Bielenda Ujędrniające Peptydy, Ujędrniająco-odżywcza maseczka przeciwzmarszczkowa 

Maseczka w saszetce w kolorach beżu i złota. Ładnie to wygląda i kusi oko. Konsystencja maski gęsta, biała w postaci kremu. Po nałożeniu czekamy aż wypiję się w skórę i nie zmywamy jej według instrukcji. Ja jednak resztki zmyłam, bo nie lubię tłustych pozostałości na skórze. Kosmetyk daje fajny efekt wygładzonej i nawilżonej skóry. Przyznam, że zaskoczyło mnie działanie tej maski. Byłam po imprezie i nie wyglądałam najlepiej. Po jej użyciu znikło zmęczenie z twarzy i zmarszczki się lekko wygładziły. Skóra się rozpromieniła. Maseczka tanie i wystarczy na dwa użycia. Polecam.

Miałam serum z tej lini, więc chętnie sięgnęłam po maseczkę. Design produkru to brudnorozowe opakowanie z czarno-złotymi detalami. W składzie produktu mamy biomimetyczny kompleks multipeptydów, botaniczny kolagen, roślinne komórki macierzyste Taka maseczka ma 8g, ja zużyłam ją na raz, bo potrzebowałam strzału odżywczego po intensywnym weekendzie. Maseczka jest białego koloru, o gęstej konsystencji i delikatnym zapachu. Na skórze zachowuje się niczym krem. Nie podrażniła w żaden sposób mojej wrażliwej skóry. Skóra po zmyciu nadmkaru i pozwoleniu skorze schłonąć doklepanych resztek produktu stała się miękka, wygładzona. Zyskała odżywienie i nawilżenie. Myślę, że to maseczka nie tylko dla cer dojrzałych, idealnie nadaje się do skórt suchej i wymagającej natychmiastowego odżywienia, chętnie do niej wrócę.

Maseczkę kupiłam pod wpływem jakiegoś pełnego zachwytów filmiku na instagramie. Niestety mnie nie zachwyciła. Konsystencja jest lekka kremowa, produkt ma ładny zapach. Ilość wręcz za duża by twarz szyja i dekolt ją wchlonely. Po aplikacji biały krem się wchłania, ale pozostaje warstwa olejku. Zostawiłam ją na noc prawie pewna że mnie zapcha i tak też się stało. Skóra faktycznie stała się odżywione i uspokojona ale przybyło zaskórników i kilka ropnych krostek. Kupiłam od razu 3 opakowania więc zużyłam ale dla cery mieszanej nie polecam.

Moja cera - mieszana, dojrzała. Lubię maseczki, których nie trzeba zmywać. Ta, właśnie do takich należy. Można ją traktować jako krem na noc. Do zakupu skłoniła mnie przede wszystkim obecność peptydów. Złoto dla cery dojrzałej. ZAPACH jest typowo " kremowy", o nutach trudnych do określenia. Dość przyjemny w odbiorze. KONSYSTENCJA przypomina gęsty, ale lekki krem. Łatwo i przyjemnie rozprowadza się na twarzy. Po dedykowanym czasie maska jest prawie wchłonięta przez moją skórę w suchych partiach, ale w strefie T pozostaje tłusta warstwa. Kosmetyk zawiera wiele cennych składników i potencjalnie powinien być fajny efekt. U mnie jednak go nie ma. Mam wrażenie, że moja skóra po tej maseczce jest przeciążona. Rano budzę się z totalnie tłustym czołem. Cera w strefie T wygląda na szarą i zmęczoną. Jedno opakowanie starcza na 3-4 aplikacje.

