnue. lekka piankowa nie spływająca, z dodatkiem przyjemnego uczucia masażu twarzy podczas aplikacji. Maseczka pomimo iż przeznaczona jest do nawilżenia trzeba powiedzieć że trochę w tej materii działa ale myślę niewystarczająco. W kwestii zapachu jest on słodki mało niestety kokosowy ale jakże przyjemny.

Maseczka jest z serii doświadczenia , widowiskowego eksperymentu na twarzy, jest czymś przyjemnym i lekkim zarazem. Przede wszystkim przyciąga uwagę swoją interesującą szatą graficzną w formie niepozornej lukrowej babeczki, wszystko się zmienia gdy zaczniemy masować formułę żelu który zaczyna przemieniać się się w puszystą piankę która rośnie w oczach , zaczyna puchnąć a na twarzy mamy masę przyjemnie pachnącej piany. Bardzo charakterystyczna i lekka formuła dla naszej twarzy , praktycznie w ogóle nie wyczuwalna , i tak mijają minuty a czas zmycia maseczki przychodzi nieubłaganie i z wielkim bólem serca musimy pozbyć się pianki. Efekty: nie są spektakularnie, skóra jest lekko nawilżona, bez efektu ściągnięcia oraz cienia jakichkolwiek podrażnień, pianka jest delikatnie dla skóry i okolic oczu , lecz pamiętajmy o lekkiej formule która mocno nie wniknie w głąb skóry by podarować jej maksimum składników odżywczych. Jeżeli chodzi o skład jest on bardzo przyjazny dla naszej skóry, nie ma w nim żadnych wysuszający związków, więc jest to bardzo przyjemna również i dla zmysłów pielęgnacja. W skład maseczki nawilżającej wchodzi: ✓Woda kokosowa która działa nawilżająco a nawet pomaga zwalczyć trądzik w przeciwieństwie do oleju kokosowego nie zatyka porów, gwarantuje miękkość, rozświetlenie i wygładzenie, ma działanie antybakteryjne dzięki czemu oczyszcza pory. ✓Mleczko ryżowe które jest niezastąpione w procesie przeciwdziałania starzenia się skóry, odmładza, wygładza drobne zmarszczki, pobudza krążenie krwi oraz działa przeciwzapalnie. Jak widać do składu maseczki nie mam żadnych zastrzeżeń, chodzi o efekt przenikania i aktywowania, a nie problem w samym składzie który też nie należy do najkrótszych , z żelu musi powstać piana , a by takie widowisko miało prawo zadziałać , również potrzebna jest cała tablica Mendelejewa :) Wniosek: dla miłej zabawy i ciekawego doświadczenia umilenia zabiegu nakładania maseczki owszem można spróbować, lecz stałych efektów na skórze twarzy nie zauważymy.