Smashbox Halo Healthy Glow All-in-one Foundation SPF 25 Tinted Moisturizer Hybrydowy podkład nawilżający

Zacznę od tego, że bardzo ciężko jest mi w ogóle dobrać podkład/krem koloryzujące/krem bb etc do mojej cery. Mam cerę mieszaną, alergiczną, która nawet najlepsze kosmetyki traktuje po macoszemu. Ten hybrydowy podkład sprawdził mi się w takim okresie wiosennym, okazało się, że poziom nawilżenia w produkcie jest dla mojej skóry po prostu trafiony. Cera mi się nie zapycha, nie przetłuszcza, a wręcz uzyskałam z nim efekt GLOW. Wiem, że każdy ma inną cerę, dlatego polecam zacząć od próbki/mini wersji i sprawdzić czy będzie to trafiona pozycja. Na zakończenie pragnę jeszcze dodać, że nie poszukuję mocnego krycia w makijażu, zawsze stawiam na dobrą pielęgnację i naturalny look. Uważam, że ten podkład sprawdził się w tym zadaniu.

Szukałam lekkiego podkładu/ kremy bb dla siebie na wiosnę-lato. Natknęłam się na ten podkład. Na zagranicznym yt był bardzo zachwalany. Jak go kupowałam nie znalazłam rzetelnych opinii polskich youtuberek. Mimo to skusiłam się. I to był błąd. Kupowałam online na sephorze, kolor dobrałam idealnie mimo tak małej dostępności kolorów. To co robił z moją cerą to koszmar. Mam cerę suchą, wręcz przesuszoną i dużo suchych skórek. Podkład z nazwy miał być nawilżający. Jednak robił jeden wielki wiór na mojej twarzy + ciastko w strefie T. Totalny miszmasz. Wyglądałam w nim okropnie. Do tego robił plamy i scieral się mimo przypudrowania. Stosowałam na swoje sprawdzone kremy, bazy, bez bazy - zawsze wyglądał tragicznie. Próbowałam go nakładać palcami, gąbką i pędzlem- nie wpływało to na jego wygląd czy trwałość. Produkt wydałam dalej, niestety stracone pieniądze

Mam porównanie na świeżo, gdyż to właśnie Halo Smashbox poszedł na pierwszy ogień, po skończeniu Teint Couture Balm od Givenchy. To, co łączy oba produkty, to właśnie to piękne, dewy wykończenie. Halo ma mocniejsze krycie, ku mojemu zaskoczeniu trochę, ale da się bardzo ładnie rozblendować. Najbardziej pasujący mi kolor to Light Medium. Chyba jedyny raz, kiedy mogę określić swoją dość ciemną skórę jako light :D Ale ma on niestety za dużo żółtych podtonów, co sprawia, że moja cera wydaje się trochę zbyt oliwkowa. Na szczęście po dołożeniu korektora pod oczy i utrwaleniu pudrem wszystko się ładnie zgrywa. Jedynie wklepany utrzymuje się w bardzo ładnym stanie przez dłuższy czas niż wspomniany wcześniej Couture Balm. Powiem więcej, na mojej mieszanej w stronę normalnej skórze, utrzymuje się pół dnia. Givenchy powodował większą produkcję sebum i to znacznie szybciej. Przypudrowany wytrzymuje dłużej i, mimo, iż makijaż staram się dozować dość oszczędnie, bardzo często noszę właśnie to trio (korektor Photo focus Wet n Wild albo Airbrush concealer Hourglass, omawiany tinted moisturizer i Meteoryty) wraz z Brow freeze Anastasii na brwiach i to tyle. Po całym dniu cera oczywiście się świeci, ale już dawno temu się z tym pogodziłam :) Ważniejsze jest, że nie jest ona wysuszona, nie pojawiają się żadne niedoskonałości. Jedyna uwaga, jaką mam, dotyczy składu, a w zasadzie obecności w nim niacynamidu i to nie jest w żadnym wypadku minus, tylko trzeba pamiętać, żeby nie stosować Halo razem z kosmetykami z witaminą C. Nie ma sensu niszczyć cudownych właściwości tych substancji stosując je razem :) SPF 25 też zaliczam na plus, chociaż niewielki, bo i tak używam codziennie SPF 50. Podsumowując, bardzo przyjemny i dobry tinted moisturizer, przez swoją dość mocną pigmentację może spokojnie zastąpić lekki podkład. Noszony dzień po dniu nie pływa na pogorszenie stanu skóry. Dorwałam w promocji w Sephorze za jakieś 110 zł. Jest to dobra cena, warto na niego polować. Czy wrócę? Nie wykluczam, chociaż następny w kolejce jest znowu Teint Couture Balm :)

Coś strasznego…nie dość że kolor, który dobrała mi „ekspertka” w Sephorze okazał się całkowicie nietrafiony (fair light) to jeszcze dosłownie tuż po pierwszym użyciu, ba! Po kilku godzinach cała broda pokryła mi się w ropnych krostkach, które rozniosły mi się po reszcie twarzy. Coś koszmarnego. Krycie nie jest nawet średnie-jest znikome. Do tego produkt wchodzi we wszelkie załamania czy zmarszczki już po kilkunastu minutach od nałożenia na twarz, podkreślając je. Trwałość zerowa. Nie da się go nie przypudrować, ponieważ świeci się niemiłosiernie i ok, rozumiem że ma właściwości rozświetlające, ale ten efekt jest porównywalny z noszeniem makijażu w 40stopniowym upale przy wysiłku fizycznym przez 8h. Zostałam zatem z produktem za ponad 100 zł, którego nie mam komu nawet dać ze względu na odcień, o sprzedaży nie ma mowy,jak również o zwrocie, bo przecież produkt został już użyty. Pierwszy i ostatni raz.

Smashbox "umie w podkłady" naprawdę... Podkład udało mi się nie tylko kupić ale kupić 25% taniej czyli za 104 zł ponieważ makijazysci Smashbox ogłaszali akcje promocyjną. Na swoich profilach na insta dzielili się zniżkami. Produkt chyba 4 lub 5 lutego pojawił się w Sephora i mniej więcej od tego czasu go używam. Podkład ma lekkie mocno rozswietlajace wykończenie. Odcień light który posiadam jest dość żółty. Odpowiada mojemu podkladowi studio skin w odcieniu 2.0.(może jest ciut jaśniejszy) Sunie po skórze jak złoto i zastawia zaskakująco przyzwoite krycie. Spodziewałam się czegoś bardzo sheer , a jest ono w stronę średniego . To jakie glow otrzymujemy... Jednocześnie nie mając podkreślonej struktury skóry... Bajka. Przy cerze suchej jest super komfortowy. Niestety nie wiem jak sprawdzi się przy cerze mieszanej lub tłustej . Trzyma się przyzwoicie, ale najczęściej nie mam z tym problemu , więc warto to zaznaczyć. Ja używałam na pewno większości podkładów z Sephora. Mam taką refleksję... Z podkładów powyżej 250 zł czyli takich premium plus ... Kupiłabym ponownie dwa , z kilkudziesięciu testowanych... Mam wrażenie że "hajp" na marki super luksusowe jest ogromny. Wmawia się nam dziewczynom starszym i młodszym że ten kolejny kosmetyk to już ten który zmieni u nas wszystko i zdeklasuje inne.... Po czym okazuje się że używamy tego tydzień i szukamy nowego. Jeśli miałabym zostawić sobie podkłady jednej marki byłby to smashbox , gdybym była osobą po 40 shiseido... Z wiekiem produkty ograniczam i te za 400 zł naprawdę nie robią więcej niż te za 150