Markę Bielenda znam od dawien, dawna i kupując kolejną nowość z asortymentu wiąże wielkie nadzieje i tak samo było w tym przypadku! Saszetka w pastelowej kolorystyce z elementami złota, skromna i czytelna. Pojemność 8 ml idealna na 1-2 aplikacje. Bogaty zacny skład maseczki robi wrażenie i naprawdę działa na skórę, moja jest 35+, sucha, wrażliwa i potrafi być naprawdę upierdliwa w utrzymaniu odpowiedniego stopnia nawilżenia i redukcji zmarszczek ;) Kremowa konsystencja maseczki bardzo delikatna o wspaniałym pudrowym zapachu z łatwością się rozprowadza, wystarczy zaaplikować na zwilżoną hydrolatem twarz i zostawić do wchłonięcia. Bardzo miły i przyjemny zabieg w wieczornej rutynie pielęgnacyjnej. Opakowanie wystarcza mi w zależności od potrzeb cery na 1-2 aplikacje. Masę ska wchłania się do zera, ew. resztki wystarczy wmasować w skórę. Nie podrażnia skóry, nie zapycha porów, obietnice producenta zostały spełnione z przyjemnością wracam do sprawdzonej maseczki, która zastępuje krem na noc. Warto spróbować - polecam.

Ostatnimi czasy stosuję dużo kosmetyków bogatych w peptydy i ceramidy, więc gdy zobaczyłam w Hebe tę saszetkę to nie miałam najmniejszych wątpliwości, że chętnie dołożę ich więcej :D Kosmetyk został szczelnie zamknięty w plastikowej saszetce o pojemności 8g. Szata graficzna: utrzymana została w barwach beżu, brązu i złota, opatrzona najważniejszymi informacjami na temat produktu. Konsystencja: gęsty, aksamitny krem, który gładko rozprowadza się na skórze bez tworzenia grudek etc. Zapach: przyjemny, pudrowy, dość długo wyczuwalny na twarzy. Kolor: biały. Lista składników zastosowanych do stworzenia tej maseczki jest naprawdę imponująca - nie dość, że długa to jeszcze zróżnicowana i przez to ciekawa. Po samej teksturze kosmetyku łatwo odgadnąć, że w formule znajduje się sporo emolientów i skład to potwierdza: * emolienty (masło shea, olej z awokado, babassu, sojowy i skwalan); * humektanty (gliceryna, alantoina i lecytyna); * kompleks peptydowy o działaniu uelastyczniającym, naprawczym i chroniącym mikrobiom skóry; * proteiny soi o działaniu liftingującym, zapobiegającym utracie wilgoci i chroniącym skórę przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych; * komórki macierzyste z rododendrona (różanecznika alpejskiego) - poprawiają witalność komórek macierzystych skóry, opóźniają procesy starzenia i wygładzają cerę; * hydrolizowany wyciąg z nasion baobabu ma właściwości ujędrniające, zmiękczające i uelastyczniające skórę; * aminokwasy - zapobiegają utracie wilgoci z naskórka, przyspieszają jego regenerację i zapobiegają przedwczesnemu starzeniu się komórek; * wit. C i E. Bielenda na opakowaniu wspomina również o "botanicznym kolagenie" - zapewne nazwała w ten sposób któryś z wymienionych przeze mnie składników. Który? Nie mam pojęcia. Nie obyło się też bez kontrowersji pod postacią feniksyetanolu. Mam cerę mieszaną ze skłonnością do trądziku/zapychania się porów i właśnie dlatego podeszłam z dużą dozą ostrożności do tej maseczki ze względu na jej treściwą, bogatą w emolienty formułę. Saszetka wystarczyła mi na 3 użycia po wcześniejszym wykonaniu peelingu twarzy. Stosowałam tak, jak producent zaleca, czyli nakładałam warstwę i pozostawiałam do wchłonięcia niczym krem na noc. Jedynym kosmetykiem nałożonym przed recenzowaną maską był hydrolat. Kosmetyk otula skórę niczym miękka kołderka. Niemal czuć jej odżywcze działanie. Nie powoduje żadnego szczypania, mrowienia czy chłodzenia. Na drugi dzień rano podczas mycia twarzy czuć, że zmywa się jeszcze jej delikatną, niewchłoniętą warstewkę. Skóra jest widocznie bardziej promienna, nawilżona, napięta, jędrniejsza - ogólnie w lepszej kondycji. Co równie ważne - żadnych zapchanych porów na horyzoncie ;) Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i polecam każdemu, aby wypróbował na sobie niezależnie od posiadanej cery. Wiele cennych korzyści płynie z jej stosowania, a cena tylko zachęca do zakupu. Ja z chęcią kupię ją ponownie, a także poważnie rozważam zakup innych kosmetyków z tej serii :)

