Charlotte Tilbury Magic Eye Rescue Cream Krem pod oczy

Jak już pisałam we wcześniejszych recenzjach produktów pielęgnacyjnych Charlotte- mam pewne zastrzeżenia co do słoiczków. To że są masywne mi nie wadzi, przynajmniej są stabilne i zatyczka nie pęka a napisy nie ścierają się , jednak pojemniczek z produktem nie zajmuje w słoju wiele miejsca :( mimo , że o tym wiem czuje jednak za każdym razem pewne rozczarowanie/ Sam krem ma dość bogatą konsystencję kolor wpadający w beż oraz malutkie drobinki , które przy aplikacji nie są wyczuwalne. Wchłania się do 15 minut i nie pozostawia pod oczami tłustych plam. Nie roluje się i nie zapycha. Spokojnie możemy go nałożyć rano i po odczekaniu nałożyć makijaż. Moja skóra pod okiem po przekroczeniu 30-tki lekko straciła gęstość , mam niewielkie zmarszczki mimiczne a z niewyspania czasem i lekkie cienie. Zaraz po aplikacji zaobserwowałam optyczne rozjaśnienie spojrzenia-pewnie przez te odbijające i rozpraszające światło drobinki. Skóra była miła w dotyku i lekko napięta. Po skończeniu całego słoiczka pod palcami wyczuwalne jest zagęszczenie skóry , przez co zmarszczki mimiczne są jakby rozprasowane i mniej widoczne. Niewielkie cienie również optycznie rozjaśni. Czuć że skóra pod okiem jest nawilżona i zregenerowana , miększa :) Nie wywołał u mnie żadnych podrażnień a jeden słoiczek wystarczył mi na prawie 6 miesięcy :) Na pewno wrócę do niego i to nie raz :)