Holika Holika Holi Pop BB Cream Matte Matujący krem BB

Szukając swojego powakacyjnego kremu BB (mam taki jeden co jest świetny, ale muszę być do niego opalona), natknęłam się na ten... Zupełnie zapomniałam o jego istnieniu, więc możecie sobie wyobrazić jak bardzo się polubiliśmy, skoro wylądował w czeluściach kosmetycznej półki... Zamknięty został w odkręcanej tubce z dzióbkiem, z której łatwo wycisnąć odpowiednią ilość produktu. Opakowanie jest białe, ale bardzo śliskie, dzięki czemu nawet gdy pobrudzimy je kremem, to łatwo je przetrzeć i nie zostają ślady. Całość dodatkowo była zalakowana, więc miałam pewność, że nikt przede mną jej nie używał. To co mnie zdziwiło, to brak kartonika, nie wiem czy taka jest norma, czy po prostu sklep w którym kupiłam miał takie wyjątkowe podejście, choć z drugiej strony znaczków chińsko-koreańsko-japońskich (wybaczcie, nie wiem) i tak bym nie odczytała, więc żadna strata ;) Na tubce za to z najważniejszych informacji mam datę produkcji, datę ważności i info, że ważność produktu to 12 miesięcy od otwarcia. Kolor jest bardzo jasny, beżowy, z różowymi tonami. Po chwili zamienia się jeszcze bardziej w różowy, co daje komiczny efekt skóry zombie. Do tego wcale nie należy do lekkich, stapiających się ze skórą, a wręcz wygląda jak mocno kryjący podkład, i żadne nakładanie pędzlem/palcami/gąbkami/na mokro/na sucho, tego nie zmienia - wygląda źle, trupio i ciężko. Jakby tego było mało, to on niby zastyga, ale nie zastyga. W sensie tak jakby wybierał sobie miejsca, i np. na suchych policzkach jest ok, ale już na strefie T jest non stop wilgotny, więc wszelkie dotkniecie to jednocześnie jego starcie i masa produktu na palcu. Cudownie też podkreśla wszelkie zmarszczki, pory i inne nierówności, a na moich policzkach bezproblemowo wskazał wszelkie suche skórki (choć o ich istnieniu nie wiedziałam, więc pytanie czy przed jego nałożeniem tam wgl były....). Przy skrzydełkach nosa już po kilku godzinach wgl go nie było, za to na brodzie i czole tak fajnie się poprzemieszczał tworząc efekt salamandry, takie skupiska produktu... No cóż, krem jest perfekcyjny, idealnie sprawdzi się na wszelkie halloweeny gdy chcemy się pobawić w "noc żywych trupów" czy innego Edwarda Cullena, ale jeśli chcesz wyglądać jak człowiek, to omijaj go szerokim łukiem! PS. Specjalnie dla Was moja ręka się poświeciła by pokazać jak krem wygląda po chwili, a jak świeżo po nałożeniu. Później z tych nerwów go wywaliła do kosza...

Mam cerę mieszaną, przetłuszczającą się na nosie i czole. Kolor kremu po wyciśnięciu na rękę jest jasno-beżowy (neutralny). Niestety, po chwili na skórze oksyduje i zmienia ton na różowy, więc produkt ten będzie idealny dla bladziochów z zimnymi (różowymi) tonami. Produkt szybko zastyga na skórze, daje bardzo ładne, matowe wykończenie. Krem dobrze sobie poradził z zakryciem czerwonych policzków, jednak uwidocznił wszystkie wypukłe krostki. Pod krem BB nie nałożyłam żadnego kremu i to MOGŁ BYĆ DUŻY BŁĄD. Delikatnie podkreślił pory, wyglądał sucho przy skrzydełkach nosa, wszedł i zaznaczył zmarszczki mimiczne przy ustach. Starł się całkowicie na nosie w miejscu silikonowych poduszek w okularach. Mat utrzymał się na czole i nosie tylko do 3 godzin po nałożeniu, po tym czasie skóra świeciła się jak księżyc w pełni, mimo przypudrowania kremu pudrem ryżowy. Po 6 godzinach noszenia czułam, że moja skóra zamieniła się w Saharę, nigdy bym nie przypuściła, że jakikolwiek kosmetyk może moją mieszaną cerę doprowadzić do takiego stanu. Ponadto zauważyłam, że skóra na podbródku zaczęła się świecić, co nigdy u mnie nie wystąpiło przy żadnym podkładzie. Zawiodłam się, ale możliwe, że większość problemów zniknie, gdy krem BB nałoży się na skórę potraktowaną kremem (silnie?) nawilżającym. To był mój pierwszy i ostatni raz z tym kremem.