Maseczkę zakupiłam podczas zakupów na stronie Bielendy. Jest przyjemnie kremowa, o subtelnym zapachu, starczyła mi na 1 aplikację. Nie podrażnia skóry, nie powoduje dyskomfortu. Skóra po jej użyciu jest ładnie wygładzona, odświeżona, promienieje. Mam poczucie porządnego odżywienia i nawilżenia. Jest też bardziej sprężysta. Na pewno do niej wrócę.

Maseczki do pielęgnacji twarzy od marki Bielenda to moim zdaniem najczęściej bardzo udane kosmetyki, zwłaszcza te najnowsze propozycje. Produkt ten coraz częściej zaskakuje naprawdę ciekawymi produktami do pielęgnacji oraz makijażu, coraz większą uwagę przykłada także do składów swoim produktów, co jeszcze bardziej sprawia, że mam sporą uwagę je testować. Tym razem zdecydowałam się na maseczkę do twarzy z najnowszej serii o nazwie ,,Ujędrniające Peptydy". Dorwałam ją dość przypadkowo podczas zakupów na stronie jednej z drogerii internetowych i to dodatkowo w promocyjnej cenie, dlatego tak z większą chęcią dorzuciłam ją do koszyka. Maseczka zamknięta została w opakowaniu w formie niedużych rozmiarów saszetki o pojemności 8 ml. Bardzo podoba mi się design tej serii, który z pewnością sprawi, że jeszcze kiedyś po nią sięgnę nawet dla samego opakowania. Saszetka utrzymana jest w kolorach bardzo eleganckiego odcienia różu określanego jako rose gold w jaśniejszej i ciemniejszej tonacji. Na opakowaniu umieszczono także wszelkie, najważniejsze informacje o kosmetyku, takie jak logo producenta, nazwa produktu, jego skład, zalecany sposób użytku czy bardziej szczegółowy opis. Kosmetyk posiada lekką, kremową konsystencję oraz białą barwę. Pachnie naprawdę cudownie, bardzo elegancko, delikatnie różanie. W składzie produktu umieszczono naprawdę wiele ciekawych składników, między innymi roślinne komórki macierzyste, kolagen czy kompleks multipeptydów. Cena regularna maseczki wynosi około pięciu złotych, natomiast jest ona bardzo wydajna. Mnie co prawda starczyłam na dwa użycia za pomocą grubszej warstwy, natomiast jeśli będziecie bardziej oszczędni, to myślę, że na spokojnie będzie z wami nawet na cztery zastosowania. Maseczkę aplikowałam zawsze na oczyszczoną buzię, po zastosowaniu peelingu oraz łagodzącego toniku. Wedle zaleceń producenta powinniśmy trzymać ją na skórze aż do wchłonięcia, a to znaczy, że śmiało można ten produkt stosować po prostu jako krem na noc. Maska posiada bardzo ciekawe, godne uwagi działanie pielęgnujące. Przede wszystkim bardzo dobrze wygładza oraz zmiękcza naszą buzię. Doskonale odżywia i regeneruje. Nie można także zapomnieć o działaniu nawilżającym tego kosmetyku. Maseczka od marki Bielenda to naprawdę bardzo udany kosmetyk o doskonałym działaniu pielęgnującym. Wspaniale nawilża, zmiękcza oraz odżywia buzię. Ma ciekawy skład, zapach oraz dobrą wydajność. Zdecydowanie polecam.